"Różowe lata 70." to na wskroś amerykański komediowy sitcom nadawany przez stację Fox przez 8 lat od 1998 roku. Serial nie ma na koncie licznych prestiżowych nagród i rzadko pojawia się w zestawieniach najlepszych produkcji tamtych lat. Mimo to seria znalazła wierne grono fanów i doczekała się aż 200 odcinków. Tym samym została jednym z najdłuższych seriali w historii nadawcy.
Na fali sukcesu przygód szóstki przyjaciół z fikcyjnego miasteczka Point Place powstał brytyjski remake serii "Days Like These". Podobną fabułę i niemal te same postaci osadzono w angielskim klimacie miasta Luton. Serial nie przyniósł jednak oczekiwanego zainteresowania, a jego emisję zawieszono w połowie pierwszego sezonu.
Furory nie zrobił także amerykański spin-off znanej produkcji - "Różowe lata 80.". Nad serialem pracowali twórcy oryginału, którzy postawili sobie za cel pokazanie blasków i cieni czasów, w których sami musieli się odnaleźć. Założyli, że widzowie będą z łatwością utożsamiać się z bohaterami rozdartymi między swoimi ideałami i marzeniami a koniecznością zarabiania pieniędzy i nadążania za nabierającym tempa światem. Tak się jednak nie stało. Krytycy zauważyli, że poruszone w serialu tematy odnoszą się do zbyt aktualnych problemów, a oglądający nie mieli czasu nabrać do nich odpowiedniego dystansu.
Na kolejną próbę odświeżenia "Różowych lat 70." czekano prawie 20 lat. 8. sezon serialu został dosadnie skrytykowany, między innymi za nietrafione rozwiązania fabularne, nawet przez najwierniejszych fanów, a twórcy uznali, że to dobry moment, aby zakończyć historię i dać zatęsknić za przyjaciółmi z Wisconsin zarówno aktorom, jak i widzom produkcji.
Po latach do Point Place wraca nie tylko niemalże cała obsada oryginalnej serii, ale również twórcy - Bonnie i Terry Turner — tym razem w towarzystwie swojej córki, Lindsey. Czy tym razem fani będą zadowoleni z tego, co zobaczą na ekranie, a powiedzenie "do trzech razy sztuka" okaże się w tym wypadku trafne? Mam cały worek przesłanek, aby być przekonaną, że tak.
"Różowe lata 90." to nie tylko powrót na ekrany kultowych postaci. Owszem, urokowi naburmuszonego Reda, ciepłej i wyrozumiałej Kitty, charyzmatycznej Donny i od lat zanurzonego w świecie Gwiezdnych wojen Erica nie da się oprzeć, jednak pretekstem powrotu znanych nam postaci nie jest wyłącznie tanie bazowanie na nostalgii widzów.
Bohaterowie wracają do produkcji, żeby pokazać nam, jak radzą sobie z upływem czasu, z którym my również musieliśmy się mierzyć od zakończenia oryginalnej serii. Celem serialu nie jest jednak wzdychanie i mruczenie z niezadowoleniem, że "kiedyś to było, a teraz to nie jest". Twórcy raczej używają cameo, aby poklepać po plecach dojrzałych dzisiaj fanów "Różowych lat 70.". Chcą zapewnić, że dorosłość nie tylko im poskąpiła odpowiedzi na wiele pytań i - jak pięknie podsumował Red - tak naprawdę wszyscy w życiu improwizujemy.
"Różowe lata 90." odcinek po odcinku zdradzają nam, co słychać u dawnych mieszkańców Point Place. Pokazują ich nieidealne, jednak szczęśliwe życia. Oswajają ze zmianami, a przede wszystkim przekonują, że chociaż czasy i rzeczywistość jest już inna, wszyscy na pewnych poziomach życia mamy bardzo podobne problemy, rozterki i wątpliwości.
Stara gwardia serialu bezapelacyjnie kradnie show. Między aktorami czuć tę samą chemię i radość z grania, co 20 lat temu. Przed włączeniem serialu uzyskanie podobnego efektu i jednoczesne trzymanie się znanej konwencji wydawało mi się niemożliwe do zrealizowania bez wtopy. A jednak. Twórcy wycisnęli z oryginalnej serii to, co najlepsze. Zachowali podobny humor, tempo, powtórzyli żarty, które miały szansę zadziałać jeszcze raz, ponownie odrealnili przedstawiony świat i podali widzom lekką, jednak momentami bardzo wzruszającą i pouczającą historię. Odrobili także lekcje i sprawili, że pierwszy sezon "Różowych lat. 90." ma szansę o wiele lepiej się zestarzeć niż poprzednia seria.
Chociaż serialowi zależało na inkluzywności i wprowadzeniu postępowych wątków, nie odarł on legendarnych postaci z przypisanych im lata temu ról, z czym mogliby nie pogodzić się widzowie. Kitty w poruszający sposób reaguje na coming out jednego z bohaterów, jednocześnie jednak nie szczędzi sobie niezręcznych uwag na temat ciała wnuczki i bez zastanowienia komentuje je w obecności rodziny. Red z kolei nie przestaje nabijać się z syna, który mimo wieku nadal fascynuje się "bajką dla dzieci", czyli uniwersum Gwiezdnych Wojen. Dzięki temu nie tylko otrzymujemy proste gagi charakterystyczne dla gatunku, ale również łatwiej możemy identyfikować się z bohaterami, którzy - jak my - doświadczają wśród bliskich na własnej skórze różnicy pokoleń.
Ze smutkiem muszę przyznać, że osoby, które nie pokochały lata temu serialu "Różowe lata 70.", raczej nie zachwycą się najnowszą produkcją Netfliksa. Kontynuacja serialu bez kontekstu może okazać się co najwyżej przeciętnym sitcomem z nieco staroświecką aurą i suchymi żartami. Nie oznacza to jednak, że w serii brakuje umiejętnie wprowadzonych nowych wątków i postaci. Chociaż muszę przyznać, że w tej kwestii można serialowi zarzucić najwięcej.
"Różowe lata 90." opowiadają o perypetiach nowej grupy nastolatków spędzających razem lato w Point Place. Trudno wymagać od nich przelotu na poziomie znanych nam postaci, jednak mimo to widać, że aktorzy również świetnie czują się ze sobą na planie. Najlepiej napisaną bohaterką okazuje się córka Formanów - Leia (Callie Haverda), która przyjeżdża do dziadków tylko na wakacje.
Dziewczyna bywa niezręczna i urocza w podobny sposób, co jej tata, jednak jest też asertywna, bystra i charyzmatyczna - to zapewne odziedziczyła po mamie. Nastolatka za wszelką cenę chce znaleźć przyjaciół oraz wprowadzić nieco kolorów do swojego dość monotonnego życia. W pogoni za upragnioną akceptacją rówieśników często staje pomiędzy kuszącą opcją "bycia cool" a pozostaniem nieidealną sobą.
Druga postać, która ma spory potencjał na przyszłość, jeżeli Netflix zdecyduje się na drugi sezon serialu, to pewna siebie, zbuntowana Gwen (Ashley Aufderheide). Dziewczyna czuje się równie mocno wyobcowana co Leia, chociaż posiada paczkę przyjaciół. Niestety brakuje w niej jej bratniej duszy, przed którą będzie mogła się w pełni otworzyć. Nastolatka zmaga się z brakiem ojca i trudną relacją z przyszywanym bratem oraz beztroską matką, która zdaje się nie wypełniać zbyt starannie swojej roli.
Z kolei serialowy Ozzie (Reyn Doi), to chłopak, obok którego widzowie nie przejdą obojętnie. Postać można albo pokochać, albo znienawidzić. Mądrala, który zawsze ma w rękawie ciętą ripostę lub celnie puentujący sytuację żart jest młodym gejem, który marzy, aby reszta świata zaakceptowała jego seksualność tak, jak zrobili to przyjaciele.
Do paczki należy także para Nate i Nikki, która wydaje mi się zbędnym dodatkiem i marnacją ekranowego czasu. Bohaterowie zostali obdarowani przez scenarzystów nijakimi cechami, a kontrast między głupkowatym chłopakiem a jego ambitną dziewczyną irytuje, a nie bawi.
Nieco cieplejsze uczucia wywołuje we mnie syn Michaela (Ashton Kutcher) i Jackie (Mila Kunis) - Jay (Mace Coronel). Chłopak wydaje się nieco bardziej złożoną postacią od swoich kolegów. Niestety nie zmienia to faktu, że powielanie dosłownych cytatów z ojca i przejaskrawione nawiązania do postaci Joey'a z "Przyjaciół" (choć trafne i ze względu na epokę nawet uzasadnione) na mnie nie zadziałały. To, co jednak najważniejsze i warte podkreślenia - żadna z postaci nie stara się być nieudolnym odpowiednikiem tych, które poznaliśmy lata temu.
Twórcom "Różowych lat 90." się udało. Posłużyli się sentymentami widzów, żeby przekazać im ważną lekcję, wprowadzili do Point Place kilka ciekawych postaci i sprawili, że uwierzyłam, iż z czasem to dla nich będę chciała włączyć Netfliksa. Świetnie oddali klimat lat 90. nie tylko dodając nieco jaskrawszych kolorów do ubrań i mieszkań bohaterów. Wielokrotnie posłużyli się autoironią, a także pokazali nam, że wehikuł czasu to wcale nie byłby cud, a lata, w których żyjemy, nie dzielą się na lepsze i gorsze - są prostu różne. Dodatkowo z czułością przekazali widzom dość prostą prawdę - każdy ma szansę odnaleźć miejsce i ludzi, do których będzie pasował lub którzy zaakceptują jego niedopasowanie.
Pierwszy sezon "Różowych lat 90." jest dostępny na platformie Netflix od czwartku 19 stycznia. Seria składa się z 10 dwudziestominutowych odcinków.