Blake Shleton był związany z programem NBC "The Voice" od samego początku. Niedawno ogłosił, że w 23. edycji show zasiadł na jurorskim fotelu po raz ostatni, informując tym samym, że po 12 latach kończy karierę trenera w popularnym talent show. Jego decyzja podzieliła fanów, a oficjalne powody rezygnacji dla wielu okazały się nie być przekonujące.
Gdy Blake Shelton ogłosił, że odchodzi z "The Voice", fani byli w szoku, w końcu z programem był związany od 12 lat. Jak się okazuje, pierwsze myśli o rezygnacji z roli trenera pojawiły się już kilka lat temu. W wywiadzie, którego muzyk udzielił ostatnio "Today Show", wyznał, że już przed pandemią planował odejść z produkcji, lecz niespodziewana i w dodatku niepewna sytuacja na świecie zmusiła go do odłożenia tej decyzji w czasie. — Z powodu COVID-u nie chciałem odejść z programu i zostawić wszystkich w niepewności. Uznałem, że to show zmieniło moje życie i zostanę tutaj, dopóki świat nie wróci do normalności — wyjaśnił w rozmowie, dodając jednocześnie, że nie odchodzi z programu, by realizować inne projekty, lecz po to, by zaznać odpoczynku i trochę zwolnić tempo. — Trochę "niczego" będzie całkiem niezłe — twierdził muzyk.
Jednak nie wszystkich przekonały tłumaczenia gwiazdora country. Jak podaje serwis Radar Online, powodem odejścia Sheltona z "The Voice" była napięta atmosfera na planie produkcji. Podobno za kulisami miały miejsce różne spięcia pomiędzy trenerami, a także padały oskarżenia o rasizm. Do kłótni dochodziło również między wokalistą a jego żoną, Gwen Stefani, która także jest trenerką popularnego show. Ponadto napięty harmonogram programu wykluczał Sheltona z koncertowania, gdyż dni zdjęciowe często pokrywały się z datami zaplanowanych koncertów. W pewnym momencie gwiazdor zrozumiał, że musi pożegnać się z talent show, by robić to, co naprawdę kocha, czyli muzykę.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.