Każdy z elementów pierwszej serii był dla mnie tak samo ważny i tak samo poruszający. Od fenomenalnego Jamesa Nesbitta w roli zdesperowanego ojca przez lata poszukującego porwanego syna, przez podkreślające dramat i cierpienie zdjęcia, aż po całe obyczajowe tło, na które akcja została nałożona. I oczywiście ocierająca się o geniusz, bardzo oszczędna rola zmęczonego życiem, ale wierzącego w swoją misję detektywa, którą zachwycał Tchéky Karyo.
Trudno akcję tego serialu uznać było za wartką, bo każda scena i każdy dialog miał czas żeby wybrzmieć i odpowiednio wryć się w pamięć. Ale wciskał w fotel. W marcowe wieczory dzięki Ale kino+ wciskała będzie teraz seria druga.
Była to historia zamknięta, śledztwo skończone, chociaż nie będę oczywiście pisał tu jak się historia zamknęła, i do czego doprowadziło śledztwo, bo jeśli ktoś z Was pierwszego sezonu "The Missing" nie widział, a lubi brytyjski klimat na granicy obyczaju, thrillera i kryminału, to musi przecież tę zaległość nadrobić. Polecam. Ważne jednak, że w nowy sezon serialu można śmiało wejść bez znajomości sezonu pierwszego. Są bowiem pewne nawiązania, odniesienia, ale po pierwsze to jednak zupełnie inna historia. A po drugie wszystkie kwestie odnoszące się do wcześniejszych odcinków, wprowadzane są z bardzo jasnym ich wyjaśnieniem.
Kiedy dowiedziałem się, że powstanie seria druga, zastanawiałem się czy będzie to pociągnięcie któregoś z wątków, czy będą wykorzystane postaci, czy może twórcy stworzą zupełnie nową opowieść, której łącznikiem z serią pierwszą będzie tylko tytułowe "zaginięcie"? Jamesa Nesbitta się nie spodziewałem w kontynuacji, ale miałem nadzieję, że twórcy zdecydują się wykorzystać potencjał drzemiący w postaci kreowanej przez znanego wcześniej m.in z "Nikity" Tchéky'ego Karyo. A gdy upewniłem się, że tak właśnie będzie, czekałem na premierę z rosnącą niecierpliwością.
I nie zawiodłem się. Tym razem to on jest głównym bohaterem. On, a właściwie grany przez niego detektyw Julien Baptiste. Ów jest człowiekiem zmęczonym przez życie i schorowanym, ale z wrażliwością, która każe mu odłożyć swoje kłopoty na bok i z narażeniem własnego zdrowia i życia zaangażować się w nową sprawę. W nową, ale przypominającą mu śledztwo, które prowadził jakiś czas temu. Rezygnuje więc ze spokojnej emerytury, próbuje zapomnieć o zjadającym go raku i wraca do pracy, bo przecież w związku z tamtą sprawą złożył pewną obietnicę. I wraz z odnalezieniem zaginionej przed laty dziewczynki pojawia się szansa dotrzymania tej ciążącej detektywowi obietnicy.
Całej sprawy nie będę tu przedstawiał, bo chcę Was zachęcić do zobaczenia, a nie wyręczać czy narzucić własną interpretację zdarzeń. W każdym razie ma kilka poziomów, w prywatne śledztwo tym razem angażuje się matka porwanego dziecka, a upór pana detektywa prowadzi go m.in. w bardzo mroczne i bardzo niebezpieczne rejony pedofilskiej mundurowej siatki.
O ile sezon pierwszy sezon to przede wszystkim ból, rozpacz i nadzieja szukającego zaginionego dziecka ojca, o tyle sezon drugi to przede wszystkim mocny, chociaż oczywiście niepozbawiony obyczajowego tła znakomity, wciągający thriller. I tak jak w pierwszej serii, i tutaj zagadka opowiadana jest z różnych czasowych perspektyw i planów, co pozwala scenarzystom odpowiednio budować napięcie i dozować nam informacje.
A scenariusz zbudowany jest po mistrzowsku, z zegarmistrzowską niemal dokładnością. Jeśli więc chcecie brać aktywny udział w tym śledztwie, musicie oglądać i słuchać bardzo uważnie, bo każda rozmowa i każdy, nawet banalny kadr za jakiś czas może się okazać nie tylko kluczowym, co bardzo ważnym elementem układanki.
"Zaginiony 2" w marcowe środy od dzisiaj, po dwa odcinki o godz. 20:10. Gorąco rekomenduję Wam wieczór z "Zaginionym" w Ale kino+ dziś od godz. 20:20.
Wojciech Krzyżaniak prowadzi blog wtelewizji.pl