Skąd się biorą dzieci? Fantazja uczestników "Familiady" pokonała nawet Strasburgera

Teleturnieje obfitują w zabawne sytuacje i wpadki. Najlepszym przykładem może być "Familiada", której format wręcz prowokuje do śmiesznych momentów. Tak było i w tym przypadku, gdy uczestnicy musieli odpowiedzieć na pytanie: skąd się biorą dzieci? Nie zabrakło fantazji.

"Familiada" w polskiej telewizji emitowana jest od 1994 roku i w ciągu 29 lat emisji, w teleturnieju zdarzyło się mnóstwo wpadek i zabawnych sytuacji. Karol Strasburger słynie z sypania żartami jak z rękawa, a uczestnikom przydarzają się zapadające w pamięć niezręczne i nieco fantazyjne odpowiedzi. Przykłady można mnożyć, a to jeden z nich.

Zobacz wideo Rekordy polskiej telewizji. "Wielka gra" była nadawana 44 lata

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

"Familiada": skąd się biorą dzieci? "Wszystko wiemy na ten temat", ale nie do końca

W jednym z odcinków "Familiady" pojawiło się pytanie, które nierzadko wywołuje u rodziców poważny ból głowy. – Wszystko wiemy na ten temat – skwitował Karol Strasburger. Uczestnicy musieli zgadnąć, jak rodzice odpowiadają na pytania dzieci, skąd się wzięły. Najszybciej przycisk uruchomił Łukasz, który zasugerował przyniesienie przez bociana. Nie była to najwyżej punktowana odpowiedź, więc swoich sił spróbował kolejny uczestnik, Grzegorz. Mężczyzna postawił na szczerość i wskazał "brzuszek mamy". To okazało się trafnym wyborem, a pytanie przeszło na jego drużynę.

Dzieci od sąsiada, z komina czy ze szpitala? Gracze "Familiady" nie mogli sobie poradzić z pytaniem

Kolejna uczestniczka postanowiła pójść w klasykę i znalezienie w kapuście. Gdy pytanie przeszło na lidera drużyny, zaczęły się schody. Mateusz niepewnym głosem rzucił: od sąsiada? Odpowiedź rozbawiła Karola Strasburgera. Kolejny pomysł, a więc przyniesienie przez Mikołaja, wyeliminował drużynę z tury, a pytanie przeszło na rywali. Ci zgadywali, że dzieci biorą się z miłości, mamusi i tatusia, ze szpitala, a nawet z komina, ostatecznie wybierając pierwszą propozycję. – Od sąsiada z miłości – zażartował Strasburger. Wybór okazał się nietrafiony. Na czwartym miejscu znajdował się bowiem odrzucony przez drużynę szpital. Na ostatnim miejscu uplasował się z kolei sklep. – Ja nie wiem. Ja nie jestem ze sklepu – przyznał nieco zaskoczony prowadzący.

Fragment odcinka pojawił się na YouTube, a pod filmem nie zabrakło żartów z całej sytuacji.

Od somsiada... Gorzej być nie może.
Sam siedziałem w kapuście, pamiętam.
Listonosz przysłał.

– pisali w komentarzach rozbawieni internauci.

 
Więcej o: