Taki strój na Halloween miał 9-letni Tim Burton. Wpłynął na postać Jacka Szkieletona?

Halloween to jeden z ulubionych okresów w roku dla fanów Tima Burtona. Sam reżyser już od lat 60. chętnie obchodził to święto, jako nastolatek spędzał wolny czas na podmiejskim cmentarzu, a dorosły artysta - wykorzystał te wspomnienia tworząc filmy. Jack Szkieleton z "Miasteczka Halloween" przypomina kostium, który twórcy w 1967 roku uszyła jego matka.

Okres Halloween sprzyja powrotom do filmografii Tima Burtona. Pierwowzoru jednej z postaci z najbliższego temu świętu filmu, "Miasteczka Halloween", można doszukiwać się w kostiumie, który w dzieciństwie nosił sam artysta. Mimo że film wyreżyserował Henry Selick, Burton był współautorem scenariusza. Być może wciąż miał wówczas w pamięci 1967 rok i pewną nietypową fotografię z rodzinnego albumu.

Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Kostium autorstwa "artystki z przedmieścia"

Charakterystyczny styl Tima Burtona łączy w sobie wyjątkową wrażliwość i mroczną estetykę, na co wpływ miały już doświadczenia z dzieciństwa. Reżyser powiedział, że "szaleństwo jednej osoby bywa codziennością drugiej", a jego codzienność w wielu kwestiach odbiegała od norm. Matka artysty, pomijając zajmowanie się domem, pasjonowała się również rękodziełem, wykonując okolicznościowe dekoracje. To ona w 1967 roku zaprojektowała i uszyła jego halloweenowy kostium. Za bazę posłużył sztuczny bałwan. Choć reżyser miał wówczas zaledwie dziewięć lat, przebranie zapadło mu w pamięć na długi czas. Efekt końcowy przypomina jedną z postaci z "Miasteczka Halloween". Główny bohater, Jack Szkieleton, wygląda jak brat bliźniak małego Burtona ze zdjęcia sprzed lat. 

[Matka] była pewnego rodzaju sfrustrowaną artystką z przedmieścia, która robiła sowy czy Mikołaje z szyszek i folii.

- wspomina Burton w wywiadzie dla Entertainment Weekly, podczas którego podzielił się archiwaliami.

 

Czasy dzieciństwa zainspirowały też "Frankenweenie"

Na Evegreen Street w Burbank, gdzie dorastał Tim Burton, trudno znaleźć nawiedzone domy czy podejrzanych mieszkańców. Mimo to ulubionym miejscem przyszłego filmowca był cmentarz Valhalla Memorial Park mieszczący się na końcu jego cichej ulicy. To on był najczęstszym celem jego spacerów.

To nie było nic upiornego, choć dziś ludzie prawdopodobnie tak to odbierają. Czułem podekscytowanie gdy przebywałem sam, wyjątkowość, emocjonalność. To było dobre miejsce, by zostać sam na sam ze swoimi myślami.

- wspomina introwertyczny reżyser. Większość czasu spędzał w świecie własnej wyobraźni. - W czasach, gdy byłem nastolatkiem, czułem się całkowicie samotny. To się pogorszyło, gdy podrosłem. Zawsze myślałem, że jestem całkiem normalną osobą, ale w pewnym momencie uznałem, że może nie mam racji, bo wszyscy mówili, że wcale tak nie jest - przyznał Burton w rozmowie z Entertainment Weekly.

Zobacz wideo

Jego najbliższymi przyjaciółmi były psy - Frosty i Pepe. Ten drugi nie miał łatwego życia. Weterynarze zapowiadali, że ze względu na słabe zdrowie wkrótce umrze, ale opierał się ponurym prognozom. Tę historię twórca uwiecznił w swoim innym filmie, animacji "Frankenweenie".

Skończyło się na tym, że Pepe żył dość długo. Postać z "Frankenweenie" nie miała wyglądać jak on. To było tylko wspomnienie, próba przywrócenia jego ducha.

- powiedział Burton o tej prywatnej inspiracji. Dziś większość filmów, przy których pracował, to niekwestionowani liderzy w rankingach produkcji, które warto obejrzeć w halloweenowy wieczór. "Miasteczko Halloween" i "Frankenweenie", wzbogacone o nowy kontekst biograficzny, sprawdzą się w sam raz.

Więcej o: