Arnold Schwarzenegger czekał 30 lat, by zrobić żart Danny'emu DeVito. Ten jednak był sprytniejszy

Mówi się, że zemsta najlepiej smakuje na zimno i wygląda na to, że Arnold Schwarzenegger wychodzi dokładnie z takiego założenia. Aktor cierpliwie czekał blisko 33 lata, żeby odegrać się za żart, który Danny DeVito zrobił mu jeszcze pod koniec lat 80. na planie komedii "Bliźniaki". Ale wcale nie jest tak łatwo przechytrzyć takiego wygę, jak DeVito.

Historia sięga jeszcze roku 1988, kiedy to Arnold Schwarzenegger i Danny DeVito zagrali główne role w komedii "Bliźniaki". Kultowy dziś film opowiada o rozdzielonych w dzieciństwie braciach Juliuszu i Vincencie, którzy poczęci zostali w ramach tajnego rządowego eksperymentu medycznego. Za reżyserię odpowiedzialny był wtedy Ivan Reitman - twórca słynnych "Pogromców duchów", który niestety zmarł na początku 2022 roku. Dodajmy, że "Bliźniacy" byli w filmografii Schwarzeneggera filmem przełomowym - to była jego pierwsza komedia, aktor bowiem wcześniej był raczej znany głównie z filmów akcji i sci-fi, takich jak "Conan Barbarzyńca" i "Terminator".

Zobacz wideo Schwarzenegger nie chciał powiedzieć znanej kwestii w "Terminatorze". Miał z nią problem [Popkultura #8]

Schwarzenegger czekał 30 lat, by zrobić żart Danny'emu DeVito

Arnold Schwarzenegger i Danny DeVito spędzali na planie filmowym "Bliźniaków" dużo czasu razem. Ponoć DeVito narzekał na to, że musi uważać na dietę, a Schwarzenegger demonstracyjnie jadał przy nim desery i tłumaczył, że i tak będzie ćwiczyć. Panowie mieli ponoć w zwyczaju jadać na obiad makaron, który gotował DeVito, a potem palić wspólnie cygara. Pewnego dnia DeVito postanowił zrobić koledze psikusa i napakował jego cygaro odrobiną marihuany, czego Schwarzenegger zupełnie nie był świadomy. Niemniej odczuł skutki żartu: miał potem straszny problem z przypomnieniem sobie swoich kwestii podczas zdjęć.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Schwarzenegger wspominał po latach, że na szczęście reżyser Ivan Reitman był dość wyrozumiały i tego dnia po prostu kręcił dużo zbliżeń Danny'ego DeVito, po to by Schwarzenegger mógł czytać dialogi ze scenariusza. "Mieliśmy szczęście, że to Ivan reżyserował. Gdyby to się zdarzyło na planie Jamesa Camerona, mielibyśmy naprawdę poważne kłopoty" - relacjonuje jego słowa "MensHealth".

 

Choć aktor wspomina psikusa z rozbawieniem, to wcale nie oznacza, że nie miał ochoty na odwet. Po latach spotkał się z Dannym DeVito i wręczył mu dodatkowo naszprycowane cygaro. Ale DeVito od razu wyniuchał, że ma tam dodatkową wkładkę. Dodajmy, że panowie spotkali się jeszcze za życia Ivana Reitmana, albowiem pod koniec 2021 roku ruszyły na poważnie prace nad drugą częścią "Bliźniaków". Jak się okazuje, po latach ma wyjść na jaw, że tak naprawdę w ramach eksperymentu poczęte zostały "Trojaczki". Do obsady dołączył zatem komik Tracy Morgan, który wcielić się ma w jeszcze bardziej zaginionego brata. Reżyserią miał zająć się znowu Ivan Reitman.

Po tym, jak reżyser zmarł w lutym 2022 roku, projekt stanął na chwilę pod znakiem zapytania, ale Arnold Schwarzenegger podczas Arnold Sports Festival w Columbus potwierdził, że film ma jak najbardziej powstać i trwają poszukiwania nowego reżysera. Wydaje się, że dobrym kandydatem może być syn zmarłego filmowca, Jason Reitman. Ten ma już doświadczenie z pracą nad spuścizną swojego taty - nakręcił bardzo dobrze przyjęty film "Pogromcy duchów: Dziedzictwo".

Więcej o: