Programy na żywo, nie tylko tzw. śniadaniówki, mają w sobie pewną dozę niepewności. Choć realizatorzy i wydawcy czuwają, by wszystko poszło zgodnie ze scenariuszem, nie zawsze da się uchronić przed wpadkami. Nie brakuje więc niezręcznych momentów czy zabawnych pomyłek. Tym razem dopadły one Annę Popek w "Pytaniu na śniadanie".
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Jednym z tematów poruszanych w "Pytaniu na śniadanie" 27 kwietnia były pomysły na majówkę w Polsce. Goście, którzy zasiedli na kanapie w programie, polecali swoje ulubione miejsca nad wodą, m.in. Zalew Szczeciński czy jeziora na Kaszubach. W pewnym momencie Anna Popek podzieliła się z widzami swoją wyprawą do Drohiczyna nad Bugiem. – Byłam w Drohiczynie. To jest na wschodzie Polski, 130 km od Warszawy. Tam płynie Bug. Tak leniwie, malowniczo się tam przelewa, że spędzić taki dzień na plaży nad Bugiem jest niezwykle przyjemnie – zachwycała się dziennikarka. Opowiedziała też kilka słów o historii zamku w Drohiczynie i o Bugu. Opowieść prezenterki zilustrowano krótkim nagraniem wykonanym podczas wycieczki. Coś jednak poszło nie tak, a widzowie mogli obejrzeć fragmenty, których nie powinni zobaczyć. Zrobiło się niezręcznie.
Nagranie wykonane nad brzegiem Buga nie zostało ucięte w odpowiednim momencie. Po chwili więc na ekranach widzom i gościom w studiu ukazała się więc spacerująca prezenterka, żywo gestykulująca do kamery. – To już nie jest takie ważne. Przepraszam. Możemy to wyłączyć? To rzeczywiście prywatne. Przepraszam – mówiła zmieszana i nieco zawstydzona Anna Popek.