"Hugo" zadebiutował na antenie Polsatu 3 września 2000 roku. Początkowo program emitowano w niedzielne poranki, w późniejszych latach przeniesiono go na sobotę. Pierwsze odcinki prowadzili Wojciech Asiński i Andrzej Krucz, a w roli Hugo występował Andrzej Niemirski. W 2005 roku prowadzącym został Piotr Galus, a głosem i twarzą trolla został Mariusz Czajka.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Dzieci, które dodzwoniły się na antenę, miały szansę nie tylko porozmawiać z prowadzącymi i samym Hugo, lecz także wziąć udział w grze. Ta tylko z pozoru wydawała się łatwa. Gracz postacią trolla sterował bowiem przy pomocy klawiatury telefonu. Widzowie, którzy w dzieciństwie z wypiekami na twarzy i irytacją obserwowali zmagania uczestników, do dziś pamiętają sekwencję klawiszy: "czwórka" w lewo, "szóstka" w prawo, "dwójka" do góry i "ósemka" w dół. Dobrze pamiętają też słowa, które padały w programie najczęściej: "Bardzo się starałeś, lecz z gry wyleciałeś".
Sterowanie postacią trolla nie było łatwe. Hugo reagował bowiem z lekkim opóźnieniem, przez co gracze często wpadali prosto w przeszkody. Trzeba też było pamiętać o zbieraniu diamentów, dzięki którym zdobywało się punkty. Po przejściu trasy, w finałowej rozgrywce teleturnieju uczestnik musiał jeszcze pokonać czarownicę Scyllę. Dzięki temu zdobywał główną nagrodę. Jednak nawet ci, którym nie udało się w grze, mogli liczyć na upominki. Nikt nie był więc przegrany. – Dzieci za samo dodzwonienie się dostawały podarunki za około 900 złotych. Opłata była jak za standardowe połączenie. W trakcie rozgrywki miały szansę na rowery, komputer multimedialny, a nawet wycieczkę do Disneylandu – wspominał Andrzej Niemirski w rozmowie z Polsat News.
Dodzwonienie się do programu było równie trudne, jak sterowanie trollem. W kolejce czekało powiem kilkanaście tysięcy chętnych, a w odcinku w zabawie wziąć mogło udział zaledwie kilkoro z nich. – Wyobraź sobie 2 miliony włączonych odbiorników. Rano! Niech z tego tylko 10 procent z tych 2 milionów, to jest 200 tysięcy oglądających, to będą dzieci. Niech z tego 10 procent chce się dodzwonić. To jest 20 tysięcy telefonów w jednej chwili – podkreślał na YouTube Andrzej Niemirski w rozmowie z kanałem Retrostrzał. Problem pojawiał się też wtedy, gdy szczęśliwiec, któremu udało się dodzwonić, okazywał się posiadać telefon z korbką. Takim urządzeniem nie dało się grać. Wśród wspomnień dominują więc te o nieudanych próbach. "Udało mi się tam dodzwonić, ale były jakieś problemy i rozłączyło. Więcej razy już takiej szansy nie trafiłem" - wspominał jeden z użytkowników forum poświęconemu programowi. Do dziś wielu dorastających w latach 90. i 2000. wspomina z sentymentem program. Niektórzy liczą, że wróci jeszcze na antenę. O ogromnej nostalgii może świadczyć to, że opublikowany na YouTube odcinek z marca 2005 roku zebrał ponad milion wyświetleń.
Jak byłem mały, zawsze to oglądałem i marzyłem o tym, by tam się dodzwonić i zagrać
Pamiętam, jak kiedyś gościu zadzwonił telefonem z tarczą i nie mógł nic zrobić, a w tle było słychać tylko trrrr trrr. To było smutne.
Oglądało się codziennie przy śniadaniu.