Bogna Sworowska zrobiła oszałamiającą karierę w modelingu. Zaczynała od pozowania do zdjęć Lidii Popiel i Markowi Czudowskiemu. Później nawiązała owocną współpracę z domem mody Moda Polska i zaczęła chodzić po wybiegach. W 1987 roku wzięła udział w wyborach Miss Polonia, zdobywając tytuły II Wicemiss oraz Miss Foto. Nagrodą była m.in. wycieczka do Chicago. Postanowiła wykorzystać okazję i zgłosiła się do profesjonalnej agencji modelek. Kontrakt sprawił, że w krótkim czasie zaczęła podbijać również światowe wybiegi od Mediolanu aż po Nowy Jork.
Przełomem w karierze Sworowskiej był 1990 rok. Wówczas jako pierwsza i dotychczas jedyna Polka pojawiła się na okładce amerykańskiego "Playboya". W programie "W moim stylu" Magdy Mołek opowiedziała o kulisach tego projektu. Okazuje się, że nie od razu wiedziała, że będzie twarzą tego numeru magazynu. – Był to numer, w którym zrobiono zdjęcia dziewczynom ze wschodu. Ale nie mieli dobrej okładki. Akurat ja byłam w Chicago, tam się mieściła wtedy ta główna siedziba "Playboya", i zaprosili dwie dziewczyny, jedna była chyba Czeszką, i ja. I zrobiłyśmy próbne okładki – wspominała. – Nie wiedziałam, czy ja będę na tej okładce, czy ta druga dziewczyna – opowiadała. Po wykonanej pracy wyjechała do Polski, był to bowiem okres świąt Bożego Narodzenia. Zdążyła nawet zapomnieć o tej sesji, nikt nawet nie poinformował jej o ostatecznym wyborze. Gdy wróciła do USA, była w szoku, widząc swoje zdjęcie na pierwszej stronie magazynu. – Kiedy wróciłam po tych czterech tygodniach, byłam absolutnie wszędzie na całym lotnisku – opowiadała.
Modelka nie ukrywała, że to właśnie wtedy jej popularność wzrosła, a kariera nabrała zawrotnego tempa. Zewsząd zaczęły spływać do niej propozycje współpracy i również wtedy mogła liczyć na naprawdę duże pieniądze. Mołek była ciekawa, czy w związku z tym okładka "Playboya" przyniosła jej pierwszy milion dolarów. – Milion nie, ale sporo – powiedziała Sworowska tajemniczo, dodając, że na swój sukces musiała ciężko i wytrwale pracować. Był nawet taki okres czasu, kiedy jej kalendarz był wypełniony po brzegi i nie miała dla siebie ani jednego wolnego dnia. – Pracowałam przez pół roku, włącznie z sobotami i niedzielami. I to był ten czas, kiedy zarabiało się naprawdę duże pieniądze – opowiadała.
Nie narzekała jednak na ilość obowiązków. Za sesje i pokazy mody otrzymywała wynagrodzenie, o jakim inni mogli tylko pomarzyć. Wspominała nawet, że na kwotę, którą otrzymywała za jeden projekt, jej ojciec musiał pracować przez cały rok. – W czasach komuny, to już w ogóle nie wspomnę. Proporcje zarobków mojego taty, nawet te roczne, to potrafiła być moja jedna kampania – przyznała szczerze.