Cee Lo Green, a właściwie Thomas DeCarlo Callaway to wokalista i raper. Z producentem Danger Mousem tworzył duet Gnarls Barkley znany z utworu "Crazy". W latach 2011-2013 artysta był trenerem w amerykańskiej odsłonie "The Voice". Po czterech sezonach pożegnał się z programem.
Znany raper wziął udział w imprezie dedykowanej zmarłemu koledze z branży - Shawty'emu Lo. Gwiazdor chciał zapewnić sobie spektakularne wejście na wydarzenie, dlatego wjechał do pomieszczenia na koniu. Zwierzę było przerażone tłumem, hałasem oraz migoczącymi światłami. Kiedy obsługa próbowała je uspokoić, doszło do wypadku.
Wystraszony koń szarpał za lejce, a kopyta ślizgały mu się po kafelkach. Nic dziwnego, że zestresowane zwierzę nie było w stanie utrzymać równowagi i w pewnym momencie zrzuciło rapera z grzbietu, co mogło skończyć się tragicznie. Na szczęście gwiazdor uniknął poważnych obrażeń. Niewątpliwie jednak ucierpiał koń, który przeżył traumę.
Nagranie z imprezy szybko trafiło do sieci i zostało skomentowane przez oburzonych widzów. Rapera skrytykowano za brak odpowiedzialności i narażenie na stres niewinnego zwierzęcia oraz stworzenie zagrożenia dla innych uczestników imprezy. Komentarz na temat skandalicznego zachowania Cee Lo wystosowała również PETA.
Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że hałaśliwa, zatłoczona impreza, gdzie znajdziemy śliskie podłogi i stroboskopowe światła, to nie miejsce dla konia. To wszystko może wzburzyć bezbronne zwierzę. Jeśli Cee Lo uderzył się w głowę upadając, mamy nadzieję, że upadek uaktywni w nim nieco rozsądku i współczucia - cytuje organizację PETA serwis TMZ.
PETA ma nadzieję, że nikt nie pójdzie w ślady rapera, a wszyscy w swoich decyzjach będą kierowali się zdrowym rozsądkiem, życzliwością oraz spokojem zwierząt - dodaje organizacja.
Gwiazdor również skomentował zajście, jednak nie czuje się winny temu, co się stało. Cee Lo zapewnił, że przed wydarzeniem podjął wszystkie środki, aby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo na imprezie. Raper nie przeprosił za zachowanie, stwierdził, że "wyszło, jak wyszło". Dodał również, że nikomu nic się nie stało.