Pierwszy sezon "The Last of Us" za nami. Ostatni odcinek hitowego serialu HBO obejrzała rekordowa liczba widzów. Serial zebrał podczas trwania świetne recenzje, a krytycy zgodnie twierdzą, że jest to najlepsza adaptacja gry, jaka pojawiła się dotąd na ekranie. Najczęstszym zarzutem wobec twórców jest zredukowanie scen z zarażonymi do minimum oraz częste odchodzenie od głównego wątku - zdaniem niektórych - w kilku przypadkach zbędne.
Swoje uwagi na temat serialu zamieścił w sieci także Rainn Wilson, amerykański aktor znany z roli Dwighta Schrute'a w "The Office". Artyście nie spodobał się ósmy odcinek serii, w którym poznaliśmy kaznodzieję kanibala Davida (Scott Shepherd).
W serialu David wykorzystuje strach, niepewność i uległość społeczności, aby sprawować nad nią kontrolę. Psychopatyczna postać opiera swoje działania na dostosowanej do swoich potrzeb interpretacji Biblii i zasłania się religią.
Wilson uważa, że postać jest dowodem na to, że w Hollywood panują antychrześcijańskie nastroje.
Gdy tylko David z "The Last of Us" zaczął czytać Biblię, wiedziałem, że będzie strasznym złoczyńcą. Czy w jakimś obrazie może pojawić się kiedyś kaznodzieja, który jest naprawdę kochający i życzliwy? - ubolewa Wilson.
Kiedy wypowiedź aktora poniosła się do sieci, a nawet trafiła na antenę Fox News, Wilson podkreślił, że sam nawet nie jest chrześcijaninem, zaznaczając, że to jego obiektywna obserwacja. Gwiazdor jednocześnie przyznał, że brak rozdziału państwa od kościoła jest szkodliwa.
Prawdą jest, że koalicja ewangeliczno-polityczna wyrządza naszemu krajowi ogromne szkody. Cenzura książek, brak wolności, zaprzeczanie nauce, groteskowe postawy anty-LGBTQ+ - wymienia Wilson.
Jednak większość znanych mi chrześcijan to życzliwi, tolerancyjni, kochający ludzie, którzy starają się uczynić świat lepszym miejscem. Również powinni mieć swoją reprezentację - dodaje aktor.
Warto w tym miejscu zauważyć, że obecność w serialu postaci Davida nie powinna być odbierana jako próba zdyskredytowania chrześcijaństwa, bo to zdecydowanie zbyt duży skrót myślowy. Owszem, w odcinku mężczyzna jest wyraźnie prezentowany jako oprawca, manipulator i psychopata. Przyznaje jednak, że nie był wierzący przed apokalipsą, a twórcy rysują nam jego wiarę jako sposób na wykorzystanie strachu i słabości społeczności do skuteczniejszego sprawowania nad nią władzy. Religia jest tutaj tylko środkiem, którego używa do swoich celów - nie źródłem jego zła.
Narracja serialu wyraźnie wskazuje, że karygodne praktyki Davida nie wzięły się z przynależności religijnej, ale poważnych zaburzeń psychicznych. Oprócz tego przestrzega przed ślepym podążaniem za każdym, kto potrafi celnie cytować Biblię, co jest cenną wskazówką szczególnie dla chrześcijan. Nie ocenia religii i ogółu jej wyznawców a przywódców, którzy wykorzystują zaufanie wiernych i swoją pozycję do niecnych czynów. Pokazuje, że szczególnie w kryzysowych sytuacjach należy postawić na chłodny osąd.