Popularnością pobili nawet "Słoneczny patrol". Herkules nigdy nie wybaczył Xenie: Wbiłaś mi nóż w plecy

Serial "Herkules" powstał trochę przypadkiem, na fali sukcesu telewizyjnych filmów przygodowych z Kevinem Sorbo w roli głównej. Widzom tak się spodobał, że doszło do rzeczy najbardziej nieoczekiwanej: wyniki oglądalności były lepsze niż w przypadku bijącego wszelkie rekordy "Słonecznego patrolu". Zrobiło się jeszcze ciekawiej, kiedy na ekrany trafił spinoffowy serial "Herkulesa" o doskonale znanej polskim widzom Xenie. Nawrócona przez półboga ze ścieżki zła wojownicza księżniczka przebiła popularnością swojego telewizyjnego protoplastę. Sorbo miał o to pretensje jeszcze po latach od zakończenia emisji obu produkcji.

W latach 90. nikt chyba nie miał tylu zasług w krzewieniu zainteresowania grecką mitologią niż długowłosy Kevin Sorbo w płóciennej koszuli bez rękawów i brązowych skórzanych spodniach. On i oczywiście twórcy serialu, którego był gwiazdą. A za tą produkcją stały naprawdę tęgie filmowe głowy. 

Zobacz wideo Szalone lata 90. powracają? T-raperzy znad Wisły pojawili się w klipie. Przypominamy ich telewizyjną historię [MUSIMY O TYM POGADAĆ]

Producentami wykonawczymi oraz pomysłodawcami serii byli bowiem Sam Raimi - scenarzysta i reżyser kultowego filmu "Martwe zło" - oraz jego kolega i wieloletni współpracownik, producent Rob Tapert. Razem wymyślili formułę, która wyróżniała się na tle innych filmowych wcieleń Herkulesa, a zarazem przyciągnęła miliony widzów przed ekrany. Raimi i Tapert potrafili też szybko wychwycić, co ludziom podoba się najbardziej i twórczo te wątki rozwinąć, tak jak to zrobili z Xeną, która w "Herkulesie" zaczynała przecież jako "ta zła".

Herkules, kolega z podwórka

Dlaczego "Herkules" odniósł tak znaczący sukces i wynikami oglądalności przebił największe telewizyjne przeboje lat 90. takie jak "Słoneczny patrol" i "Star Trek"? Powodów jest kilka. Bohater wymyślony przez Raimiego i Taperta był nie tylko silny, umięśniony i ładny. Choć oczywiście spuszczał regularnie łomot różnym zwyrodnialcom, to miał także zaskakująco refleksyjną naturę, a zarazem sporo poczucia humoru i dystansu do siebie. W dialogach regularnie umieszczano kwestie, w których nabijał się ze swojego półboskiego pochodzenia, często też się przekomarzał ze swoim wiernym kompanem Jolaosem. 

Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Musiał być też sprytny, żeby radzić sobie z knutymi przez wyrodną macochę Herę spiskami i intrygami. Poza tym Herkules brzmiał i zachowywał się jak zwykły Amerykanin, co było jak najbardziej celowym zabiegiem. Sam Raimi w jednym z wywiadów tłumaczył:

Nie chcieliśmy pokazywać bogów wpatrujących się w mgliste jeziora i obserwujących śmiertelników z Olimpu. Zamiast tego postanowiliśmy, że nasz Herkules będzie Amerykaninem, zwykłym facetem i niekoniecznie tępym mięśniakiem. 

Twórcy dbali o to, żeby dostarczyć widzom zaskakujące zwroty akcji, interesujące przygody, rezonujące żarty, satysfakcjonujące pojedynki, atrakcyjną obsadę i odpowiednią dawkę kontrolowanej golizny. Filmowcy podkręcali, jak mogli atmosferę erotycznego napięcia. Nie brakowało scen z obnażonymi muskułami i innymi częściami ciała atrakcyjnych przedstawicieli obojga płci. Odtwórca głównej roli nawet się nieco z tego nabijał w jednym z wywiadów:

Pokonaliśmy 'Słoneczny patrol' i zdobyliśmy tytuł najpopularniejszego serialu na świecie: oglądano nas w 176 krajach. To było szalone. Kombinacja wątków akcji i pięknych kobiet - pokazywaliśmy naprawdę dużo dekoltów - sprawiła, że nazywałem to 'Słonecznym Patrolem Przed Naszą Erą'. To w sumie podsumowuje nasze show. 

Także Kevin Sorbo eksponował sporo swych wdzięków i atrybutów fizycznych, co jest o tyle ironiczne, że aktor obecnie jest osobą żarliwie religijną i konserwatywną, bardziej znaną ze swoich poglądów niż nowych dokonań filmowych. Ale dodajmy, że w jednym z odcinków jego Herkules pomagał ukrywać nowo narodzonego Jezusa przed Herodem - scenarzyści swobodnie mieszali postaci i wątki ze wszystkich możliwych mitologii i kultur, łącznie z Biblią. 

 

Miał być film, powstał serial

Kevin Sorbo nie zawsze zakładał, że zostanie aktorem. W szkole raczej myślał, że będzie sportowcem. Niemniej jakoś musiał zarabiać pieniądze na studia i robił to jako model grający w reklamach. Na początku lat 90. miał ich na koncie już ponad 150 - jedną ze słynniejszych jest ta dla Jima Beama, w której przypadło mu chwytliwe powiedzonko "This ain't Jim Beam". 

Sorbo nieźle też radził sobie w telewizji, pojawił się w kilku operach mydlanych i serialach, choć długo wydawało się, że najlepsze oferty przechodzą mu koło nosa. Miał szansę zostać Supermanem, ale wybrano zamiast niego Deana Caina. Rozważano jego kandydaturę do roli Foxa Muldera w "Z archiwum X", ale ta jak wiadomo trafiła się Davidovi Duchovnemu. Nie było też takie oczywiste, że zostanie Herkulesem - brał udział w ośmiu czy dziewięciu przesłuchaniach, zanim producenci zdecydowali się go zatrudnić.

Bo też w pierwszym filmie chcieli obsadzić w głównej roli Kevina Smitha (nowozelandzki aktor, który zmarł w tragicznym wypadku w 2002 roku, nie należy go mylić z amerykańskim reżyserem). Ten jednakże nie mógł przyjąć pracy, bo miał już inne zobowiązania zawodowe. Twórcy o nim nie zapomnieli i zaoferowali mu potem całkiem dużą rolę Aresa, boga wojny. Jako ten bohater Smith pojawił się także w "Xenie", a potem i "Młodym Herkulesie" z Ryanem Goslingiem w roli głównej. Smith grał także w "Herkulesie" rolę Ifiklesa - przyrodniego i zupełnie zwyczajnego brata Herkulesa. Żeby nie mylić go z Aresem, występował w peruce i bez brody. Smith miał tyle charyzmy i uroku, że scenarzystom trudno było jego Aresa prowadzić jako bohatera wyłącznie negatywnego, z czasem jego wizerunek się zmieniał na bardziej ambiwalentny, chwilami trudno było go nie lubić. 

Ares, Herkules i JolaosAres, Herkules i Jolaos Universal Television / Courtesy Everett Collection

Kevin Sorbo miał więc szczęście, że Smith nie dostał głównej roli. Jak się okazało, był trafnym wyborem i po pięciu filmach telewizyjnych w 1995 roku ruszyły prace na planie serialu. Trzeba aktorowi oddać, że był bardzo zaangażowany. Pracował po 14 godzin dziennie i sam nagrywał swoje kaskaderskie sceny, co wcale nie było oczywistą praktyką. Serial przyniósł mu nie tylko popularność - planie tej produkcji poznał także swoją przyszłą żonę, Sam Jenkins. Grała księżniczkę Serenę i pojawiała się w różnych odcinkach co jakiś czas.

Zaczęło się od "Herkulesa", "Xena" rozbiła bank

Wyniki oglądalności "Herkulesa" były bardziej niż zadowalające, dzięki czemu dużo łatwiej było namówić decydentów z telewizji na realizację kolejnych projektów związanych ze światem, który już przynosi im zyski. Za Robem Tapertem od lat chodził pomysł stworzenia serii o kobiecej superbohaterce. Przy okazji produkcji "Herkulesa" postanowił wykorzystać nadarzającą się szansę i taką postać wpisać w scenariusz. Okoliczności nie pozwalały jednak, by wprowadzić zarówno pozytywną, silną kobiecą postać, jak i złoczyńcę. Końskim targiem Xena została zatem pełną morderczych instynktów wojowniczką i groźną przeciwniczką Herkulesa. Jej wątek pierwotnie miał zostać rozłożony tylko na trzy odcinki i kończyć się spektakularną śmiercią niebezpiecznej amazonki.

Realizacja pomysłu zajęła blisko rok, a do tego pojawiły się problemy z obsadzeniem odpowiedniej aktorki - opisuje ranker.com. Studio miało nalegać na to, by rolę dostała Vanessa Angel. Polscy widzowie mogą ją kojarzyć z roli Lisy, tytułowej "Dziewczyny z komputera" - popularnego amerykańskiego sitcomu o dwóch licealistach, którym udaje się za pomocą komputera stworzyć piękną i inteligenta kobietę, która przez dziwny przypadek potrafi się zmaterializować w realnym świecie, a do tego dysponuje mocami podobnymi do dżina. Angel jednakże miała wyraźne problemy z opanowaniem nauki jazdy konnej i choreografii do scen pojedynków, które w przypadku wojowniczej księżniczki są nader istotnymi elementami zdjęć. Mówiło się też, że Vanessa Angel po prostu zachorowała na grypę i nie mogła w kluczowym momencie dolecieć na plan filmowy w Nowej Zelandii.

Rozważano także kandydaturę Romy Downey, która w filmie "Herkules i Amazonki" grała Hippolitę. Ta jednak w tym samym czasie brała udział w przesłuchaniach do serialu "Dotyk anioła", który premierę miał w 1994 roku. Aktorka wybrała konkurencyjną propozycję i przyjęła rolę anielicy imieniem Monica. Produkcja odniosła znaczący sukces, ale nie była to ta sama skala, co w przypadku "Xeny". 

Wojowniczka księżniczka rusza do akcji

Ostatecznie więc padło na stosunkowo nieznaną, ale bardzo charyzmatyczną Lucy Lawless, która w produkcjach o Herkulesie zagrała łącznie trzy różne postaci. W "Herkulesie i Amazonkach" wcieliła się w Lysię, a potem w serialu dwa razy pojawiła się już jako Lyla. Dopiero jednak Xena okazała się strzałem w dziesiątkę. Producenci szukali pomysłu na spin-off "Herkulesa", więc uznano, że nie opłaca się marnować potencjalnej szansy i zrezygnowano z pierwotnego planu uśmiercania tej bohaterki. Do starcia gigantów doszło, ale pod zbawiennym wpływem syna Zeusa Xena przechodzi wewnętrzną przemianę i rezygnuje z krwawych rozbojów. Wyniki oglądalności były tak wysokie, że osobny serial dostał zielone światło. 

'Xena: Wojownicza księżniczka''Xena: Wojownicza księżniczka' Universal Television / Courtesy Everett Collection

Geneza bohaterki, która zaczynała ekranową karierę jako niebezpieczna morderczyni, nie była problemem. Scenarzyści dostrzegli w tym szansę na stworzenie wiarygodnej legendy postaci i tak też moralnie oczyszczona Xena żałuje tego, że w przeszłości krzywdziła niewinnych ludzi. By odkupić przeszłe grzechy, od tej pory swoich umiejętności będzie używać, by bronić tych, którzy nie są w stanie sami tego zrobić. W rozlicznych wędrówkach towarzyszy jej wierna towarzyszka Gabrielle, która na przestrzeni kolejnych sezonów przeszła ujmującą transformację. Ze zwykłej dziewczyny ze wsi przeistoczyła się w niemniej waleczną niż Xena wojowniczkę - w tej roli wystąpiła Renee O'Connor. 

To przyjaźń czy kochanie? 

Zastosowano tu teoretycznie bardzo podobny schemat, co w "Herkulesie", ale prawdziwa natura relacji pomiędzy Xeną i Gabirelle przez lata nie została nigdy w pełni określona. Zwodzeni niedopowiedzeniami i rozlicznymi aluzjami widzowie musieli się głowić, czy są dla siebie tylko bardzo dobrymi przyjaciółkami, czy jednak kimś więcej. Co ciekawe, ich bliskość stanowiła dla telewizyjnych szefów tabu jeszcze przed premierą serialu. Rob Tapert w jednym z wywiadów wspominał:

Zanim jeszcze zaczęliśmy zdjęcia do "Xeny", nakręciliśmy trochę ujęć do czołówki serialu. Studio bardzo się martwiło, że serial będzie postrzegany jako lesbijka opowieść i nie pozwolili nam pokazywać w początkowej sekwencji Xeny i Gabrielle w jednym kadrze. 

Niemniej twórcy i scenarzyści tak łatwo nie odpuścili i te formalne ograniczenia także wykorzystali na swoją korzyść. "Był też Ares, którego uwielbialiśmy. Nie chcieliśmy odpuszczać tego bohatera i radości z opowiadania historii jego relacji z Xeną. Tak jak bardzo nam się podobało, że Xena i Gabrielle były najlepszymi przyjaciółkami i być może intymnymi partnerkami, nigdy nie chcieliśmy rezygnować z Aresa" - opowiadał dla "Entertainemt Weekly" Robert Tapert. 

'Xena: Wojownicza księżniczka''Xena: Wojownicza księżniczka' Universal Television / Courtesy Everett Collection

Widzowie jednak bardzo kibicowali związkowi dziewczyn. "Byłyśmy na początku tym zaskoczone, ale myślę, że nasi bardzo inteligentni, dowcipni i wyrafinowani scenarzyści wyłapali to dużo wcześniej niż ja" - opowiadała Renee O’Connor, która nie od razu zdawała sobie sprawę, jak duże zainteresowanie ten wątek wzbudza wśród publiczności. "Przyjaźń między Xeną i Gabrielle przekazywała ważne przesłanie o poczuciu własnej wartości, zasługiwaniu na szacunek i honorze zwłaszcza wśród ludzi, którzy czuli się zmarginalizowani. Więc ten wątek odbił się szerokim echem w społeczności LGBT" - stwierdziła z kolei sama Lucy Lawless. 

Lawless była nie tylko twarzą serialu, miała też spory wpływ na kształt scenariusza. Do dziś ekipa zachwala jej poczucie humoru i przyznaje, że aktorka często wymyślała już na planie gagi i powiedzonka nie tylko dla swojej bohaterki. 

Zazdrosny Herkules 

"Xena" okazała się sukcesem jeszcze większym niż "Herkules". Pierwszy sezon nowego serialu wyszedł w 1995 roku, a już druga seria okazała się najpopularniejszym amerykańskim programem telewizyjnym. Krytycy wychwalali produkcję za silną kobiecą protagonistkę, a wokół tytułu narodziła się zaangażowana społeczność fanowska. Fenomen Xeny tylko rósł - nawet Quentin Tarantino opowiadał w wywiadach, że był wielbicielem serialu, co w jakiejś części znalazło odzwierciedlenie w jego filmach. Zatrudnił przy "Kill Billu" długoletnią dublerkę Lawless, a także zawodową kaskaderkę. Siła oddziaływania postaci była taka, że o wojowniczej księżniczce powstały potem setki, jeśli nie tysiące artykułów, podcastów, komiksów czy gier.

W wydanej w 2004 roku książce "Hercules The Legendary Journeys - An Insider's Guide to the Continuing Adventures" autorstwa Roberta Weisbrota ujawniono, że Kevin Sorbo był zazdrosny i coraz bardziej poirytowany tym, że "Xena: Wojownicza księżniczka" odnosi większe sukcesy niż jego serial. 

Lucy Lawless jako XenaLucy Lawless jako Xena Universal Television / Courtesy Everett Collection

W 2001 roku aktor w wywiadzie z "Newsweekiem" próbował serię zdyskredytować choćby tym, że jego zdaniem uderzała w rodzinne wartości. "Ten serial dwie rzeczy różniły od 'Herkulesa': po pierwsze, mocno eksplorowali wątki lesbijskie, jak wszyscy wiedzą. To był też bardzo brutalny serial, dużo bardziej niż mój" - stwierdził. Narzekał także: "'Xena' zabrała mi wszystkich reżyserów, połowę scenarzystów - przenieśli wszystkich, żeby pracowali nad tamtym serialem. Zabrali mi połowę ekipy! To trochę wkurzyło ludzi, w tym i mnie. Zastanawiałem się, dlaczego wbili nam nóż w plecy, skoro to dzięki mojemu serialowi powstał ten drugi?" - przypomina portal Indiwire.

Te zarzuty niekoniecznie jednak miały pokrycie w rzeczywistości, bo nie doszło do żadnego masowego eksodusu ekipy. Faktycznie było od dwóch do czterech scenarzystów i reżyserów, którzy pracowali przy obydwu projektach. Podobnie było jednak w przypadku wspomnianego już wcześniej serialu "Młody Herkules", w którym główną rolę grał młody Ryan Gossling. Ba, przy nadawanym od 1998 do 1999 roku pracowała grupa osób, które naprzemiennie uczestniczyły także w produkcji "Xeny" i "Herkulesa". Na tamten serial Sorbo jednak nie narzekał.

 

Problemy zdrowotne

"Herkules" na antenie utrzymał się do 1999 roku. Poza pięcioma filmami telewizyjnymi powstało ostatecznie sześć sezonów składających się ze 111 odcinków. Z czego ten ostatni był zdecydowanie najkrótszy - miał tylko osiem epizodów. Dlaczego serial skasowano raczej przedwcześnie? Wersje różnią się w zależności od tego, kto tłumaczy sprawę. Kevin Sorbo utrzymuje, że problemem nie była oglądalność, a kwestie kontraktowe. Studio miało chcieć nakręcić jeszcze trzy sezony, aktor nie chciał się na to zgodzić, bo miał na widoku rolę w "Andromedzie". Ostatecznie negocjacje zostały zerwane. Z kolei w książce Roberta Weisbrota można przeczytać taką wypowiedź Roba Taperta:

Byłem bardzo zaskoczony, że studio nie chciało dokończyć tego sezonu 'Herkulesa'. Ale Kevin był bardzo nieszczęśliwy i opowiadał w wywiadach bardzo dużo złych rzeczy o wszystkich. Zdenerwował ludzi z działu sprzedaży - tych, z którymi nie należy nigdy zadzierać. Myślał, że nie pokazują jego zdjęć na billboardach i nie reklamują jego serialu, bo zwracają więcej uwagi na Xenę. 

Mówi się też o tym, że studio nie przystało na finansowe wymagania aktora, ale ten stanowczo takim doniesieniom zaprzecza. Należy też pamiętać, że Sorbo w trakcie zdjęć do serialu poważnie zachorował. Rola była fizycznie wymagająca, a on jako osoba bardzo fizycznie sprawna początkowo ignorował powracające symptomy, takie jak mrowienie w ręce i piekący ból oka.

W przerwie pomiędzy czwartym i piątym sezonem liczący sobie wtedy 38 lat aktor trafił do szpitala po poważnym ataku. Wykryto u niego tętniaka, który doprowadził do powstania setek zakrzepów w kończynie - część z nich przedostała się do mózgu. W 1997 roku Kevin Sorbo przeszedł trzy udary i groziła mu amputacja lewej ręki. Ostatecznie powikłania ograniczyły się do tego, że stracił w 10 proc. wzrok. Przez jakiś czas był także sparaliżowany - musiał się na nowo nauczyć chodzić. Przez lata był też bardzo osłabiony, ale udało mu się skutecznie przejść rehabilitację.

Produkcja serialu robiła, co mogła, by ułatwić mu powrót do pracy. Przepisano część scenariuszy, wprowadzono sporo dodatkowych wątków i gościnnych występów aktorów, którzy mieli odciążyć kuracjusza. Trudno jednak się dziwić, że Sorbo nie był w najlepszej kondycji psychicznej, co może tłumaczyć pogarszające się relacje z producentami.

"Przez dwa lata żyłem w piekle, dopiero potem zacząłem znowu czuć się sobą. Każdy neurolog, który mnie badał, mówił mi, że mam szczęście, że żyję" - opowiadał już po latach, bo w tamtym czasie swoją chorobę utrzymywał w ścisłej tajemnicy. Panicznie bał się opowiadać publicznie o tym, co go spotkało. Prawdę wyznał dopiero po kilku latach - wydał autobiografię "True Strength", w której opisał swoją chorobę. 

Dziedzictwo Herkulesa i wojowniczej księżniczki 

"Herkules" i "Xena" nie były produkcjami wysokobudżetowymi, co doskonale widać na ekranie zwłaszcza po latach. Ale czego brakowało w budżecie, twórcy nadganiali pomysłowością. Filmowcy nie udawali też, że chodzi im o coś innego, niż zapewnienie widzom przyzwoitej rozrywki. Bawili się konwencjami i nie bali popadać w przesadę, często robiąc to z premedytacją. Co prawda niektórym purystom kulturowym skóra cierpnie, kiedy widzą, jak nonszalancko i dowolnie scenarzyści traktowali mitologiczne źródła, radośnie mieszając wszystko ze wszystkim. Efekty specjalne dziś mogą tylko bawić, ale w środku lat 90. były na bardzo przyzwoitym poziomie i niewątpliwe wprowadziły nowy standard.

 

Istnieje spora szansa, że niejeden dzieciak zasiadł dzięki nim nad jakąś książką, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. W dodatku "Xena" - mimochodem i niechcący - skutecznie zapisała się w annałach popkultury dzięki temu, jak świadomie poprowadzono główną bohaterkę, która z woli widzów została ważną rzeczniczką ludzi w telewizji wcześniej pomijanych i w ogóle wówczas niereprezentowanych. To była cicha rewolucja.   

Trudno też uciec od refleksji, że ekipa kręciła w Nowej Zelandii "zanim to było modne" i trafił tam ze swoim "Władcą Pierścieni" Peter Jackson. Śmiało można uznać, że ten duet herosów skutecznie spopularyzował trend na fantasy i zapoczątkował całą serię podobnych seriali i filmów. Jeszcze w latach 90. przecież Disney sięgnął po historię Herkulesa i opowiedział ją po swojemu - to o czymś świadczy. Kto wie, czy bez fenomenu "Herkulesa" i "Xeny" po latach mogłaby powstać taka "Gra o tron"?

Więcej o: