Nareszcie. To, że serialu "Broadchurch" nie można było dotychczas zobaczyć w żadnej naszej telewizji, a kanałów, które są zainteresowane serialami jest przecież cała masa, było jedną z większych zagadek. I chyba jednak nieporozumień. Na szczęście Ale kino+ nadrabia tę niestosowną zaległość i już od niedzieli będziemy mogli się nim cieszyć. Chociaż słowo cieszyć, należy rzecz jasna brać w niewielki cudzysłów. To bowiem rozrywka specyficzna. I to w dodatku od razu dwa sezony, czyli - przynajmniej na razie - całość.
I od razu, bez skrępowania napiszę, że to bezsprzecznie jeden z najlepszych kryminalnych seriali ostatnich lat. Scenarzyści dawkują emocje po prostu genialnie. Każdy z bohaterów, niezależnie od tego czy na pierwszym, czy na którymś z dalszych planów, jest intrygujący i prowokuje do podejrzeń, każdy z wątków (bo poza głównym rzecz jasna w miasteczku życie się toczy) wciąga... Nie znalazłem w nim żadnych słabych stron. Zasługuje na swoje osobne wydanie Polecaja TV .
"Broadchurch" to zasłużenie wielki przebój. Poza uwielbieniem wielomilionowej widowni, sezon pierwszy zdobył m.in. nagrody BAFTA 2014 w za najlepszy serial dramatyczny, najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską dla Olivii Colman i najlepszą drugoplanową rolę męską dla Davida Bradleya (znany choćby z roli Waldera Freya w "Grze o tron" ). Za swoją rolę Olivia Colman otrzymała również nominację do Emmy. Sezon drugi może nie utrzymał aż tak wysokiego poziomu, ale różnica jest niewielka. Za to pojawia się w nim znakomita Charlotte Rampling, w równie jak ona genialnym wątku.
Ale po kolei. Broadchurch to niewielkie brytyjskie miasteczko nad morzem. I jak to w takich miejscach zwykle bywa, życie toczy się tu spokojnie, ale ten spokój jest tylko pozorny. Bo wystarczy, że przewraca się jedna z kostek domina, że coś wytrąca społeczność z codziennej rutyny, a na wierzch zaczynają wyłazić różne tajemnice, wzajemne anse, a ludzie przestają sobie ufać, bo okazuje się, że prawie każdy z mieszkańców może być zdolny do wszystkiego najgorszego. Tą przewracającą się kostką domina jest wstrząsające morderstwo 11-latka, którego znali w okolicy wszyscy. Jego rodzinę również. I trudno wyobrazić sobie, żeby komukolwiek zależało na śmierci tego dziecka. Ale jednak ktoś go zabił. A sposób w jaki zbrodnia została dokonana wyklucza jej przypadkowość.
Wkrótce podejrzany jest każdy i każdy ma coś do ukrycia. W sprawę mieszają się media, które bezpardonowo zakłócają żałobę zrozpaczonej rodziny, i ingerują w śledztwo. A śledztwo prowadzi, i to jest wątek i bohater grany i poprowadzony wspaniale - przysłany z zewnątrz detektyw o specyficznym, bardzo trudnym usposobieniu, i mało chętny do współpracy, Alec Hardy grany przez Davida Tennanta. Jego partnerką jest pani sierżant Ellie Miller, która prywatnie jest - w każdym razie tak się jej wydaje - przyjaciółką matki zamordowanego chłopca. Pani sierżant ma kilka powodów, żeby detektywa nie lubić, ale współpracować z nim musi.
Oczywiście nie będę tu zdradzał szczegółów śledztwa, ale powiem tyle, że serial jest tak dobry, że zazdroszczę tym, którzy go jeszcze nie widzieli, że będą mogli przeżywać te emocje, których ja doświadczałem przy każdym odcinku. Na szczęście jest to serial, który można obejrzeć drugi raz. Zwłaszcza, że wiadomo, że będzie również sezon trzeci. Jest więc okazja sprawdzić, czy nie przegapiłem żadnej wskazówki na przyszłość.
Dla tych, którzy lubią czytać, na podstawie pierwszego sezony napisana i wydana została książka "Broadchurch". I co chyba nie jest częste, nawet znając rozwiązanie wątków, czyta się ją z zapartym tchem. A z trailera, który pojawił się na YT widzę, że można taką książkę wygrać w konkursie. Ale to już jak kto lubi.
Ale kino+ wyemituje od razu dwa ośmioodcinkowe sezony "Broadchurch", po dwa odcinki tygodniowo w niedzielne wieczory. W tę niedzielę (19 lipca) wyjątkowo o godz. 22:00, ze względu na "Nowohoryzontowy maraton" filmów. Od przyszłego tygodnia - o czym na pewno będę przypominał w codziennych Polecajach TV, o godz. 20:10. ZNAKOMITE, WIĘC PROGRAM OBOWIĄZKOWY.