"Familiada" od blisko 30 lat cieszy się niesłabnącą popularnością wśród widzów. Za sukces teleturnieju odpowiada w głównej mierze prowadzący, Karol Starsburger. Dopiero niedawno wyszło na jaw, że rolę gospodarza programu planowano powierzyć innemu aktorowi.
Karol Strasburger zyskał rozpoznawalność za sprawą programu "Familiada", z którym jest związany od samego początku. Niemal od razu zdobył sympatię widzów za sprawą swojej charyzmy i specyficznego poczucia humoru. Jak sam przyznaje, kluczem do sukcesu jest po prostu bycie autentycznym. — Na początku czułem tremę, myślałem, że rolę gospodarza mogę grać. (…) Wkrótce zrozumiałem, że to nie jest dobre rozwiązanie. Muszę być po prostu sobą — wspominał w jednym z wywiadów gospodarz teleturnieju.
Jak się okazało, słynne suchary, którymi Starsburger rozpoczyna każdy odcinek "Familiady", były również jego osobistym pomysłem. Początkowo opowiadane dowcipy były pisane przez zatrudnionych w tym celu specjalistów. Niestety kawały nie przypadły do gustu prowadzącemu i odrzucił każdą z propozycji. — Poszedł na róg ulicy, kupił małą broszurkę z kawałami, zaczął je opowiadać na antenie, a cała Polska zaczęła się śmiać — wspominał producent programu, Ryszard Krajewski, w rozmowie z Wirtualnymi Mediami.
Choć dziś trudno wyobrazić sobie w roli prowadzącego kogoś innego, to początkowo tę funkcję miał pełnić inny aktor. Gospodarzem "Familiady" miał zostać uwielbiany przez widzów gwiazdor znany z takich produkcji jak "Złotopolscy" czy "Daleko od noszy", Paweł Wawrzecki. Niemal w ostatniej chwili reżyser wpadł na pomysł, by jednak zaproponować współpracę Karolowi Strasburgerowi. — Pierwotnie "Familiadę" miał prowadzić Paweł Wawrzecki. Reżyser podsunął mi jednak pomysł, aby był to Strasburger. Okazało się, że to był idealny pomysł, brylantowa myśl — zdradził Krajewski.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.