Zatrzęśli sceną i regułami branży muzycznej. De La Soul gwiazdą Burn in Snow

Już za dwa tygodnie, 8 i 9 lutego, w Szczyrku druga edycja Burn in Snow. Główną gwiazdą tej silnie muzycznie obsadzonej imprezy będą klasycy amerykańskiego rapu - De La Soul.

Gdy w 1989 r. ukazała się płyta "3 Feet High and Rising" młodego nowojorskiego tria De La Soul, wywołała małą muzyczną rewolucję nie tylko na scenie hiphopowej. Mądre rymy, muzyka, w której słychać było tradycję jazzową, folkową zachwyciła zarówno Amerykanów, jak i Anglików - brytyjski tygodnik "NME", który nieczęsto pochyla się nad muzyką inną niż gitarowa, uznał "3 Feet High and Rising" za album roku.

 

Jednak debiutancka płyta De La Soul była nie tylko artystycznym i komercyjnym osiągnięciem. Miała też wpływ na reguły panujące w branży muzycznej. Trio, nagrywając album, wykorzystało kilkadziesiąt sampli, w tym fragment utworu "You Showed Me" The Turtles, popowo-rockowej amerykańskiej grupy działającej w połowie lat 60. Dotychczas artyści hiphopowi korzystali z sampli bez płacenia tantiem, The Turtles podali jednak De La Soul do sądu, wygrali sprawę i sporo pieniędzy. To był precedens, od tej chwili młodzi didżeje i producenci, zanim sięgnęli po czyjeś nagranie, musieli nie tylko prosić o pozwolenie, ale też płacić.

Kolejne płyty De La Soul nie wywoływały już takiego zamieszania. Były wśród nich albumy doskonałe jak "De La Soul is Dead" czy "Buhloone Mindstate" , dobre "Stakes is High" , "The Grind Date" czy poprawne "An Official Intelligence: Mosaic Thump" . Jedyna rzecz, która nie zmieniła się nigdy, to koncerty. W relacji ich pierwszego koncertu w Polsce, w 2004 r. w Stodole, pisaliśmy, że De La Soul występują ze sobą od 16 lat i słychać to w zgraniu. Przez ponad półtorej godziny Maseo, Trugoy i Posdnuos wykonali większość swoich największych hitów: "Me, Myself & I", "A Roller Skating Jam Named Saturdays", "Ego Trippin'" i "All Good".

"Nie zabrzmiały one oczywiście tak czysto jak na płytach, były surowsze i bardziej oszczędne w brzmieniu. Mając jednak do dyspozycji jedynie gramofony i swoje głosy, De La Soul wyczarowali potężny ładunek energii, radości i emocji - na poziomie niedostępnym zarówno dla wielu artystów hiphopowych, jak też rockowych i jazzowych".

 

Podobną opinię można przeczytać w jednym z numerów brytyjskiego miesięcznika muzycznego "The Clash". Znalazła się tam recenzja serii kilku koncertów zagranych dzień po dniu w kultowym londyńskim klubie The Jazz Cafe.

Biorąc pod uwagę dzisiejsze kategorie show-biznesu, to ze swoim wiekiem Plug Two, Posdnous Maseo - mają prawie po 40 lat - to właściwie emeryci. Trudno jednak znaleźć wśród młodszego pokolenia takich geniuszy.

Więcej o: