Maciej Orłoś przez wiele lat był jednym z najbardziej popularnych dziennikarzy Telewizji Polskiej. Przez ponad 25 lat prowadził "Teleexpress", a po rozstaniu z narodowym nadawcą rozpoczął działalność dziennikarską na własną rękę. W serwisie YouTube prowadzi z powodzeniem program "W Telegraficznym Skrócie". Niewielu jednak może kojarzyć, że znany dziennikarz zaczynał swoją karierę w zupełnie innej dziedzinie.
Więcej ciekawych tekstów ze świata telewizji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Już od najmłodszych lat spełniał się w aktorstwie, a konkretniej zaczynał od dubbingu. W piątej klasie szkoły podstawowej trafił na przesłuchanie organizowane przez warszawskie Studio Opracowań Filmów, podczas którego Orłoś bardzo dobrze sobie poradził. W studiu dubbingowym spędził wiele godzin, do czasu, kiedy nie pojawiła się u niego mutacja głosu. "Nigdy już nie wróciłem do dubbingu, nawet po szkole aktorskiej" – mówił w "Wysokich Obcasach".
Jako aktor zadebiutował w 1975 roku jako młody król w "Kazimierzu Wielkim". To dzięki udziale w tym filmie, udało mu się poznać Ignacego Machowskiego, którego spotkał podczas powrotu z planu. Legendarny aktor zaprosił młodego wówczas chłopaka i jego matkę na "Bal manekinów" do Teatru Ateneum. Jak wspomina Orłoś w rozmowie z Interią, to wydarzenie całkowicie zmieniło jego plany na przyszłość:
Magii teatru uległem natychmiast. W tej sytuacji szkoła teatralna wydawała się sensownym rozwiązaniem
Od tamtej pory regularnie występował przed publicznością. Razem ze swoją szkolną koleżanką Hanną Śleszyńską często brał udział w różnych kołach zainteresowań i konkursach recytatorskich. Po liceum postanowił wybrać dalszą ścieżkę kształcenia w dzisiejszej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Orłoś dostał się do niej od razu, ale błyskawicznie przekonał się, że aktorstwo nie jest tak łatwą profesją, jak mogłoby się wydawać. Ze szczegółami opowiedział o tym w rozmowie z pismem studenckim "PDF":
Byłem skołowany, nie do końca zdawałem sobie sprawę, jak duże wymagania stawia się przed studentem pierwszego roku. Pokpiłem sprawę. Niby wiedziałem, ale zachowywałem się tak, jakbym nie wiedział. (...) Ale udało się. Skończyłem szkołę, zostałem dyplomowanym aktorem, dostałem etat w teatrze. Bardzo chciałem uprawiać aktorstwo, wierzyłem w ten zawód i przez wiele lat nie wyobrażałem sobie, że mógłbym robić cokolwiek innego
Po ukończeniu ówczesnej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, zaczął grywać w filmach. Pierwszą produkcją w jego dorosłej karierze była "Hania" w reżyserii Krzysztofa Wierzbiańskiego i Stanisława Wohla. Postanowił także dalej szlifować swoje umiejętności aktorskie i podjął naukę w London Academy of Music and Dramatic Art i teatrze Eugene O'Neill Theater Center w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie w ojczyźnie występował m.in. w Teatrze Ateneum w Warszawie.
Na przełomie lat 80. i 90. jego kariera aktorska nabrała rozpędu i zbiegło się to w czasie, gdy zaczął próbować swoich sił w dziennikarstwie. Udało mu się zagrać w takich filmach, jak: "Głuchy telefon", "Ucieczka z kina Wolność", "Lista Schindlera" czy "Słaba wiara". Natomiast na ekranach telewizorów mogliśmy go zobaczyć w takich serialach, jak: "W labiryncie", "Czterdziestolatek – dwadzieścia lat później", "Plecak pełen przygód" czy "Złotopolscy".
Po pewnym czasie łączenia dwóch pasji zawodowych, doszedł do wniosku, że to nowa ścieżka rozwoju jest dla niego bardziej odpowiednia, o czym napisał w piśmie studenckim "PDF":
Kiedy moja przygoda z telewizją dopiero nabierała rozpędu, miałem ogromne wątpliwości. Bałem się, że przez ten epizod dziennikarski umknie mi aktorstwo. Rzeczywistość pokazała, że się nie myliłem. Z tym że to telewizja okazała się moją główną rolą, a aktorstwo tylko ważnym epizodem
Co ciekawe, Maciej Orłoś po latach do swojej aktorskiej przeszłości podchodzi z większym dystansem. W udzielonym wywiadzie dla Interii w 2015 roku przyznaje, że nigdy nie zostałby wielkim aktorem i nie żałuje tego, że wybrał karierę dziennikarza. Jednocześnie cały czas uważa, że studia aktorskie były ważnym etapem w jego życiu:
Nigdy nie miałem łatwości wywoływania w sobie emocji, otwierania się, uzewnętrzniania. A na tym przecież polega warsztat aktorski – instrumentem byłem ja, mój organizm, moje ciało, moje uczucia
Jednak nigdy nie porzucił do końca aktorstwa. Udało mu się wystąpić w kilku produkcjach po 2000 roku, w których zazwyczaj wcielał się w dziennikarzy lub spikerów telewizyjnych. Są to filmy, takie jak: "Haker", "Zaginiona", "To nie tak jak myślisz kotku", "Pocztówki z republiki absurdu", czy "Pitbull: Ostatni pies". W 2018 roku powrócił nawet na moment do dubbingu. Użyczył głosu postaci Chada Brentleya w filmie "Iniemamocni 2".
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.