Kariera Iwony Schymalli rozpoczęła się na początku lat 90., gdy wygrała konkurs na spikera stacji TVP. Zaczynała od Telewizji Edukacyjnej, później dołączyła do Programu 1 i zaczęła prowadzić magazyny t.j. "Kawa czy herbata?" i "Między ziemią a niebem". Na swoim koncie ma wiele nagród, w tym m.in. Wiktora i Złoty Krzyż Zasługi.
Współpraca układała się pomyślnie przez wiele lat. W lipcu 2009 roku Iwona Schymalla po raz pierwszy została dyrektorem programowym TVP1, lecz została odwołana z tej funkcji kilka miesięcy później. Stanowisko objęła ponownie w październiku 2010 roku, ostatecznie złożyła dymisję w lipcu 2011 roku. Jakie były kulisy jej odejścia ze stacji? Schymalla swoją decyzję motywowała "wewnętrznym funkcjonowaniem spółki", zaś zarząd TVP twierdził, że postawiono wobec niej większe oczekiwania, którym nie dała rady sprostać. Po latach na łamach książki "Zawód Spikera" wyznała, jaki faktycznie był powód.
Przyjmując stanowisko dyrektora Programu 1, postanowiłam zlikwidować polityczne synekury. W 2011 roku, gdy zbliżał się czas wyborów parlamentarnych, zależało mi przede wszystkim na utrzymaniu niezależności anteny i jego głównego serwisu informacyjnego, czyli Wiadomości.
– pisała. Obejmując stanowisko dyrektora programowego, Schymalla miała misję, by telewizja była niezależna od polityki. Ówczesnemu prezesowi stacji, Juliuszowi Braunowi, przyświecał jednak inny cel. Wywierał na niej presję, by zatrudniała osoby należące do tzw. klucza partyjnego, czemu stanowczo się sprzeciwiała. W końcu postanowiła złożyć rezygnację, która ostatecznie nie została przyjęta, bo, jak tłumaczy, kolidowało to z "trwającą kampanią wyborczą".
Niedługo później dowiedziała się przypadkowo, że Braun planuje odwołać ją ze stanowiska. Przeczuwała to, lecz nie przypuszczała, że nastąpi to już kolejnego dnia. Gdy została wezwana na rozmowę, wiedziała, co się szykuje. Usłyszała wówczas, że współpraca nie układa się pomyślnie. Otrzymała jednak alternatywną propozycję, by pozostać w stacji na rocznym kontrakcie, który w każdej chwili może zostać rozwiązany bez podania przyczyny. – Oferta była kuriozalna i nikczemna dla dziennikarza, który przepracował w Telewizji Polskiej blisko dwadzieścia lat i dwukrotnie pełnił funkcję dyrektora, redaktora naczelnego najważniejszej anteny – mówiła z goryczą, tłumacząc, dlaczego odmówiła.
Schymalla od początku twierdziła, że w wypowiedzeniu umowy, które otrzymała, znajdowało się mnóstwo kłamstw na temat jej osoby oraz wykonywanej przez nią pracy. Chciała głośno mówić o tym, w jaki sposób została potraktowana. Media najpierw masowo zabiegały o wywiady z nią, by później niespodziewanie zacząć rezygnować z nich bez żadnego wyjaśnienia. Wiedziała, że miała na to wpływ władza TVP. – Zaraz po mojej rezygnacji z pracy w TVP uszkodzono nam samochód. Pod wycieraczkami znaleźliśmy pogróżki, nachodzono nasz dom. [...] Wiemy, kto to robił – opowiadała w Plejadzie o próbach zastraszania. Po odejściu ze stacji nie znalazła zatrudnienia u konkurencji, bo inni dyrektorzy obawiali się, że będzie rywalizować z nimi o stanowisko. Dziś nie żałuje, że tak potoczyły się jej losy. – Telewizja to zamknięty rozdział w moim życiu. Zajmuję się teraz innymi sprawami i na nudę nie narzekam – przekonuje. Obecnie Schymalla przeprowadza wywiady dla portalu Medexpress, prowadzi Fundację Żyjmy Zdrowo i współprowadzi organizację "Serce i rozum".