Za hajs starych baluj? Nie tym razem, w nowym programie TVN nastolatkowie muszą zadbać o całą rodzinę

"Superniania" i "Surowi rodzice" był hitami, ale budziły kontrowersje. Czy tak samo będzie z nowym programem "Nastolatki rządzą... kasą", który 14 marca debiutuje w TVN? Widzieliśmy pierwszy odcinek.

Domowym budżetem zawiadują rodzice, a co stałoby się, gdyby tę odpowiedzialność przekazać nastolatkom? Takie pytanie zadali sobie twórcy nowego programu TVN i postanowili spróbować na nie odpowiedzieć. W każdym z 10 odcinków nastolatek przejmuje kontrolę nad finansami całej rodziny i decyduje, na co idą pieniądze z domowego budżetu. Nie ma tu żadnej ściemy - bohaterka lub bohater naprawdę dostaje do ręki tyle, ile do dyspozycji co miesiąc mają rodzice, a ci ostatni na kilka tygodni nie mają prawa weta. Wsparciem dla nastolatków i ich bliskich w trakcie programu jest pedagog, nauczyciel z wieloletnim doświadczeniem, Marcin Józefaciuk.

Zobacz wideo [AUTOPROMOCJA] Weronika Anna Marczak: Scena okresu była wyproszona przez fanów

W pierwszym odcinku poznajemy rodzinę Kornelii mieszkającą pod Szczecinem. Piętnastolatka jest fanką anime, fantastyki i muzyki metalowej, mieszka w domu z mamą, tatą i młodszym bratem. To dość zamożna, fajna rodzina. W ciągu 45 minut widzowie zobaczą, w jaki sposób wyda 15 tysięcy złotych, które stanowią miesięczny budżet domowy.

Dzieciaki rządzą... kasą - bohaterowie pierwszego odcinkaDzieciaki rządzą... kasą - bohaterowie pierwszego odcinka PIOTR ZAGIELL

W programie "Nastolatki rządzą... kasą" prowadzący nie jest do końca prowadzącym, a jedynie wsparciem. W przeciwieństwie do "Superniani", gdzie Dorota Zawadzka twardą ręką uczyła rodziców (szczególnie z dzisiejszej perspektywy dyskusyjnych) zasad postępowania z dziećmi, a dzieci ich egzekwowania, tu Józefaciuk jest tylko wsparciem dla nastolatków i ich bliskich. Nikt też nie musi się wyprowadzać z domu jak w "Surowych rodzicach", choć zamiana ról może być niemniejszą rewolucją niż trafienie "niegrzecznego" nastolatka do rodziny zastępczej.

Trzeba przyznać, że 15 tysięcy to dla wielu dorosłych będzie duża kwota. Jak z takimi pieniędzmi poradzi sobie nastolatka? Nie będzie raczej spoilerem informacja, że zdarzy jej się zaszaleć i nie zawsze rodzice będą zadowoleni z jej wyborów.

"Dzieciaki rządzą... kasą" nie jest nastawiony na kontrowersje. To, co mnie ujęło w trakcie oglądania tego odcinka, to sposób, w jaki ojciec rozmawia ze swoją dorastającą córką - potrafi przyjść i pogadać o uczuciach, przyznać się do błędu. Dla wielu osób to może być przykład, jakiego wcześniej nie obserwowali. Zobaczymy też mamę, która chce być dobrą opiekunką dzieci, a z tym wiążą się niepokoje: czy dziecko w tym wieku może samo wychodzić? Czy można pozwolić mu na większą odpowiedzialność?

To są pytania, które z pewnością zadaje sobie wielu widzów mających dzieci. Te 15 tysięcy w pierwszym odcinku wydają się pretekstem do pokazania tego, że 15-latki to ciągle dzieci, ale zostały już tylko trzy lata na to, by pomóc im stać się odpowiedzialnymi dorosłymi, którzy wcześniej niż się wydaje, będą musieli żyć samodzielnie, bez parasola ochronnego rodziców. Fajnie, że znalazło się miejsce do zaadresowania takich wątpliwości. 

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Wiadomo, że takie programy oglądamy przede wszystkim dla konkretnych historii i rozrywki, ale miałam nadzieję, że autorzy programu poświęcą trochę więcej miejsca na edukację ekonomiczną, z którą w naszym społeczeństwie nie jest najlepiej. O ile fajnie pokazać na przykładzie, jak zaskoczyć może nastolatka to, ile rodzice muszą wydawać, płacąc rachunki, przydałoby się przemycić może trochę wiedzy nie tylko na temat dawania dzieciom więcej swobody i zaufania, ale także pokazać widzom, jak można rozmawiać z dziećmi o pieniądzach i uczyć ich mądrego podejścia do budżetu. Bo z tym i pełnoletni ludzie nierzadko mają problem. 

Premiera pierwszego odcinka "Dzieciaki rządzą... kasą" 14 marca o 21:35 w TVN.

Więcej o: