"Wiem, jak dziwne jest to, że pacjent robi film o swoim terapeucie. Ale moje życie stało się diametralnie lepsze dzięki pracy z tobą. Skoro mi to pomogło, może innym też pomoże" - zwraca się Jonah Hill do doktora Phila Stutza na początku zwiastuna do dokumentu "Stutz". Dodajmy, że Hill ogłosił, i w najbliższym czasie nie będzie promował żadnego ze swoim nadchodzących filmów, włączając w to "Stutza". Chce teraz poświęcić się swojemu zdrowi psychicznemu - aktor latem wyznał, że od 20 lat ma napady paniki, które potęgują wystąpienia publiczne oraz medialne.
Ale już w dokumencie podkreślił - "Zrobiłem ten film, bo kocham Phila, bo kocham to, co te narzędzia umożliwiły mi osiągnąć. Nie ważne, co ludzie pomyślą o tym filmie. Liczy się tylko, że skończyliśmy go razem". Wyraził też nadzieję, że materiał będzie bronił się sam. Dokument można obejrzeć na platformie Netflix od 14 listopada i z tego, co widać po komentarzach na Tik Toku oraz miliardowych wyświetleniach materiałów poświęconych projektowi, nadzieje Hilla nie były płonne.
"Ten film jest niesamowity", "To trzeba koniecznie obejrzeć", "Mam nadzieję, że ten film sprawi, że będzie powstawać więcej dokumentów o terapii", "Zdecydowanie polecam" - to tylko część z tytułów nagrań, które umieszczają na temat filmu Hilla użytkownicy TikToka. Zainteresowanie dokumentem jest tak duże, że platforma naliczyła przy tagu "stutz netflix" 166 miliardów wyświetleń. To nie jest mała liczba.
Zrzut ekranu https://www.tiktok.com/discover/stutz-netflix
Robi się jeszcze bardziej interesująco, kiedy spojrzy się na kilka recenzji filmu. Na razi ena stronie Rotten Tomates ukazało się ich dziewięć i razem kumulują ocenę w wysokości 100 proc.
Printscreen Rotten Tomatoes
Lisa Kennedy z "New York Timesa" chwali: "Mam poczucie, że Hill dzieli się tu czymś autentycznym: to obraz jego uczucia". "Czarująco nietypowy, sprytnie skonstruowany dokument, który zajmuje się potrzebą dbania o zdrowie psychiczne dzięki otwartej relacji między dwoma bezbronnymi mężczyznami" - zaznacza John Serba z "Decidera", a Cory Woodroof z "615 film" podkreśla, że "Stutz" wręcz się wyróżnia "w próżni mdłej samopomocowej rozrywki. To rzadki przypadek czegoś, co przedziera się przez hałas i zapuszcza korzenie". Cody Dericks z "Next Best Picture" uważa, że dokument jest "niezwykle dydaktyczny", a Jennifer Green z "Common Sense Media" komentuje - "Ten film to mocny przekaz o nadziei. Hill odsunął na bok naturalny cynizm - ewidentnie dużo zyskał dzięki pracy ze Stutzem. Ta przyjaźń służy im obojgu".
W przeciwieństwie do wielu terapeutów, którzy w dużej mierze ograniczają się do samego słuchania swoich pacjentów, Stutz woli bardziej aktywne podejście. - Psychiatrzy i terapeuci zazwyczaj mówią, żeby nie ingerować w proces pacjenta, bo dojdzie do odpowiedzi, kiedy będzie na to gotowy. To jest nieakceptowalne - mówi Stutz.
- Oni tylko słuchają, a twoi przyjaciele, którzy są idiotami, dają ci rady, podczas gdy chcesz, żeby tylko słuchali. Chcesz, żeby to terapeuta dawał ci rady - tłumaczy z kolei sam Hill i zastanawia się, jak może zrobić film o ludziach podatnych na zranienie, pracujących nad swoimi problemami, jednocześnie nie będąc samemu podatnym na zranienie.
- Nie możesz nic zmienić bez wrażliwości, otwarcia się na świat i zaakceptowania możliwości, że możesz zostać zraniony - odpowiada lekarz, który też zaznacza: Nie musisz rozwiązywać ich wszystkich problemów, ale musisz dać pacjentowi poczucie, że może się zmienić już teraz. (...) Działaj, niezależnie od tego, jak bardzo się boisz. Jeśli kogoś tego nauczysz, to może zmienić całe swoje życie - tłumaczy lekarz.
Podkreśla, że jego celem jest wykrycie tego, czego pacjent naprawdę chce i pokazanie namacalnych, osiągalnych działań, które go do tego doprowadzą. "Jego metody są dziwnie piękne, proste i mają tendencję do tego, by być niezapomnianymi" - relacjonuje już sam Netflix.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
I te metody terapeuta opisuje razem z Hillem w filmie. Sam mówi o "narzędziach", które opisuje jako proste kroki, a nawet drobne działania, które popychają pacjentów do przodu. Celem jest sprawienie, by "problemy stały się możliwościami". By nie była to czcza gadanina, Jonah Hill i doktor Stutz omawiają każde z tych "narzędzi" i pokazują je za pomocą ręcznie narysowanych ilustracji, by udowodnić, że nawet najbardziej złożone kwestie można rozłożyć na coś, co da się opanować.
Sam aktor też dodaje, że robiąc "Stutza" chciał zarówno pokazać niezwykłą biografię swojego lekarza, ale też przybliżyć koncepcję "narzędzi" tym, którzy będą chcieli z nich skorzystać - bo każdy może to zrobić. Ważne jest tylko to, by wytłumaczyć, jak to zrobić.
W pierwszej kolejności należy zrozumieć trzy "Aspekty rzeczywistości", których nikt nie może uniknąć. To "ból", "niepewność" i "ciągła praca". Od zrozumienia, że od tych zjawisk nie da się uniknąć, zaczyna się proces terapeutyczny - zanzacza psychiatra i podkreśla też, że każdy z nas musi wiedzieć, co daje nam w życiu najwięcej satysfakcji i motywuje do działania.
Kolejnym ważnym elementem jego systemu jest bowiem model "siły życiowej", w którym wyróżnia trzy zasadnicze poziomy. One sprawiają, że ludzie mogą być sobą. Najbardziej podstawowym elementem jest tu nasz stosunek do własnego ciała, potem pojawia się kwestia relacji z innymi ludźmi, a na samym szczycie tej piramidy znajduje się relacja z samym sobą. Stutz uważa, że kiedy ktoś czuje, że utknął w życiu, musi zacząć od pracy nad tymi aspektami: zaopiekować się swoim ciałem, zaopiekować się ważnymi dla siebie ludźmi i zaopiekować się sobą. Kiedy uda się tego dokonać, reszta procesu staje się dużo łatwiejsza - zapewnia.
Kolejnym ważnym elementem metody Stutza jest metafora "sznura pereł". W jego ujęciu każda taka perła na łańcuszku to osobne działanie. A ponieważ każda z pereł ma podobny rozmiar, można poczuć, że każde z tych działań ma taką samą wartość - niezależnie od tego, czego dotyczy. To znaczy, że każdy mały lub duży krok - niezależnie od tego, czy chodzi tu o mycie zębów, czy zakończenie związku - jest zadaniem do wykonania. To pacjent jest jedyną osobą, który może doczepić kolejny paciorek na swoim łańcuszku.
Stutz też podkreśla, że na każdej z takich "perełek" pojawia się czarny punkt, który ma uświadamiać, że niezależnie od włożonego wysiłku, nie da się osiągnąć efektu idealnego. Kluczem jest zaakceptowanie tego stanu rzeczy i dokładanie kolejnych paciorków do sznurka.
To dążenie do ideału też ma swoje miejsce w metodzie Stutza. Nazywa je "migawką" lub "królestwem iluzji". Terapeuta zaznacza, że ludzie dążą w życiu do osiągnięcia ideałów w różnych jego aspektach: szukają idealnych partnerów, idealnej fortuny, idealnego poziomu sukcesu. Takie myślenie prowadzi do tego, że ludzie zapominają o nieuchronnym procesie zmiany. Stąd też określenie "migawki", która oznacza zamrożony w czasie moment, bez żadnego ruchu, dynamiki czy głębi - ta prowadzi do mylnego przekonania, że "idealne życie" istnieje tylko w jej obrębie. A to się zasadniczo kłóci z koncepcją nieuniknionych "aspektów życia" ("ból", "niepewność" i "ciągła praca").
Oczywiście na drodze do osiągnięcia takich efektów pojawiają się trudności. Sam Stutz mówi o "części X", która w jego ujęciu jest "niewidzialną siłą, która powstrzymuje cię przed robieniem w życiu zmian na lepsze". Przejawia się np. zniechęceniem, krytykanctwem czy zwątpieniem. Kiedy działa, w życiu pacjenta pojawia się "cień".
"Cień" w systemie Stutza oznacza tę część człowieka, której pacjent najbardziej się wstydzi i chciałby, żeby nie istniała. Terapeuta radzi, by z nim rozmawiać, zapytać, jakie ma o tobie zdanie i jakie to odczucie, być odrzuconym. Żeby z tym pracować na terapii, pacjent musi sobie ten "cień" zwizualizować, uznać jego istnienie i się z nim pogodzić. "Część x" prowadzi także do powstania "labiryntu", który tutaj oznacza wizualizację bezowocnych działań. W "labiryncie" można utknąć, co oznacza, że pacjent zawiesza się na przeszłości, nie angażuje w teraźniejsze działania, a w jego zachowaniu przejawia się gniew i uraza.
Jonah Hill w filmie przyznaje, że jego proces terapeutyczny nie był ciągły i doskonale zdaje sobie sprawę, że jego praca nigdy się nie skończy. Ale podkreśla też, że dzięki narzędziom był nareszcie w stanie cieszyć się, akceptować i konfrontować ze wszystkim, co spotkało go w życiu.
Aktor nie ukrywa, że do terapeuty trafił z "desperacji, by stać się szczęśliwszym". "Nie miałem zdrowej samooceny. Choć wiem, że to może brzmieć, jak nic szczególnie poważnego, to jednak mnie absolutnie przeorało - dorastanie jako osoba z nadwagą" - wyznaje i tłumaczy, że dzięki koncepcji "cienia" był w stanie sobie z tym poradzić. Jak? To możemy jako widzowie zobaczyć na przykładzie. Hill bowiem wyjmuje swoją kartonową podobiznę ze zdjęciem z okresu, gdy był nastolatkiem i ważył znacznie więcej.
"Na tym zdjęciu mam 14 lat. Kiedy cię poznałem, miałem może 33 lata. Miałem na koncie już niesamowite sukcesy, ale ciągle, gdzieś w głębi byłem tą niekochaną osobą. Pracą było nie tylko zaakceptowanie tego, że świetnie być tą osobą; to ciągle trwa" - zaznacza i dodaje, że nie miał ani odrobiny pewności siebie. "Nie inwestowałem w siebie ani to, żeby zrozumieć, jak to jest siebie lubić. Pracowałem tylko na to, by osiągnąć to, by osiągnąć to, co ty nazywasz 'migawką'" - opisał. Bo paradoksalnie "cały ten sukces nie wyleczył żadnego z moich problemów. To sprawiło, że byłem bardziej niż w depresji. Jednocześnie media ciągle brutalnie komentowały moją wagę. To była taka zabawa, żeby przywalić mi w najczulszy punkt. Byłem taki wściekły - to mi nie pozwalało wyzbyć się negatywnych uczuć wobec siebie" - szczerze wyznaje Hill.
Depresja, stany lękowe, załamanie nerwowe, to choroby i zaburzenia, które bez niezbędnego wsparcia mogą prowadzić nawet do śmierci. Oswojenie terminu leczenia psychicznego i psychoterapii może pomóc wielu ludziom. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że do końca 2030 r. depresja będzie najczęściej diagnozowaną chorobą u ludzi. Uznano, iż jest to choroba cywilizacyjna.
Osoby, które cierpią na to schorzenie, bez niezbędnej pomocy z każdą chwilą są narażone na pogorszenie stanu zdrowia. Początkowymi objawami są bezsenność lub nadmiar snu, brak apetytu, problemy z koncentracją, obniżony nastrój, utrata wagi lub unikanie kontaktu ze społeczeństwem.
To właśnie wtedy należy podjąć pierwsze kroki. Jeżeli jesteśmy świadkami zmiany zachowania najbliższej osoby, zapytajmy, co się dzieje. Cierpiący na depresję lub przeżywający kryzys psychiczny rzadko samodzielnie decydują się na podjęcie leczenia. To właśnie ich stan sprawia, że nie wierzą w powodzenie terapii, czy przyjmowanie konkretnych, dopasowanych przez psychiatrę leków. Warto zajrzeć na stronę forumprzeciwdepresji.pl. Znajdują się tam numery na infolinie, na których można znaleźć profesjonalną pomoc.