Pierwszy raz usłyszała o Holokauście w wieku 10 lat. "Bohaterkę 'W niemieckim domu' wzorowałam na matce"

Eva Bruhn to młoda kobieta, która zostaje tłumaczką z niemieckiego w trakcie drugiego procesu oświęcimskiego. Jest bohaterką pięcioodcinkowego serialu, który można oglądać w Disney+. - Kiedy miałam dziesięć lat, po raz pierwszy usłyszałam o Holokauście - mówi autorka książki, scenarzystka i showrunnerka produkcji Annette Hess. - Do dziś jestem poruszona i jednocześnie przekonana o szczególnej odpowiedzialności, jaką ponosimy jako Niemcy. Zawsze czułam zbiorową winę i przez lata dużo kłóciłam się z innymi ludźmi z mojego pokolenia na temat tego, co my, wnuki, mamy z tym wspólnego - tłumaczy.

Drugi proces oświęcimski toczył się od 20 grudnia 1963 do 10 sierpnia 1965 roku. Oskarżonymi byli członkowie załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Główna bohaterka "W niemieckim domu" dostaje propozycję pracy jako tłumaczka z niemieckiego na polski w sądzie we Frankfurcie nad Menem i mimo tego, że bliscy to odradzają, przyjmuje pracę. Nie wie wtedy nic o Auschwitz. Wkrótce odkrywa, że ma bardziej osobisty związek z procesem, niż kiedykolwiek mogła sobie wyobrazić. W międzynarodowej obsadzie niemieckiej produkcji oryginalnej Disney+ znaleźli się m.in. Piotr Głowacki i Rafał Maćkowiak, rolę Evy zagrała Katharina Stark.

- Nie mówię po polsku, ale w roli tłumacza musiałam biegle posługiwać się językiem polskim, dlatego w trakcie przygotowań skorzystałam z coachingu językowego. To trudniejsze, niż początkowo myślałam, ponieważ musisz zrobić coś więcej niż tylko zrozumieć tekst, aby móc go przeczytać - opowiada aktorka. - Jednocześnie przygotowałam się merytorycznie, odwiedziłam ponownie Auschwitz, gdzie byłam przed laty, dużo czytałam i studiowałam protokoły faktycznego procesu - wylicza.

Zobacz wideo Co nowego w popkulturze?

Autorka przez lata nosiła w sobie chęć pisania o Holokauście

- Kiedy miałam dziesięć lat, w 1977 roku, po raz pierwszy usłyszałam o Holokauście. Obejrzałam wówczas hollywoodzki film "Wyrok w Norymberdze" z 1961 roku w reżyserii Stanleya Kramera, z udziałem Spencera Tracy'ego, Richarda Widmarka, Burta Lancastera i Maximiliana Schella, który był emitowany w telewizji. W filmie podczas scen na sali sądowej pokazywany jest także dokumentalny materiał o wyzwoleniu Bergen-Belsen, nakręcony przez Brytyjczyków. Jako dziecko siedziałam przed telewizorem, nic nie wiedząc, i w tym momencie zdałam sobie sprawę: to dzieje się naprawdę. To naprawdę się wydarzyło - wspomina Hesse. Dodaje:

Do dziś jestem poruszona i jednocześnie przekonana o szczególnej odpowiedzialności, jaką ponosimy jako Niemcy. Zawsze czułam zbiorową winę i przez lata dużo kłóciłam się z innymi ludźmi z mojego pokolenia na temat tego, co my, wnuki, mamy z tym wspólnego. Chciałam pisać powieści, odkąd miałam 10 lat, i jako autorka szukałam sposobów poradzenia sobie z tym tematem.

W 2013 roku natrafiła na nagrania procesu oświęcimskiego - w internecie zamieszczono ponad 400 godzin materiałów. - Muszę przyznać - i myślę, że wielu widzów poczuje to samo - że w ogóle nie wiedziałam o tym procesie. A jeśli tak, myślałam, że chodzi procesy norymberskie. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że pierwszy proces w tej sprawie, niezainicjowany przez zwycięskie narody, ale przez Niemców przeciwko Niemcom, odbył się w 1963 roku. Dlatego początkowo był bardzo silny sprzeciw społeczeństwa: sondaże wykazały, że 70 procent narodu niemieckiego nie chciało tego procesu - mówi pisarka. - Myślałam, że wiem o Auschwitz wszystko dzięki badaniom, które przeprowadziłam. Jednak relacje naocznych świadków uświadomiły mi, że tak nie jest. Wiele rzeczy jest ukrywanych, ponieważ są tak niepojęte: to było piekło stworzone przez człowieka - mówi Hess.

W niemieckim domuW niemieckim domu materiały promocyjne Disney+

Bohaterka "W niemieckim domu" jest wzorowana na matce pisarki

Jej uwagę zwróciła tłumaczka na polski, która spokojnym i profesjonalnym tonem tłumaczyła nawet najbardziej dramatyczne fragmenty przesłuchań ofiar. Przyznaje, że tworząc Evę, wzorowała się na własnej matce, która urodziła się w 1942 roku, trzy lata później niż jej bohaterka:

Obie należą do tzw. pokolenia dzieci wojny. Dzieci, którym nie wolno było zadawać pytań. Moi rodzice dorastali w tej ciszy po wojnie. Dziś wiemy, że traumy z przeszłości są dziedziczone, czasem przez pokolenia. Myślę, że to także daje mi, jako wnuczce sprawców, głęboko zakorzenioną motywację, by chcieć o tym pisać.
 

Najpierw powstała książka, potem ekranizacja, nad którą autorka czuwała. Zdjęcia powstały m.in. w Zabrzu, Krakowie i Katowicach, ze wsparciem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Cały czas produkcji, czyli półtora roku ze zdjęciami i postprodukcją, niemal tak długi jak sam proces, cechował wzajemny szacunek. Byłam pod wrażeniem harmonijnej i produktywnej współpracy pomiędzy niemieckimi i polskimi pracownikami. Jestem wdzięczna, że nam, Niemcom, pozwolono nakręcić ten materiał w Krakowie. Spotkaliśmy wiele osób, których rodziny dotknęły zbrodnie, które miały miejsce wówczas w ich sąsiedztwie. Odbyły się wzruszające rozmowy. Na imprezie zamykającej płakaliśmy sobie w ramionach i cieszyliśmy się, że pozwolono nam razem wykonywać tę pracę - opowiada Hess.

Więcej o: