Aktor wcielał się w postać Krzysztofa Zduńskiego przez początkowe sześć lat emisji "M jak miłość". Po tym czasie pisząca scenariusz Ilona Łepkowska doszła do wniosku, że trzeba uśmiercić jedną z głównych postaci – padło na bohatera granego przez Morawskiego. Po ponad 15 latach od odejścia z planu telenoweli, aktor w wywiadzie dla "Tele Tygodnia" powrócił do tematu "M jak miłość".
Więcej ciekawych artykułów ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Porozmawiał z tygodnikiem z okazji niedawnych 69 urodzin. Postanowił wyrazić swoje ubolewanie tym, że coraz więcej osób, które nie idą do szkoły teatralnej, nazywa się dumnie aktorami. "W dzisiejszych czasach doszliśmy do takiego absurdu, że pod hasłem aktor może występować dosłownie każdy. W świecie filmowym ten absurd jest o tyle większy, że dla producenta aktorem jest już ktoś, kto stanie przed kamerą. Bez względu na to, czy ma wykształcenie, czy nie" – stwierdził w wywiadzie. Później postanowił podać przykład braci Mroczek, którzy według niego idealnie wpasowują się w tę tezę:
W pewnym momencie podjęli decyzję, że zostają i grają dalej. Zresztą nawet nie grają. Po prostu dają się filmować jako Mroczki. Oczywiście w międzyczasie nauczyli się pewnych zachowań przed kamerą, ale to nadal są Mroczki przez nią podglądani – skomentował Morawski.
Okazuje się, że aktor nie ma również najlepszego zdania o poziomie telenoweli. Przytoczyłem sytuację, w której przełączał kanały i natrafił na odcinek "M jak miłość", który nie zrobił na nim najlepszego wrażenia. "Kiedyś, mając wolny wieczór, włączyłem serial. Ale szczerze powiem, że po kilkunastu minutach wyłączyłem. Zupełnie nic z tego nie zrozumiałem. Chyba zbyt daleko od niego odszedłem" – powiedział.
Jego postać pojawiła się po raz ostatni w 391 odcinku "M jak miłość". Morawski przyznał w rozmowie z "Tele Tygodniem", że męczył się na planie serialu, ale decyzja Ilony Łepkowskiej nie była do końca trafna, ponieważ jego bohater był bardzo popularny wśród widzów:
Szczerze mówiąc i tak byłem zdziwiony, że tak długo wytrwałem w tym serialu. Kiedyś przeglądałem swoje notatki i zauważyłem, że wiele wątków ze Zduńskim nie zostało rozwiniętych, a nawet zakończonych. Widocznie nie było zapotrzebowania na moją postać. Dopiero kiedy Zduński umierał, okazało się, jaki był popularny wśród widzów. Niestety, było już za późno na wskrzeszenie – wyznał aktor.