Dlaczego pierwsza Alinka z "Miodowych lat" zniknęła? "Nie zrezygnowałam z grania"

Agnieszka Pilaszewska zaskarbiła sobie sympatię publiczności jako Alina, żona nieco narwanego tramwajarza Karola Krawczyka z kultowego sitcomu "Miodowe lata". Aktorka niespodziewanie zniknęła z produkcji w 2001 roku - zastąpiła ją Katarzyna Żak. Widzom trudno do dziś się z tą zmianą pogodzić, a kulisy odejścia Pilaszewskiej przez lata owiane były tajemnicą.

Pierwszy odcinek serialu komediowego "Miodowe lata" widzowie zobaczyli dokładnie 13 października 1998 roku. Choć scenariusz opierał się na amerykańskim formacie sitcomu "The Honeymooners", twórcom udało się opowieść o dwóch sąsiadujących ze sobą małżeństwach tak dobrze osadzić w polskich realiach, że widzowie pokochali bohaterów.

Zobacz wideo Cezary Żak nie znosi grywać z żoną! Kryzysy w małżeństwie. "Dzwoni do mnie mama"

Dlaczego zmienili Alinkę w "Miodowych latach"?

Fabuła kręciła się wokół przyjaźni warszawskiego tramwajarza Karola Krawczyka (Cezary Żak) i jego żony Aliny (Agnieszka Pilaszewska/Katarzyna Żak) z ich sąsiadami, małżeństwem Norków. Tadeusz Norek (Artur Barciś) to wiecznie głodny i pełen uroku osobistego pracownik miejskiego zakładu kanalizacji, a jego żona Danuta (Dorota Chotecka) to kobieta asertywna, nieco władcza, a zarazem najlepsza przyjaciółka Aliny. Wszyscy mieszkają w tej samej kamienicy na Woli i mierzą się z najróżniejszymi życiowymi perypetiami.

Dużą zaletą serialu było to, że nagrywano go z udziałem publiczności w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Ekipa używała obrotowej sceny, dzięki czemu możliwa była szybka zmiana scenografii pomiędzy kolejnymi scenami. Ostatecznie powstały 143 odcinki produkcji, a także sześć specjalnych epizodów i dwa reportaże. Emisję zakończono 20 grudnia 2003 roku. W 2004 roku ruszyły także "Całkiem nowe miodowe lata", ale te miały już tylko jeden sezon i emitowano je od września do grudnia.

Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Dla wielu widzów serial stracił na uroku, kiedy zniknęła z planu grająca Alinkę Agnieszka Pilaszewska i zastąpiła ją Katarzyna Żak - prywatnie prawdziwa żona Cezarego Żaka. Nagła zmiana nie została dokładnie wytłumaczona widzom, zaczęły się więc spekulacje. Niektórzy twierdzili, że takiej zmiany domagał się wręcz Cezary Żak. Obsada i twórcy nigdy szczególnie otwarcie nie komentowali tej zmiany, co tylko podsycało wszelkie domysły.

Widzowie snuli różne teorie. Jak czytamy na Filmwebie, zdaniem części z nich powodem odejścia aktorki był coraz gorszy poziom scenariuszy. "Fakty łączą się w dość logiczną całość, jeśli przestudiujemy listę odcinków oryginalnych i listę odcinków dopisanych przez polskich twórców. 'Własne' scenariusze były po prostu kretyńskie i nieśmieszne. Poziom pisania scenariuszy spadł dramatycznie i jeśli Pilaszewska odmawiała dalszej gry w serialu mniej więcej właśnie po tym, gdy skończył się oryginał, to sprawa jest oczywista i podjęła bardzo dobrą decyzję" - snuje swoją teorię jeden z użytkowników forum. "Obecnie lecą powtórki na Polsacie 2, miałem trochę czasu do analizowania i po 50 odcinkach po prostu nie da się już tego oglądać. Zwyczajnie zabawne postacie Krawczyków i Norków stały się po prostu kretyńskimi postaciami z IQ ameby. Alinka z kochającej i sympatycznej żony z błyskotliwymi ripostami stała się wiecznie rozgoryczoną zrzędą, która już tylko wyłącznie warczała na Karola. Nie dało się jej lubić" - argumentuje.

"Mam dokładnie to samo zdanie, że 'własne' scenariusze Miodowych Lat były durne. Niektóre odcinki były lepsze, inne gorsze, ale wszystkie odstawały od tych opartych na amerykańskim scenariuszu. Widać, że były robione na szybko i postacie odarto z osobowości" - przytakuje kolejna osoba.

Sama Agnieszka Pilaszewska dopiero po latach w wywiadzie z "Plejadą" wypowiedziała się na ten temat:

Nie zrezygnowałam z grania w 'Miodowych latach', żaden aktor nie może sobie pozwolić na zerwanie kontraktu. Myślenie, że jest inaczej, jest naiwne. Nie wracajmy do tego, bo do niczego nas to nie doprowadzi. To wydarzyło się 25 lat temu. Jesteśmy z Cezarym Żakiem w dobrych relacjach. Uwielbiałam spędzać z nim czas i nic się nie zmieniło. Amen.

Przyznała też, że łączenie pracy na planie sitcomu z etatem w Teatrze Ateneum sprawiało, że miała mało czasu dla swojej córki: "Wychodziłam z domu o 9, a wracałam po 22. Widziałam moją malutką córeczkę tylko rano i w nocy. Prześladowała mnie myśl, że to dla niej trudne. Tak naprawdę to dla mnie było trudne! Ta myśl, że zajmuję się karierą w sposób bezwzględny. Można tak pracować dwa tygodnie czy trzy miesiące, ale dwa lata to bardzo długi czas w życiu dziecka. Maciejewski jest świetnym ojcem, pomagała nam niania, ale miałam ogromne wyrzuty sumienia. Równowaga między życiem a pracą została zachwiana" - opowiadała.

Artur Barciś z kolei na swoim forum tłumaczył jednemu z widzów, dlaczego to Katarzyna Żak przejęła rolę Alinki i zdecydowanie zdementował doniesienia, że doszło do tego z inicjatywy Cezarego Żaka:

Po raz tysięczny powtórzę, że to nieprawda. Pan Żak był akurat przeciwny. Polsatowi wyszło po prostu, że zabawnie będzie, jak żonę Karola (skoro nie ma innego wyjścia) zagra żona Cezarego, bo przypadkowo jest też aktorką.

"To była bardzo dramatyczna i trudna decyzja. Kontynuowanie serialu z Agnieszką Pilaszewską było niemożliwe (o czym nie chcę pisać) i Polsatowi wydało się, że jeśli żonę Karola zagra żona aktora grającego główną rolę, to będzie najwłaściwsze wyjście z sytuacji. Wyszło, jak wyszło, ale i tak uważam, że Kasia zachowała się bardzo bohatersko, podejmując wyzwanie."

Już o pracy z samą Agnieszką Pilaszewską napisał:

Nie ujmując nic z talentu 'pierwszej Alinki', ma bardzo trudny charakter, więc z drugą pracowało się lepiej. Wielokrotnie deklarowała, że nie chce już grać w serialu i producenci przychylili się do jej prośby.

Pilaszewska niemniej zachwala teraz pracę nad "Miodowymi latami". "Na planie było cudownie, sympatycznie. Publiczność, która przychodziła na nagrania odcinków, żywiołowo na nas reagowała, to nas uskrzydlało! (...) Dużo się śmialiśmy w tej pracy - uwielbiałam to!" - opowiedziała w wywiadzie.

Agnieszka Pilaszewska od lat spełnia się zawodowo także jako scenarzystka. Jej pierwszym dużym przebojem był zrealizowany przez TVN serial "Przepis na życie" z m.in. Magdaleną Kumorek, Piotrem Adamczykiem, Dorotą Kolak, Aleksandrą Radwańską, Borysem Szycem, Mają Ostaszewską, Dominiką Gwit i Edytą Olszówką w obsadzie. Z reżyserem Michałem Rogalskim pracowała także nad produkcją "Sama słodycz", a na pisarskim koncie ma także pracę przy serialach takich jak "Ultraviolet" i "To musi być miłość". W 2022 roku Netflix pokazał jej autorski projekt "Gry rodzinne". O pracy scenarzystki opowiedziała więcej w wywiadzie z Gazeta.pl:

Scenarzysta to samotny zawód i to mi odpowiada. Pisałam kiedyś z całkiem dużym zespołem dla dużej stacji. Było bardzo przyjemnie, nawet miałam szefa, którego uznawałam za szefa i chętnie słuchałam jego uwag. Ale jednak uważam, że samotne pisanie to jest to. To szczęście mieć szansę na realizację swojego autorskiego projektu bez zewnętrznych ingerencji, bez dokooptowania innych scenarzystów itd.
Często scenariusze, które powstają w zespołach, są kompromisem osiągniętym między gustami i zamierzeniami wszystkich członków zespołu. Czasami ten kompromis nie służy samemu produktowi, nie jest dobry ani dla widzów, ani dla twórców. A kto nie ryzykuje, ten nie jedzie.

O swoich doświadczeniach zawodowych powiedziała nam także: "Jestem aktorką pokorną i nigdy nie miałam wymagań, żeby zagrać wszystkie ważne role dramaturgii światowej i polskiej. Aktora określa jego typ fizyczny i mam świadomość tego, jakim typem fizycznym przez całe życie byłam i do czego mnie to predestynowało. Wiem też - albo mi się wydaje, że wiem - na jakiej zasadzie robi się obsady i wybiera się aktorów, jak często rzeczywisty typ fizyczny aktora musi iść w parze z tym, co jest zapisane w scenariuszu. Jestem na scenie od 36 lat - właśnie dostałam nagrodę jubileuszową - wiem, na czym polega mój zawód i to jest bardzo przyjemne uczucie".

Widzowie mogli ją także zobaczyć m.in. w zrealizowanym przez oscarowego twórcę serialu "The Eddy", gdzie zagrała matkę postaci granej przez Joannę Kulig. "Jesteśmy z Asią bardzo dobrze ułożone i jako profesjonalistki starałyśmy się nie nadużywać sytuacji, że nikt nas nie rozumie. To byłoby nieeleganckie. Zresztą ta produkcja była tak wspaniale zorganizowana, że zanim weszłyśmy na plan filmowy, żeby tę scenę zagrać, odbywała się bardzo drobiazgowa próba z reżyserką, producentem wiodącym, z operatorem i jego ekipą, z kierownikiem planu. Oni wszystko wiedzieli, my wszystko wiedziałyśmy i miałyśmy pełną dowolność w tym, jak chcemy to zagrać - wszystko służyło twórczej pracy. To była dzika przyjemność. Kiedy doszło już do realizacji sceny, nie było żadnych powodów, żeby się denerwować, żeby jeszcze zadawać jakieś głupie pytania. Wszystkim szalenie zależało na naturalności bycia w przestrzeni tej historii i planu. To był plan marzenie. Często sobie o nim myślę, żeby nim się pocieszyć, albo kiedy zadaję sobie pytanie, dlaczego jeszcze jestem aktorką" - wspomina doświadczenia z planu międzynarodowej produkcji Netfliksa.

Więcej o: