Matthew Perry zdecydował się wydać autobiografię, w której wspomina zarówno pracę na planie kultowego do dziś serialu "Przyjaciele", jak i opisuje swoją walkę z uzależnieniami. O jego problemach i nałogach mówiło się przez wiele lat, on sam też nie ukrywał, że w pewnym momencie przestał kontrolować swoje życie do tego stopnia, że nie pamięta pracy nad trzema sezonami serialu.
"Brałem 55 tabletek vicodinu dziennie, ważyłem 58 kg, występowałem w 'Przyjaciołach, których oglądało 30 mln ludzi - i właśnie dlatego nie mogę oglądać serialu, bo jestem w nim okrutnie wychudzony" - opowiedział w jednym z najnowszych wywiadów Matthew Perry. Stacji CBC wyjawił także:
Jestem w stanie rozpoznać, jakie brałem narkotyki na podstawie tego, jak w danym sezonie wyglądałem. Dlatego nie chcę oglądać serialu - bo widzę właśnie to.
W pamiętnikach też wyznał: "Kiedy miałem więcej ciała, piłem alkohol. Kiedy byłem wychudzony, to były pigułki". Aktor w czasie wywiadu z Diane Sawyer oglądał też krótki klip z produkcji - właśnie z etapu, kiedy był wychudzony. "Bardzo trudno mi to oglądać. To dziwne uczucie w tym sensie, że jest mi żal tego gościa. Ten koleś stracił kontrolę" - opisał swoje odczucia. Oglądając scenę ze ślubu Chandlera i Moniki, wyjaśnił także, że tamtego dnia na plan zdjęciowy został przywieziony z kliniki rehabilitacyjnej. "Będę oglądał tę scenę w kółko. Dobrze wyglądałem. Trzeźwo" - wyznał.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Perry utrzymuje, że nigdy nie był pijany albo pod wpływem narkotyków na planie serialu, ale często zjawiał się w pracy "skrajnie skacowany": zdarzało mu się mieć z tego powodu drgawki. "Ale Chandler nigdy się nie zmienił, scenariusze się nie zmieniały. Moją umiejętnością było odciągnięcie od niego tego uzależnienia, którego nie rozumiałem" - opisał w rozmowie.
Perry już wcześniej przekazał, że w czasie pracy nad serialem trafił na odwyk 15 razy. Z powodu jego leczenia wstrzymano nawet na jakiś czas zdjęcia do filmu "Serving Sara", w którym grał z Elizabeth Hurley.
"Tyle o mnie napisano w przeszłości. Pomyślałem, że nadszedł czas, by ludzie usłyszeli moje własne słowa. Wzloty były wysokie, a upadki bolesne. Ale przeżyłem, by opowiedzieć tę historię, choć czasem wydawało się, że to się nie uda. Wszystko tu jest" - pisał przed premierą książki aktor.
Perry przyznał również, że z powodu uzależnienia mógł umrzeć w wieku 49 lat. Przez nadużywanie opioidów pękła mu okrężnica, a to doprowadziło do tego, że był w śpiączce przez dwa tygodnie. W szpitalu spędził blisko pół roku. "Lekarze powiedzieli mojej rodzinie, że mam dwa procent szans na przeżycie. Maszyna ECMO wspomagała działanie mojego serca i płuc. To dopiero wymodlony cud. Nikt nie przeżyłby czegoś takiego – wspomina Perry.
Książka "Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz" już trafiła na listę bestsellerów "The New York Timesa".