Od 8 lat w różne zakątki Polski trafia jedyna w swoim rodzaju objazdowa trasa koncertowa Męskiego Grania. Od 8 lat udowadnia też, że niekoniecznie z gustami muzycznymi Polaków jest tak, jak u filmowego inżyniera Mamonia. A wypowiedział on w filmie "Rejs" zdanie, które jest bardzo znamienne:
"Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę?"
No właśnie. Część tego problemu rozwiązano zatrudniając Wojciecha Waglewskiego jako dyrektora artystycznego. Już na samym początku tę funkcję objął niekwestionowany autorytet w dziedzinie muzyki, autor piosenek, które na dobrą sprawę śpiewają pokolenia Polaków. Przecież kiedy słyszy się słowa "Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic" trudno nie dodać ''nic nie było''. Łatwo byłoby poprzestać na odgrzewaniu starych przebojów, prawda?
Nic takiego się jednak nie stało. Pod czujnym spojrzeniem Wojciecha Waglewskiego powstało wydarzenie muzyczne, które nie tylko wykorzystuje to, co jest najlepsze u weteranów polskich estrad, ale świetnie łączy się z energią młodych muzyków. Ci często tworzą w zupełnie odmiennych gatunkach muzycznych, które teoretycznie nie powinny ze sobą współdziałać. A jednak to działa.
Najlepszym tego dowodem niech będzie fakt, że Waglewski zaprosił do współpracy nie tylko legendarnego Tomasza Stańkę, genialnego Leszka Możdżera, psychodelicznego Macieja Maleńczuka, rapującego Abradaba ze składu Kaliber 44, DJ-Eproma, Andrzeja Smolika, to też Fisza i Emade - własnych synów z ich hip-hopowymi inspiracjami. Swój wkład miał też np. Nergal.
Rozpoczęto też pewną tradycję - akcję promował specjalnie napisany na potrzeby Męskiego Grania singiel. Pierwszy, pt. "Wszyscy muzycy to wojownicy", nagrali Wojciech Waglewski, Abradab i Maciej Maleńczuk. Od tej pory kolejne utwory naturalnie wręcz wplatają się w letnie audycje radiowe i trudno znaleźć kogoś, kto by ich nie nucił.
No właśnie - kobiety. One także mają swoje ważne miejsce w tej trasie koncertowej. Najlepszym tego dowodem niech będzie fakt, że po Waglewskim funkcję dyrektora artystycznego wydarzenia przejęła Katarzyna Nosowska. Ona też w trakcie swojej kadencji podjęła też współpracę z O.S.T.R. Szybko też na Męskim Graniu pojawiły się Maria Peszek, Monika Brodka czy Mela Koteluk, bez których trudno sobie teraz wyobrazić to wydarzenie. Każda z nich tworzy w innym stylu, a jednak wszystkie są artystkami charyzmatycznymi.
Lista artystów uczestniczących w trasie jest długa i imponująca, a samo jej przytaczanie może powodować zawrót głowy. Kto by pomyślał, że na jednym wydarzeniu znajdzie się jednocześnie miejsce dla np. Stanisławy Celińskiej i Grażyny Łobaszewskiej oraz dla Czesława Mozila, mrocznego Behemotha, zadziornego Illusiona, Kultu, Myslovitz a zarazem wyłowionego z talent show Dawida Podsiało, który po prostu zachwyca swoim spojrzeniem na muzykę i swoją umiejętnością interpretacji polskiej klasyki. Dowodem może być choćby jego tegoroczna wersja legendarnej piosenki T.Love:
Trudno jest sobie zbudować rozpoznawalną markę i to taką kojarzoną z jakością, a nie z przysłowiowym graniem do kotleta. Jednak Męskiemu Graniu się udało. Najlepszy dowód? Jeśli nie wiecie, którego z młodych polskich muzyków warto posłuchać, wystarczy sprawdzić setlistę koncertów. To pewne, że pojawili się tam najlepsi i najbardziej interesujący młodzi muzycy. Tak jak np. raper Taco Hemingway, który ukazał się na polskiej scenie muzycznej jak błyskawica:
Wszelkie wątpliwości rozwiać powinny też entuzjastyczne reakcje publiczności. Zostaje tylko słuchać muzyków i dobrze się bawić.
Trasa, mimo że powtarza się co roku, nie ma w sobie nic z rutyny. Udało się stworzyć tam powtarzalny wzorzec, który nie wieje zwykłą nudą, a stale zapewnia dobry styl. To jeden z niewielu festiwali, gdzie grana jest muzyka, która przemawia do różnych pokoleń. Pokazuje, że połączenia między różnymi gatunkami są jak najbardziej możliwe i co więcej, miłe dla uszu słuchaczy, którzy śpiewają razem z muzykami nowe aranżacje starych dobrych przebojów: