Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
W każdym sezonie programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" na ślubnym kobiercu stają pary, które poznają się dopiero przy składaniu przysięgi małżeńskiej. Nietypowa ceremonia jest często powodem spięć w rodzinach uczestników, jednak tego, co wydarzyło się w trzecim odcinku siódmej edycji, nie spodziewał się nikt.
W trzecim odcinku siódmej serii "Ślubu od pierwszego wejrzenia" widzowie poznali kolejną parę. Adama 28-letniego mieszkańca Bełżyc, który od lat mieszka z mamą. Jego ojciec zmarł, gdy uczestnik miał zaledwie pięć lat. Eksperci dopasowali do niego 27-letnią Patrycję z Warszawy. Kobieta podobnie jak Adam mieszka z matką, jednak może także liczyć na ogromne wsparcie babci i siostry bliźniaczki. To właśnie one pomagały jej w doborze sukni ślubnej. Adam natomiast musiał sam uporać się z wyborem garnituru.
Widzowie wówczas zauważyli, że przez większość czasu uczestnik jest sam. Nawet na jego ślubie pojawiły się zaledwie trzy osoby, w tym mama i świadek. Ten przykry widok zwrócił także uwagę babci nowej partnerki mężczyzny. Na jej pytanie o bliskich Adama odpowiedziała jego mama. Kobieta wyjaśniła, że znajomi uczestnika siódmej edycji programu mieli problem ze wzięciem wolnego w pracy.
Przykra sytuacja wpłynęła także na widzów. Fani programu wyrazili swoje opinie w komentarzach:
Szkoda mi tego chłopaka
Bardzo przykre. Z rodziną to wiadomo, jak bywa, ale gdzie przyjaciele?!
Należy jednak pamiętać, że Ogrodzieniec, w którym para miała się pobrać, oddalony jest od rodzinnej miejscowości Adama o ponad 250 kilometrów. Co więcej, data ślubu często podawana jest w trakcie kręcenia programu, co mogło spowodować kolejne komplikacje.