"The Walking Dead" sezon 8. "Myślałem, że Rick i Glenn są nietykalni. Myliłem się" [ROZMOWA]

Andrew Lincoln gra w serialu "The Walking Dead" Ricka Grimesa - byłego policjanta, który budzi się ze śpiączki i odkrywa, że świat zmienił się nie do poznania. Reporterom opowiada, jak wyglądała praca na planie 7. sezonu.

Premiera pierwszego odcinka 8. sezonu "The Walking Dead" już w najbliższy poniedziałek - 23 października - na kanale FOX.

Będzie jeszcze więcej zła i śmierci?
Andrew Lincoln: O tak.

Czy cokolwiek Cię jeszcze szokuje?
AL: Tak. Chociaż to, co się stało Glennowi, było dla mnie absolutnym szokiem. Nie tylko od strony profesjonalnej, ale też od personalnej - to jeden z moich najbliższych przyjaciół, nigdy nie sądziłem, że odejdzie z serialu. Wiecie, to już jest 7 lat, doszliśmy do takiego momentu w serialu, że uważaliśmy się za nietykalnych. Więc kiedy Glenn odszedł, to był to dla mnie szok. A że była to podwójna śmierć, to był to szok podwójny.

Zastanawiam się, czy ten ostatni sezon był dla ciebie szczególnym wyzwaniem, jako dla aktora. Scenarzyści zabrali was w naprawdę ciemne, najgorsze miejsca w ludzkim umyśle.
AL: O tak, w 7. sezonie robiłem rzeczywiście pop***ne rzeczy. Mam wrażenie, że dopiero teraz skoczyliśmy na głęboką wodę szaleństwa. Ale myślę też, że jest to teraz opowieść o... odbudowie. Pewnie dlatego te najgorsze sceny - zabójstwo Glenna i Abrahama - wydarzyły się na samym początku.

Ile z tego wszystkiego zabierasz potem ze sobą do domu?
AL: Sporo. To był ciężki sezon, czasem wszyscy mieliśmy dość. Ale myślę, że to nieodłączna część mojej pracy, a moja rola jest dodatkowo ciężka i trudna. Ostrzegali mnie, że to będzie jazda, ale to jest naprawdę ciężkie. Jasne, to nie jest praca, w której ratuję czyjeś życie. Ale chcę też wykonać swoją robotę jak najlepiej. No i czasem przepracowuję swoją rolę dodatkowo w domu, np. zamiast snu.

Jesteś w serialu w roli bohatera. Negan to twoje całkowite przeciwieństwo. Ale gdybyś to ty dopiero teraz wkroczył na scenę, to patrząc na to, co robiłeś i jak wygląda historia twojego bohatera, to ty byś był "tym złym".
AL: Tak, to prawda. Ten serial ma zabarwienie etyczne - opowiada o moralności, o etyce, o tym jak bardzo są to ruchome piaski i jak się przeplatają, jak bardzo wszystko jest subiektywne. Teraz opowiadamy o budowaniu cywilizacji i tym, na czym te cywilizacje w ogóle budować. Mój bohater walczy - nawet do śmierci - o prawo do swoich decyzji, choć nie zawsze są one dobre i korzystne dla społeczności.

Czy to wszystko, przez co przeszedł Rick, miało na Ciebie wpływ?
AL: Spójrz na moje włosy! Na moją brodę! (śmiech) Oto co się stało.

A emocjonalnie? Myślisz, że serial miał jakiś wpływ na ciebie?
AL: Lubię myśleć, że z wiekiem człowiek robi się mądrzejszy i ostrożniejszy, jak również częściej patrzy na samego siebie i zastanawia się nad sobą. Jest też więcej obowiązków. To jest podobne do gry aktorskiej. Jak zaczynaliśmy serial, to byliśmy w miejscu, które jest zupełnie odmienne od tego, w którym znajdujemy się teraz. Pewnie dlatego ludzie w ogóle jeszcze nas oglądają - że wszystko tu się zmienia. Serial się zmienia, bohaterowie się zmieniają. Nie mam pojęcia, czy gdybym nie grał w tym serialu, byłbym bardziej skupiony na swoim wnętrzu, czy też nie. To jest pytanie, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć.

Jak pracuje Ci się z Jeffrey'em (Neganem) na planie? On też - tak jak i ty - jest uważany za "samca alfa".
AL: Jest świetnie. To jest rewelacyjny aktor i praca z nim była niezłą zabawą. Chociaż nie - "zabawny" to słabe określenie dla tego, co razem robimy na planie. Nie było wcale zabawnie. Przez większość czasu było koszmarnie (śmiech). Ale to porządny człowiek i lubię go jako... człowieka. Ma dość... specyficzny styl zarządzania ludźmi i sprawiania, że inne społeczności również stają się przez niego rządzone. To nowy zwrot akcji w serialu.

Mówiłeś, że Glenn jest nietykalny. A co z Rickiem? Myślisz, że serial poradziłby sobie bez Ricka?
AL: Tak, oczywiście.

Naprawdę?
AL: Tak. Taki jest ten show. To pokazywanie ciągłych przeobrażeń, zastępowania jednych ludzi innymi, pomagania innym "przetrwać" kolejny dzień. Myślę, że w tym kierunku zmierza cały serial. Rick ma taką specjalną zdolność podnoszenia się po każdym upadku. Ale nie wiem, czy tym razem poradzi sobie z tym sam. Myślę, że będzie potrzebował pomocy innych.

Ulżyło ci, kiedy widzowie wreszcie dowiedzieli się, kto został zabity?
AL: O tak. Wszyscy musimy wszystko trzymać w sekrecie przed własnymi rodzinami, przyjaciółmi, ukochanymi i w końcu przed całym światem - przez cały ROK. I na każdym spotkaniu słyszysz ciągle: "No dawaj, powiedz mi, zdradź coś, przecież znamy się już tyle lat, czemu nie chcesz mi powiedzieć?". Strażnicy na lotniskach nie chcieli mnie kilka razy przepuścić przez kontrolę paszportową. "Mów, bo inaczej nie wjedziesz do kraju" - więc tak, ulżyło mi, że wszyscy już wiedzą.

Kiedy dostajesz skrypt, to otrzymujesz tylko swoje kwestie? Czy wiesz dokładnie, co będą robili też inni?
AL: Dostajemy cały skrypt, więc wiem wszystko.

Miałeś jakieś spotkania z fanami, które wywarły na Tobie szczególne wrażenie? Coś zupełnie dziwnego, zabawnego, albo coś, co poruszyło cię szczególnie, albo pomyślałeś "CO. TO. JEST." - patrzysz, a tu tatuaż z tobą...
AL: O tak, za każdym razem jak widzę swoją twarz wytatuowaną na kimś, to czuję się przedziwnie. Ale tak, te spotkania wywierają na mnie wpływ, właściwie za każdym razem. Rozmawiamy z wieloma ludźmi i słuchamy ich historii. Nie twierdzę, że ten serial pomaga ludziom radzić sobie z żałobą lub stratą, ale daje im szansę na ucieczkę, na oderwanie się od rzeczywistości.

"Walking Dead" - sezon 8 - zwiastun

Więcej o: