Adam Fidusiewicz dostawał groźby od stalkera. "Myślałem, że przyjdzie z kwasem albo z nożem"

Znany widzom z serialu "Na Wspólnej" Adam Fidusiewicz poznał nie tylko blaski, ale i cienie sławy. W najnowszym wywiadzie wrócił wspomnieniami do czasów, gdy miał stalkera. Początkowo sytuacja nie wyglądała groźnie, lecz gdy pojawiły się pierwsze groźby, zaczął obawiać się o swoje bezpieczeństwo.

Choć Adam Fidusiewicz debiutował na ekranie już jako 10-latek, to prawdziwą popularność zdobył dopiero w 2001 roku dzięki roli Stasia Tarkowskiego w ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy". Wtedy jego kariera błyskawicznie nabrała rozpędu. Na swoim koncie ma role w wielu produkcjach, lecz zdecydowana większość widzów dziś kojarzy go jako Maksa Brzozowskiego z serialu "Na Wspólnej".

Zobacz wideo Ida Nowakowska odpowiada Adamowi Fidusiewiczowi

Adam Fidusiewicz miał stalkera. Zaczęło się od niewinnych wiadomości na komunikatorze

Sława ma nie tylko blaski, ale i cienie. Okazuje się, że Adam Fidusiewicz przed laty poznał tę jej mroczną stronę za sprawą psychofana, który zatruwał mu życie. W wywiadzie dla portalu cozatydzien.tvn.pl zdradził, że początkowo nic nie zwiastowało kłopotów. Wszystko zaczęło się od tego, gdy zaczął streamować, grając jednocześnie w "Dragon Balla". – Ktoś mi nagle zapłacił 10 zł – wspominał. Niedługo później odezwał się do niego człowiek, który dokonał wpłaty. – Zaczął do mnie pisać taki chłopak, a ja, jako że wysłał mi te pieniądze, czułem się zobowiązany, żeby mu odpisywać. I raz na jakiś czas gadaliśmy sobie. Ale potem przestałem, bo przecież nie będę siedział z jakimś nieznajomym i pisał cały czas – wyjaśnił aktor. To nie spodobało się jego rozmówcy. Zaczął nękać go wiadomościami i żądać, by zwrócił mu pieniądze. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić.

Gdy otrzymał groźby, poszedł na policję. Sprawę rozwiązano na sali sądowej

Stalker zaczął nie tylko wysyłać do aktora długie wiadomości, ale również pojawiał się, niby przypadkiem, w miejscach, w których on przebywał. Informował go, że jest obrażony, ale przychodził na spektakle, zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. Naprawdę niebezpiecznie zaczęło się jednak wtedy, gdy Fidusiewicz wybrał się na festiwal do Gdyni. Wtedy po raz pierwszy otrzymał groźbę, po której zaczął obawiać się o swoje życie. – Pisał do mnie, że nie życzy sobie mojej obecności w Gdyni, bo to jest jego teren i że mam czuć się niepewnie, jak będę chodził po ulicach – wspominał. – Pomyślałem, że może przyjdzie z kwasem albo z nożem. Dlatego poszedłem na policję – opowiadał aktor.

 

Ostatecznie sprawa znalazła finał w sądzie. Zgromadzone dowody sprawiły, że psychofan otrzymał zakaz kontaktowania się z aktorem oraz zakaz zbliżania. Choć sytuacja kosztowała Fidusiewicza wiele nerwów i stresu, to nie położyła się cieniem na relacjach z fanami. Uważa, że utrzymywanie dobrego kontaktu z widzami jest ważne, lecz należy zachować ostrożność i zdrowy rozsądek. 

Więcej o: