Łukasz Łubian: Moim gościem jest Paulina Przybysz.
Paulina Przybysz: Jestem.
Jak wakacje Ci mijają?
Ekstra. Myślę, że pogoda może trochę nie ogarnia, ale ja mam dobre, aktywne lato.
Przed Tobą chyba dużo pracy. Zmiana wytwórni, nowy singiel, który wzbudził dużo emocji. Jak się pracuje w Kayax?
W końcu naprawdę zupełnie się nie martwię tym, co powiedzą ludzie. Po prostu robię coś, co bardzo mocno czuję w sobie, że mam. I mam teraz w postaci wytwórni Kajax bardzo duże wsparcie i czuję, że jestem w dobrym miejscu.
Ale nie wierzę, że zawsze tak było, że nie przejmowałaś się tym, co mówią ludzie.
Czy wiesz co, wiadomo, że jak ludzie cię w pewnym momencie dojeżdżają jakoś tak mocniej, to człowiek nie jest zawsze ze stali i coś go może przygiąć. Ale jak pytasz o to lato teraz, to jest ekstra.
Wiatr w żagle?
Tak. Rozpoznaję to po tym, że na przykład dobrze mi się śpiewa. Ostatnio na przykład graliśmy koncert w Chorzowie, gdzie byłam chora. Ale to było nieważne, bo i tak mój głos w tych numerach stwierdził, że ogarnie to. I to jest dla mnie trochę taki kosmiczny znak, że to są dobre rzeczy.
Zapytam o ten głos. Bo na nowym kawałku Ty rapujesz.
Można to tak nazwać.
Skąd taki pomysł?
Wiesz co, ja nie mam takich pomysłów. To jest bardziej tak, że jak już jest numer, który ma dany bit i jakąś taką ekspresję, to ja gdzieś intuicyjnie myślę, jakie dźwięki są tam potrzebne. I czasami to nie jest melodia, taka normalna melodia, tylko to może być faktycznie jakaś melodeklamacja, albo rapowanie, jeśli tak to nazwać.
Kobiety w Polsce są twoim zdaniem dzielne? Czy uczą się być dzielne?
Są bardzo dzielne. Myślę, że są bardzo dzielne i jakby niezależnie od tego, czy wychodzą i walczą o siebie, czy na przykład są w miejscu, w którym jeszcze nie wiedzą, jak zawalczyć, tylko się bronią, to też są dzielne. Myślę, że generalnie kobiety są dzielne.
Trochę tak zinterpretowałem twój tekst, że jednak kobiety trochę są wkładane w buty, w których niekoniecznie chcą chodzić.
Myślę, że każdy przypadek jest mega indywidualny i każda kobieta ma swoją jazdę i swój moment, kiedy czuje, że jest w miejscu, w którym musi coś zmienić, albo w miejscu "ok". Ta pozycja, w której się znajduje jest w porządku. Zawsze jest tak, że piosenki piszę trochę sama do siebie i jak sama odczuwam. Wrzucam sobie na barki jakieś rzeczy, które często nie są nawet realnymi problemami albo potrzebami, tylko takim stereotypem - że coś muszę, że nie mogę być taka, muszę być taka, Wchodzę w taki tryb życia pracownika, zawodnika, i zapominam o tym, że hej! jestem kobietą i mogę być divą, która siedzi i pachnie. W tej piosence jest takie pozwolenie na to i na wszystkie aspekty kobiety. Możemy tak się skitrać w jeden, chociaż każdy jeden jest fajny, ale nie należałoby moim zdaniem kobiecie odbierać prawa do tego, żeby podróżowała po różnych aspektach swojej kobiecości.
To jest taki trochę protest-song.
Ale nie wiem przeciw czemu on jest protestem, to jest bardziej wyrażenie potrzeby - ja nie mówię, czego NIE chcemy, ja mówię, czego CHCEMY. Ja bym bardziej chciała wiedzieć, czego ja chcę i w to iść, niż cały czas odpierać ataki.
Jaka będzie nowa płyta? Ona się tworzy? Już napisałaś parę kawałków? Kiedy się możemy spodziewać?
Płyta będzie już w październiku, więc niedługo, lada chwila. Oczywiście kawałki są już napisane jakiś czas temu i dokonywane są teraz ostatnie szlify. Płyta jest dosyć różnorodna i nie zamyka się tylko w temacie kobiet i ich miotania się w rzeczywistości. Są też tematy w ogóle szerzej społeczne, są bardzo romantyczne, wręcz erotyczne momenty na tej płycie, więc myślę, że jest szerokie spektrum. Mówię, że to jest taki dobry film obyczajowy.
Jesteś takim typem muzyka, który cały czas poprawia, cały czas ulepsza?
Bardzo różnie. Raczej jest tak, że w ogóle sam proces powstawania jednej piosenki jest u mnie szybki - siadam i w ciągu jednego dnia zamykam już pewien koncept.
Nie mam czegoś takiego, jak "kajet", zeszyt rymów, jak TeDe - że piszę tam swoje rymy i potem jak siadam do piosenki to je wyciągam. Raczej mam tak, że u mnie to się zaczyna od bitu, czyli jakiegoś pomysłu na muzyczną część. Albo jest to na przykład funt na pianinie, czyli akord, albo jest to bit od jakiegoś producenta, do którego czuję jakąś energię i wtedy od razu powstaje u mnie melodia z tekstem. Mam tak, że jeśli słyszę melodię i muszę dopasować tekst, to dla mnie jest 100 razy trudniejsze, niż po prostu lecenie z tempem.
ŁUKASZ KOLEWIŃSKI
Czyli płyta już jest gotowa.
Jest gotowa, tak. Jeszcze przygotowujemy jeden klip, może więcej, kto wie. W każdym razie to już są takie ostatnie ruchy promocyjno-wygładzające, okładki, i tak dalej, ale materiał już jest - już wiem, co tam jest.
Swoim fanom kazałaś trochę czekać na nowe dziecko
Mam nadzieję, że czekali aktywnie (śmiech).
Zanim płyta ujrzy światło dzienne i wszyscy będą mogli jej posłuchać, będziemy mogli Cię zobaczyć na Męskim Graniu.
Tak, pojawię się w Krakowie na Scenie Ż 12 sierpnia. Zagramy pewnie część materiału, bo to nie są długie koncerty - wybierzemy te najbardziej przekazowe.
Czujesz się podekscytowana? Męskie Granie wpisało się w koncertową historię w Polsce. Czujesz taki dreszczyk?
Tak, czuję. Odwiedziłam tylko jedno Męskie Granie w Warszawie, i mam wrażenie, że jest to gruba impreza. Dlatego cieszę się.
Czyli Paulina Przybysz na Męskim Graniu da z siebie wszystko.
Tak.
Ale rozumiem, że uchylisz tego rąbka tajemnicy - pojawią się jakieś kawałki z nowej płyty?
Tak, jak najbardziej. Już w ogóle powoli uchylamy je tego lata, pojawiając się w różnych miejscach. Sprawia mi to dużą frajdę, bo widzę, że ludzie faktycznie wschłuchują się w teksty i w bity, i jest to dla mnie optymistyczne.
Trzymam kciuki za październik i za nową płytę, oby wszystko udało się po twojej myśli. Dziękuję pięknie za rozmowę!
Dzięki!