- Zastanawiałem się na początku, dlaczego Wojtek Smarzowski proponuje podwójne role. Przecież mógł zatrudnić więcej aktorów, ale szybko zrozumiałem, o co w tym chodzi. Przenikanie się współczesności z czasami wojennymi to dla mnie najważniejszy zabieg formalny w "Weselu" - powiedział aktor w trakcie naszej rozmowy.
Oprócz tego opisał też, jaka atmosfera panowała na planie, kiedy kręcono sceny weselne i wyjaśnił, że płyta "Wodzirej" to zapis jego aktorskiej kreacji. Przyznał też, że choć przez chwilę w pandemii zastanawiał się nad tym, czy nie nawiązać współpracy z domem weselnym "Maria", to jednak nie planuje na żywo grać disco polo. Opowiedział też, jak doznał na jednym ze swoich koncertów "najbardziej kretyńskiej kontuzji", dlaczego wrócił do grania piosenki "My Polacy" i czego najbardziej się boi w przyszłości.
"Wesele" Smarzowskiego zaliczyło najlepsze otwarcie tego roku w kinach. "Trudno mi powiedzieć, czy podobał mi się najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego, bo to nie jest dobre pytanie. Zatem: nowe "Wesele" przeorało mnie jak pług pole. Doprowadziło też kilka razy do płaczu - z przerażenia, wściekłości, wzruszenia" - pisze o filmie Justyna Bryczkowska.
Wojciech Smarzowski podkreśla, że nakręcił ten film po to, by rozliczyć się z własną historią i miał świadomość tego, że spotka się z dużą krytyką. Nie wyklucza nawet, że dystrybucja produkcji może zostać zakazana w naszym kraju.
- Mam nadzieję, że Wojciech Smarzowski się myli i "Wesele" będzie można spokojnie w naszym kraju zobaczyć. Jestem pewny, że ten film wstrząśnie naszymi sumieniami. Nie dałem rady obejrzeć go drugi raz. "Wesele" ukazuje mechanizmy, które wśród Polaków się nie zmieniły. Cały czas szukamy wroga narodu. Kiedyś byli to Żydzi, a dziś społeczność LGBT+, czy uchodźcy - mówił wcześniej w Radiu ZET Jakubik.
Więcej o filmach przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Smarzowski w swoim najnowszym "Weselu" porusza m.in. temat pogromów ludności żydowskiej, których dopuszczali się w czasie II wojny światowej także Polacy.
Akcja najnowszego "Wesela" Wojciecha Smarzowskiego poprowadzona została dwoma równoległymi torami. Podczas weselnej nocy swojej wnuczki, nestor rodu wspomina swoją młodość, pierwszą wielką miłość i dramatyczne wydarzenia, których był świadkiem w czasach II wojny światowej. Wojciech Smarzowski podkreśla w najnowszej rozmowie z "Newsweekiem", że jednak jego film nie dotyczy dokładnie pogromu w Jedwabnem. Bardziej jest opowieścią o emocjach i ludziach, która ma stanowić próbę odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego Polacy wyparli Żydów z pamięci i dlaczego "polski antysemityzm ma tak mocne fundamenty i dlaczego radzi sobie świetnie, nawet bez Żydów".
W obsadzie filmu znaleźli się Robert Więckiewicz (ojciec panny młodej), Michalina Łabacz (panna młoda), Agata Kulesza (matka panny młodej), Andrzej Chyra (wspólnik w firmie ojca), Ryszard Ronczewski (dziadek), Arkadiusz Jakubik (wodzirej), Mateusz Więcławek (młody Antoni Wilk), Przemysław Przestrzelski (pan młody) i najnowsze aktorskie odkrycie twórcy "Kleru" – Agata Turkot (Lea).