Twórca nowego serialu ze świata "Wiedźmina": Gdybym opisał tu postaci tak jak w książkach, to byłoby złe

- Pierwszy odcinek jest zawsze najtrudniejszy, zwłaszcza kiedy nieco wywraca się dobrze znane ludziom konwencje i przekonania (...) Siedziałem w kawiarni i cała historia zjawiła się w mojej głowie znienacka. To trwało z 20-30 minut. Miałem długopis i serwetkę. Notowałem na niej imiona postaci i to, kim są, co robią, wszystkie potrzebne szczegóły. (...) Coś takiego nigdy więcej się nie powtórzy - opowiada w wywiadzie dla Gazeta.pl Declan de Barra, człowiek odpowiedzialny za serial "Wiedźmin. Rodowód krwi".

Na 25 grudnia Netflix zaplanował premierę miniserialu "Wiedźmin: Rodowód krwi". Akcja osadzona została na 1000 lat przed wydarzeniami z głównej wiedźmińskiej sagi i ma pokazać, jak doszło do tajemniczej "koniunkcji sfer", o której Andrzej Sapkowski napisał tak niewiele, a jednak często wspominają o niej bohaterowie serialu o Geralcie. Produkcja pokaże również, jak pojawił się pierwszy wiedźmin, który był na tyle silny, by zmierzyć się niebezpiecznymi potworami. W obsadzie "Rodowodu krwi" znalazła się m.in. legendarna aktorka Michelle Yeoh, gwiazda filmów sztuk walki znana choćby z kultowego obrazu "Przyczajony tygrys, ukryty smok". Poza tym warto zwrócić uwagę na sceny z udziałem Minnie Driver i Joeya Bateya, serialowego Jaskra. Więcej o tym, jak "Rodowód krwi" opowiedział nam w wywiadzie jego twórca, Declan de Barra. 

Zobacz wideo Czy to może być świąteczny hit? Zwiastun serialu "Wiedźmin: Rodowód krwi"

Twórca nowego serialu ze świata "Wiedźmina": Coś takiego nigdy się nie powtórzy

Nie będę ukrywać, że ta rozmowa podobała mi się bardziej niż sam serial, bo de Barra naprawdę ciekawie opowiadał o swoich pomysłach na fabułę. 

Justyna Bryczkowska: Jesteś nie tylko scenarzystą, ale i showrunnerem. Jak to wpłynęło na serial?

Declan De Barra:  Zależało mi, żeby w historii, którą będę tu opowiadać, zawrzeć też przeszłość elfów. Kiedy je spotykamy w książkach Sapkowskiego, są w poważnym kryzysie, mają problemy z rozmnażaniem i jest ich bardzo niewiele. Są też skolonizowane przez ludzi, zapomniały wiele z własnej historii i znają ją tylko w bardzo zmitologizowanej wersji. Chciałem pokazać ich świat sprzed upadku, dać ogląd na tę wspaniałą cywilizację sprzed 1000 lat. 

Gdy kultura zostaje przez kogoś skolonizowana, to pierwsza rzecz, którą robią kolonialiści, jest stłumienie muzyki, języka, kultury. Bo to kolebka każdego społeczeństwa, coś, co daje im wspólny cel. Jeśli to wymażemy, możemy zniszczyć cały lud. Ten aspekt jest ważny w "Rodowodzie krwi": niektóre opowieści są potężniejsze niż całe armie. Bo opowieści to, coś, co towarzyszy ludzkości od samych początków naszego istnienia, kiedy bracia i siostry siedzieli wokół ogniska w jaskini. Tę moc opowieści widzimy do dziś, np. podczas wyborów, na których wynik można wpłynąć samymi słowami opublikowanymi na social mediach. 

Co znaczy tysiąc lat w życiu nieśmiertelnych z założenia elfów?

U nas nie są nieśmiertelne, a długowieczne. Ale myślę, że w świecie "Wiedźmina" w tym przekroju czasowym przodkowie i potomkowie bardzo się różnią, nawet na poziomie biologicznym. Przecież za czasów Geralta efy mają problem z rodzeniem dzieci. Coś im się stało i są dużo słabsze. W "Rodowodzie krwi" są więc bardziej wpływowe i silniejsze. A potem w ich przypadku doszło do dewolucji. 

Nie mieliście tutaj dużo materiałów źródłowych w książkach, a czytałam, że pomysł na ten serial zaświstał ci jeszcze w 2019 roku. Co jako pierwsze przyszło ci na myśl?

Właściwie zaczęło się w pokoju scenarzystów pierwszego sezonu "Wiedźmina". Jak sama zauważyłaś, Andrzej Sapkowski napisał o koniunkcji sfer zaledwie kilka zdań, podobnie jest z tym, jak przedtem wyglądała cywilizacja elfów i życie na Kontynencie. Nie mogliśmy ruszyć z historią, dopóki sobie tego nie rozpracowaliśmy. Na tablicy wynotowałem to, co wywnioskowałem z lektury: jak ten świat mógł wyglądać, jak działało życie społeczne, trochę jak w przypadku Rzymu przed upadkiem. Wtedy to mi wystarczyło do dalszej pracy, więc się tym na tamtym etapie już nie zajmowałem. Ale zrobiłem tym notatkom zdjęcie - nie wiem czemu, ale to zrobiłem. 

Kiedy Lauren przyszła do mnie z pytaniem o to, czy chciałbym zrobić serial o koniunkcji sfer, wróciłem do tego i uznałem, że to będzie podstawa tego, na czym będę dalej pracować. Dwa tygodnie później siedziałem w kawiarni i cała historia zjawiła się w mojej głowie znienacka. To trwało z 20-30 minut. Miałem długopis i serwetkę. Notowałem na niej imiona postaci i to, kim są, co robią, wszystkie potrzebne szczegóły. Wysłałem to SMS-em do Lauren, ona odpisała, że to świetne i mam nad tym dalej pracować. Coś takiego nigdy więcej się nie powtórzy, ale złożyły się na to długie lata czytania książek fantasy. Już jako dzieciak  byłem miłośnikiem tego gatunku i całe moje doświadczenie skumulowało się właśnie w tym momencie. 

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Ten moment, kiedy masz świeżą notatkę, jest świetny, bo możesz napisać cokolwiek. Jest też właśnie dlatego straszny. Możesz niechcący za daleko odejść od tego, co jest w książkach, a tego robić właśnie nie chciałem. To musiało być coś, co pozwoli nam poprowadzić serial i jednocześnie odda klimat książek. To było więc jednocześnie wspaniałe i przerażające. Scenarzyści świetnie się spisali, doskonale się nam nad tym pracowało. 

Co jest najtrudniejsze w pisaniu pierwszego odcinka własnego serialu? Bo tak: trzeba przedstawić bohaterów, zacząć jakąś historię. Jak dalece to przypomina pisanie całego sezonu, który ma być spójny? 

Pierwszy jest zawsze najtrudniejszy, zwłaszcza kiedy nieco wywraca się dobrze znane ludziom konwencje i przekonania. Wiemy, jakie są elfy w świecie Sapkowskiego, a tutaj to wyobrażenie postawiliśmy na głowie. Pokazaliśmy, jak zaawansowana była ich kultura i cywlizacja - w pewnym sensie jest bardziej złożona niż wszystko to, co widzimy w samym "Wiedźminie". Ich nauka i magia są dużo bardziej wysublimowane i rozwinięte niż to, czego uczą się w Aretuzie Yennefer i inne czarodziejki. Ale zostało zapomniane i stracone w czasie. Tak jak z Rzymianami: robili najsilniejszy cement w historii, a my ciągle nie jesteśmy w stanie go odtworzyć. Możemy go przeanalizować, zbadać jego skład, ale ciągle nie potrafimy go zrobić. Straciliśmy wiedzę na ten temat. To właśnie było dla mnie fascynujące.

Czy ten scenariusz pisałeś, myśląc już o jakichś aktorach, czy po prostu szukaliście ludzi, którzy będą pasować do twoich wyobrażeń o poszczególnych postaciach?

To zabawne, bo Michelle Yeoh była na mojej liście od samego początku. Zbierałem zdjęcia aktorów, których chciałbym obsadzić, ale nie wierzyłem, że uda mi się obsadzić właśnie ją. A potem nagle rozmawiałem z nią przez telefon. To Michelle Yeoh, nie musi w zasadzie nic robić, ale spodobała jej się historia i chciała to zrobić. Jedyna rzecz, którą powiedziała, było to: nie wydaje mi się, że moja bohaterka przeklina. Miała racja - bo jej postać pochodzi w bardzo uduchowionego elfickiego klanu. I potem zjawiła się na planie i po prostu wymiatała, będąc sobą. Jest bardzo dowcipną osobą, ciągle robiła jakieś psikusy innym członkom obsady. Jest wspaniała. 

Czytasz mi w myślach, bo chciałam właśnie o nią pytać. Mam takie poczucie, że ten serial jest bardzo irlandzki, jako Polka i rodaczka Sapkowskiego prawie się czuję tym urażona. Oczywiście nie jestem zbyt dobrze zaznajomiona z irlandzką mitologią, więc jestem ciekawa, ile zaczerpnąłeś z niej, pisząc "Rodowód krwi". 

Kiedy pierwszy raz czytałem książki Andrzeja, byłem zachwycony tym, jak korzysta z ludowych opowieści z całego świata. Zaczerpnął też dużo z irlandzkich mitów, wiele imion jest u niego irlandzkich w duchu, jego państwo Skellige to transformacja naszych wysp Skellig, albo Tir ná Lia podobnie - te wszystkie historie nurkują głęboko w irlandzkiej mitologii. Miło było to oddać i tym samym nawiązać do ducha samych książek. Ale tak samo było z nawiązaniami do kultury krajów północnych i wschodnich czy z muzyką.

Rozmawiałeś z nim o tym serialu?

Nie.

To będzie zaskoczony. Co ciebie najbardziej w tym pisaniu interesowało? 

Piszemy historię wstecz. Choćby z takimi postaciami jak Avallac'h i Ithlinne. Spotykamy ich w książkach dużo później. Gdybym ich opisał w tym serialu tak jak w książkach, to byłoby złe, bo są tu na zupełnie innym etapie życia. To było dla mnie fascynujące - chciałem zobaczyć, jacy byli, kiedy byli młodsi, może bardziej naiwni. Jak koniunkcja sfer na nich wpłynęła i sprawiła, że stali się postaciami, które potem poznajemy w książkach, grach i serialu. Dużo rozmawiałem o tym z Lauren: ustawiliśmy sporo wątków, takich easter eggów, które, że tak powiem, się zwrócą w trzecim i czwartym sezonie "Wiedźmina".

Skoro mówisz o tych ukrytych smaczkach, chciałabym wiedzieć, czy masz ulubiony. 

Najwięcej frajdy dają mi drobne szczegóły. Kiedy Meldof opisuje swoją kochankę, mówi, że pachniała jak ostrokrzew i bez. To oczywiste odwołanie do Yennefer, która pachnie jak agrest i bez. Lubię właśnie takie subtelne odwołania do książek.

Muszę zapytać, bo mam swoje domysły: kim lub czym jest ta kula energii w mrocznym wymiarze? Jak się tam dostała?

To coś, czego widzowie dowiedzą się w późniejszych sezonach. Nie mogę ci tego zespoilować. Wiele osób powinno jednak domyślić się, kto to jest. Czytelnicy na pewno będą mieć swoje teorie na temat tego, kto to jest, a kim na pewno nie jest. Wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane pod koniec trzeciego sezonu albo na początku czwartego. To  bardzo ważna postać, to nie jest przypadkowa osoba. 

Właśnie dlatego pytam, bo widziałam serial raz i już wiem, że muszę obejrzeć kolejny, żeby wyłapać wszystkie szczegóły, które mogłam w zaaferowaniu przeoczyć.  

Faktycznie, ten sezon przypomina trochę jazdę konną. Dzieje się  dużo i szybko, co chwilę rzucamy czymś w twarz.

Dlaczego są tylko cztery odcinki?  

Nie było tu żadnych reguł, a to miała być opowiedziana w całości historia. Musieliśmy ją skończyć, więc podeszliśmy do tego, jak do robienia kilku filmów. Nie znoszę, kiedy ogląda się jakiś świetny film, ale po jakimś czasie zaczynasz patrzeć na zegarek i zaczynasz się zastanawiać, ile jeszcze do końca. Tego chciałem koniecznie uniknąć, zwłaszcza że to opowieść drogi. Nasi bohaterowie łączą się w drużynę, podróżują i mają konkretne zadanie do wykonania. Tu nie można sobie pozwolić na dłużyzny. Chcę, żeby ludzie chcieli więcej, a nie żeby czuli się znużeni. 

Spodobało mi się, jak ta drużyna przypomina Szczury - czyli zbójecką bandę, do której dołączyła Ciri w czasie, kiedy rozdzielono ją z Geraltem. To celowy zabieg, żeby pokazać, że historia zawsze jakoś się powtarza?

Niekoniecznie chodziło mi o ten konkretny wątek. To dość powszechny motyw w fantasy i dzieje się tak nie bez powodu. Ludzie o różnym pochodzeniu łączący się w grupę, by razem wypełnić misję to wręcz topos i uwielbiałem to, od kiedy byłem dzieciakiem i czytałem książki fantasy. Możliwość stworzenia własnej wariacji tej historii jest wspaniała. 

Skoro już wspominasz książki, to powiedz mi, które powieści fantasy są twoimi ulubionymi. To dużo mówi o człowieku.

Kocham całe fantasy. Zaczynałem od czytania "Kronik Thomasa Covenanta", które uwielbiam. Jeśli idzie o współczesną literaturę to też m.in. Patrick Rothfuss, Joe Abercrombie. Kiedy doszło do tego, do pisania "Wiedźmina", zadzwonił do mnie mój agent i powiedział, że Netflix będzie robił taki serial. A ja nie czytałem wcześniej książek. Byłem wtedy gdzieś na wakacjach, więc postanowiłem od razu się za nie wziąć. Na początku nie wydawało mi się, że coś z tego będzie, ale gdzieś po przeczytaniu 20 stron zadzwoniłem i kategorycznie zażądałem, żeby mnie do niego za wszelką cenę wkręcił. A potem wróciłem do książek. Zacząłem chyba od "Krwi elfów", a potem przeszedłem do reszty. Ale ta część ciągle jest moją ulubioną. Myślę, że żyjemy we wspaniałych czasach, kiedy w telewizji można zobaczyć tak różne opowieści fantasy, znajdzie się miejsce dla wszystkich. Mamy i "Władcę pierścieni", i "Ród smoka", i "Wiedźmina". Mam nadzieję, że takich popularnych produkcji będzie więcej, bo wszystkie się czymś różnią i jednocześnie od siebie czerpią. To taka wspaniała społeczność. Kocham to. 

Społeczność fanów "Wiedźmina" jest bardzo duża i zaangażowana. Nie wahają się dzielić swoimi opiniami.

To jest wspaniałe, bo widać, jak pełni są pasji. Każdy ma inne wyobrażenie na temat tego, czego od serialu chce. Jeśli będziesz się starać zadowolić wszystkich, nie zadowolisz nikogo. Musisz wybrać swój wątek i go pociągnąć. To oczywiście musi być coś, w co wierzysz, bo będziesz robić to przez dwa lata. Musisz być przekonany do każdego pojedynczego słowa i kochać je. Bo ta praca cię zabije, więc musisz przetrwać i to kochać. Szczególnie uwielbiam to, że kiedy już opowiesz swoją historię, ona należy do osoby, która jej wysłuchała - niezależnie od tego, czy to była piosenka, serial, książka, film czy opowiadanie. I twój odbiorca ma w głowie własną wersję, tego, co od ciebie dostał. Każdy z nas chodzi ze swoją wersją danej historii. W tym tkwi cała magia, to tak zajebiście fajne.

To też opowieść o opowiadaniu historii, co doprowadza nas do mojej ulubionej części, czyli postaci granej przez Minnie Driver. Kiedy ten pomysł się narodził? 

Zawsze byłem zachwycony koncepcją tego, że historie są wieczne. Mamy w Irlandii taką postać jak Shanachie i to faktycznie zaczerpnąłem z irlandzkiej mitologii. To byli ludzie, którzy wędrowali i opowiadali różne stare historie i legendy, utrzymywali je przy życiu. Zastanawiałem się, kto w świecie "Wiedźmina" może spełniać podobną funkcję. 

Ona może podróżować między różnymi światami. Choć mówię "ona", to warto dodać, że może przybrać dowolną formę: kobiety, mężczyzny, elfa, krasnoluda, zwierzęcia. Jest zmiennokształtna, a jej podstawowym celem istnienia jest zbieranie historii i pieśni, a następnie przypominanie ich, kiedy są potrzebne. Jestem zachwycony tym, że rozrzuca je jak ziarna w różnych fragmentach rzeczywistości i patrzy, jak rosną. Tak teraz powierzyła Jaskrowi "Opowieść o siedmiu", by Scoia'tael nie stracili woli do działania, by elfy o siebie walczyły. No i na koniec czwartego odcinka widzowie usłyszą tę balladę, bo Jaskier kończy ją dla siebie komponować. Ta pieśń w kolejnych sezonach będzie zagrzewała do boju. 

<Reklama> Ebooki i audiobooki sagi "Wiedźmin" są dostępne na Publio.pl >>