Nowy album gwiazdy "The Voice of Poland" rodził się w mękach. "Byłem na skraju załamania nerwowego"

Pamiętacie Adama Stachowiaka? Gdy brał udział w siódmej edycji "The Voice of Poland", zachwycił wszystkich. Jego piosenka "Mamo" zebrała ponad 28 milionów odsłon na YouTube. W tym roku wydał pierwszy album. Jak sam przyznaje, stworzenie krążka kosztowało go sporo zdrowia.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Adam Stachowiak z miejsca stał się objawieniem "The Voice of Poland". Swój udział w siódmej edycji programu zakończył na etapie bitew. Od tego czasu minęło już ponad 6 lat. W tym roku artysta wydał swój pierwszy album. Nie był to jednak przyjemny proces. Produkcja płyty wymagała od niego sporo wyrzeczeń. 

Zobacz wideo Lanberry zagrała w Koło Plotka. "Chciałabym mieć moc czytania ludziom w myślach"

Zachwycił jurorów "The Voice of Poland". Fani programu do dziś wspominają jego występ

Na przesłuchaniach w ciemno Adam Stachowiak przekonał do siebie Andrzeja Piasecznego oraz Thomsona i Barona. Jurorzy nie chcieli wypuścić go z programu tak szybko. Po wykonaniu utworu Sary Bareilles pod tytułem "Gravity" poprosili go o zaśpiewanie czegoś autorskiego. Piosenka, którą zaprezentował, została później nazwana "Mamo", a nagrany do niej teledysk ma na chwilę obecną ponad 28 milionów odtworzeń.

 

Niestety, Stachowiakowi nie udało się przejść etapu bitew. Artysta występował w duecie z Eweliną Bogucką, która wygrała w tym pojedynku. Po odejściu z programu Adam związał się z wytwórnią Universal, gdzie nadal tworzył muzykę. Spróbował również swoich sił w konkursie Debiuty na Festiwalu w Opolu. Niedługo później zdecydował się założyć własne wydawnictwo o nazwie ABM.

"Karetka odwoziła mnie do szpitala 3 razy". Debiutancka płyta była dla niego sporym wyzwaniem

W maju tego roku światło dzienne ujrzała debiutancka płyta Stachowiaka. "Dotrę na szczyt" składa się z 11 utworów w całości skomponowanych i zaśpiewanych przez artystę. Jak sam przyznaje, proces tworzenia albumu był dla niego niezbyt przyjemnym przeżyciem. Na instagramowym profilu podzielił się informacjami zza kulis, a także podziękował swojej żonie.

Kto, jeśli nie Ona? Dziś czuję się naprawdę dobrze, jednak podczas tworzenia nowej płyty 'Dotrę Na Szczyt' pracowałem tak długo i tak ciężko, że karetka odwoziła mnie do szpitala 3 razy. Byłem na skraju załamania nerwowego. Pracowałem po kilkanaście godzin dziennie, mało spałem, do tego doszedł stres, zmęczenie i wspomaganie się kofeiną - mój organizm był wycieńczony. Nie wiem, co bym zrobił bez wsparcia mojej ukochanej Żony.
 
Więcej o: