Steven Seagal nie jest ani dobrym aktorem, ani też biegłym w sztuce filmowej reżyserem czy producentem. Jest za to charakterystyczny i jakimś cudem udało mu się ze śmiesznego kucyka, ekspresyjności ściętej kłody i gracji żelbetonowego kloca zrobić znak rozpoznawczy oraz atrybut etatowego twardziela Hollywood. Nie ma też co ukrywać, filmy z jego udziałem były w latach 90. źródłem może i niewyszukanej, ale rozrywki, przez co na stałe się wpisały w kanon gatunku spod znaku "zabili go i uciekł".
Filmy Seagala nigdy nie były dobre, często są wręcz absurdalnie głupie, ale w tym też ich wątpliwy urok. Jakieś 20 lat temu Polacy mogli mieć też do Seagala pewną słabość - aktor przyjechał bowiem w 2004 roku do Warszawy nakręcić "Poza zasięgiem". To polsko-amerykańska koprodukcja o byłym agencie specjalnym, który do naszej stolicy trafia, by odnaleźć zaginioną nastolatkę. Przy okazji podpada mafii parającej się handlem żywym towarem.
W obsadzie znaleźli się m.in. ulubienica TVP Ida Nowakowska, Agnieszka Wagner, Krzysztof Pieczyński czy bardzo młoda Aleksandra Hamkało. Tej ostatniej Seagal ponoć nawet zdradził swój sekret aktorstwa, o czym aktorka rozbawiona po latach opowiadała m.in. w programie Kuby Wojewódzkiego. Na czym on polega? "Zawsze bądź sobą" - miał powiedzieć znany z mitomanii Steven Seagal, któremu ewidentnie od lat fabuły jego rozlicznych filmów mylą się z rzeczywistością.
Seagal jednak przegapił moment, w którym trzeba było ze sceny zejść niepokonanym. Nie przestał kręcić w kółko tego samego, tylko gorzej: do 2019 roku wypuszczał nawet kilka filmów rocznie. Ponoć co jeden, to gorszy, bo Seagal nie tylko nie przyjmuje do świadomości, że się starzeje, lecz także do granic możliwości kumuluje w swoich produkcjach wszystko, co "toksyczne w karykaturalnej męskości" - pisał kilka lat temu Bartek Przybyszewski.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Biorąc pod uwagę, że filmów Seagal nakręcił na pęczki, łatwo podejrzewać, że ponieważ jest ich dużo i są bardzo marnej jakości, to licencje na nie muszą być zwyczajnie tanie i telewizje kupują je wręcz całymi wiadrami albo już wykupiły je lata temu. Do końca stycznia polskie kanały takie jak Kino TV, Polast, TV Puls czy Film Box Action będą emitować m.in. serial "Bez litości" i takie akcyjniaki jak "Naczelny dowódca", "Śmiertelna rozgrywka", "Poza zasięgiem" czy "Szukając sprawiedliwości". Pierwszego stycznia można też było zobaczyć "W odwecie za śmierć".
Strona programtv.naziemna.info podaje, że filmy z udziałem Stevena Seagala można obejrzeć na antenach takich stacji jak: AMC, AXN, AXN Black, AXN Spin, CANAL+ PREMIUM, CANAL+ 1, CANAL+ FILM, CANAL+ SERIALE, FilmBox Action, FilmBox Premium HD, Kino TV, Nowa TV, Paramount Channel Polska, Polonia 1, Polsat, Polsat Film, Polsat Seriale, PULS 2, Stopklatka TV, Super Polsat, Tele5, TV4, TV6, TVN, TVN 7, TVN Fabuła, TVP1 HD, TVP2 HD, TVP Kobieta, TV Puls, Warner TV (d. TNT), WP, Zoom TV. To niepokojąco długa lista.
Oczywiście należy też zadać sobie pytanie, kto w dobie coraz bardziej dominujących platform VOD i streamingu ogląda jakiekolwiek filmy w telewizji. Jeśli takich widzów jest już stosunkowo niewielu, to ekonomicznym rozwiązaniem jest puszczanie właśnie tych najtańszych produkcji. Ale błędem byłoby zakładać, że telewizji nikt nie ogląda - wyniki oglądalności mówią co innego. Jest ciągle mnóstwo widzów, chociażby osób starszych czy tych, które nie mają w zwyczaju korzystać z platform streamingowych, więc tu nasuwa się wniosek, że filmy Seagala puszcza się dlatego, że ma on rozpoznawalne nazwisko i twarz (i w dodatku licencje są tanie). Na tym etapie jednak zapychanie dziur w ramówce jego filmami jest już bardzo problematyczne - i to z wielu powodów.
Od lat znane są mitomańskie zapędy Seagala, który utrzymywał m.in. że pracował dla CIA i zna wiele rządowych sekretów, w tym szczegóły morderstwa Marylin Monroe (CIA nie potwierdza), albo że aikido uczył go jego twórca Morihei Ueshiba - ten zmarł w 1969 roku, Seagal do Japonii wyjechał dwa lata później. W jednym z wywiadów opowiadał też, że ma zdolności jasnowidzenia, a także uzdrawiania - nie powinno nas więc dziwić, że zgłębiał tajemnice medycyny naturalnej, ziołolecznictwa i akupunktury. Zabawnie też było, kiedy w 2014 roku Seagal zarzucił Liamowi Neesonowi, że nie potrafi walczyć jak prawdziwa gwiazda kina akcji: Steven od lat ewidentnie nie uprawia sportu, w filmach już nawet nie biega, tylko spaceruje, a do tego korzysta z dublera w scenach walki.
Seagal zdaje się przekonany, iż jako były policjant i samozwańczy buddysta jest "tym dobrym", "patriotą", który zawsze ma rację. Szkoda tylko, że najwyraźniej uwierzył w to, co opowiada mu Władimir Putin. Tzn. to wersja optymistyczna, bo daje nadzieję, że aktor jest zwyczajnie łatwowierny albo bardzo głupi, a nie po prostu wyrachowany, podły i zły. Teraz też używa swojej rozpoznawalności, by legitymizować rosyjskie kłamstwa i maskować zbrodnie wojenne.
W 2019 roku zaczęła się wyraźna przerwa w jego działalności filmowej, która w znacznej mierze pokrywa się z okresem, w którym aktor odkrył w sobie pokłady patriotycznej miłości dla mateczki Rosji. Uszeregujmy pewne istotne z tego punktu widzenia wydarzenia: w 2014 roku Seagal wyraził głębokie poparcie dla rosyjskiej agresji, kiedy to Putin doprowadził do aneksji Krymu. Ba, Seagal nie ograniczył się do udzielania na ten temat wywiadów, wręcz pojechał na Krym, gdzie ze swoim zespołem Thunderbox zagrał dla prorosyjskich separatystów koncert.
Dobre stosunki ewidentnie się utrzymywały, bo rosyjskie obywatelstwo (oraz serbskie) otrzymał w 2016 roku. Z kolei w 2020 wstąpił do rosyjskiej partii politycznej "Sprawiedliwa Rosja - Za Prawdę" - nawet miał napisać projekt ustawy dotyczącej walki z zanieczyszczeniem środowiska. Szczególnie bliska sercu aktora miała być ochrona jeziora Bajkał, a także kwestia demilitaryzacji przestrzeni kosmicznej.
W 2021 roku z kolei podjął się zadania dyplomatycznego i próbował doprowadzić do "nawiązania dialogu" pomiędzy Rosją i Japonią, które od lat toczyły spór o przynależność Wysp Kurylskich. Po tym, jak Rosja napadła na Ukrainę, Seagal ogłosił, że nie zrezygnuje z rosyjskiego obywatelstwa, a jeszcze potem pojechał do Donbasu, by nakręcić rzekomo dokumentalny film o tym, jak "naprawdę wygląda tam sytuacja".
Przypomnijmy, że widziano go w Ołeniwce, gdzie znajdował się tzw. obóz filtracyjny. Tam przetrzymywano i torturowano jeńców z Azowstalu, a w nocy z 28 do 29 lipca doszło do masakry; pod rosyjskim ostrzałem zginęło 53 ukraińskich żołnierzy. Rosja utrzymuje, że odpowiedzialna za to jest strona ukraińska.
Kiepskie filmy i syndrom wyparcia można jeszcze zrozumieć, ale już trudno jest ocenić, co w przypadku Stevena Seagala jest najgorsze. Bo przecież na długo, zanim został pupilkiem Putina, na jaw wychodziły bardzo niepokojące doniesienia.
Kaskaderzy, którzy z nim pracowali, otwarcie opowiadali o tym, że jest agresywny i naprawdę ich bije, zamiast markować ciosy, a Sean Connery utrzymywał, że Seagal złamał mu celowo nadgarstek. Jest też paląca kwestia przemocy seksualnej. O gwałt oskarżyła go Regina Simons, która była statystką w filmie "Na zabójczej ziemi". O molestowanie lub napaści seksualne Seagala oskarżyły aktorki Portia De Rossi, Julianna Margulies, Rachel Grant, Rae Dawn Chong, Jenny McCarthy oraz modelka Faviola Dedis. Aktor wszystkiemu zaprzecza, część spraw się przedawniła lub wypłacono wysokie odszkodowania. Ale Seagalowi zarzucano także stręczycielstwo i handel żywym towarem.
Jeśli wierzyć danym ze strony IMDb, to Seagal nie zapomniał o Hollywood, bo poza propagandowym filmem o Donbasie pracuje też nad dwoma kolejnymi filmami akcji, w tym nad drugą częścią "Nico - Ponad Prawem", który rozpoczął jego owocną hollywoodzką karierę. Może druga część definitywnie ją zakończy?