TVP i Ministerstwo Edukacji uruchomiły wspólnie programy edukacyjne "Wesoła Nauka" i "Szkoła z TVP". Są skierowane do młodszych dzieci i trochę starszych uczniów. Audycje spotkały się z szeroką krytyką, widzowie zaczęli wyliczać błędy merytoryczne prowadzących telewizyjne lekcje nauczycielek. Co więcej, w sieci pojawiły się nawet kompilacje z "najlepszymi fragmentami", w których pedagogożki zdaniem widzów zachowały się szczególnie zabawnie.
Czytaj też: Doktor UJ pisze list do MEN w sprawie lekcji TVP: Większym pożytkiem dla ucznia jest tego nie oglądać
Wśród kompilacji największą popularnością cieszą się fragmenty lekcji, w których uczono o liczbach parzystych ("które mają parę"), geometrii (w tym przypadku pomylono średnicę i obwód koła), czy grano w kalambury, gdzie jedną z zagadek było "sianie trawy". Widzowie wytykali telewizji, że nauczycielki dostały do pomocy tylko kartki, flamastry i tablice.
Wiele osób też zaczęło zwyczajnie żartować z nauczycielek, które zostały oddelegowane do prowadzenia programów telewizyjnych.
Widać, że są widocznie zestresowane pracą przed kamerami. Pisarz Szczepan Twardoch dodał na Facebooku wpis, w którym zauważa, że nauczycielki zostały "rzucone demosowi na pożarcie" przez kogoś pozbawionego "przyzwoitości, serca i mózgu". Apeluje:
Skoro musicie, a wiemy, że musicie, bom sam nie bez winy, bo mamy ciężkie czasy i potrzebujemy sobie śmiechem ulżyć, to toczcie sobie raczej bekę ze mnie, że na zdjęciu sprzed piętnastu lat jestem gruby i mam brzydką marynarkę.
Dalej proponuje następnych kandydatów do publicznych żartów:
Albo z Dehnela toczcie, że Ananiaszek, bo nigdy się nie myli i w moralnej doskonałości prześcignął wszystkich, toczcie z Orbitowskiego nawet, chociaż ten serce ma szlachetne i czyste, ale i tak to zniesie, bo ma skórę jak nosorożec.
Znaleźli się też potencjalni kandydaci wśród polityków wszystkich opcji, w tym Jarosław Kaczyński (bo mały), Donald Tusk (leniwy), Adrian Zandberg (że potężny), Andrzej Duda (pajacowanie na tik toku) czy Małgorzata Kidawa-Błońska (bo ze dworku). Dlaczego akurat z nich? Bo to osoby publiczne - "wiedzieli, na co się piszą, wchodząc w życie publiczne i wieloletnie w nim uczestnictwo raczej wyrobiło w nich twardą skórę i mechanizmy odpowiednie".
Tymczasem nauczycielki do telewizji trafiły zdaniem Twardocha z konieczności:
A panie z tej telewizyjnej szkoły to raczej nie. Ktoś je rzucił na głęboką wodę bez asekuracji, potykają się, zjada je trema, opowiadają takie głupoty, jakich setki tysięcy dzieci codziennie słuchały w szkole, kiedy jeszcze była szkoła, to naprawdę nie powód, żeby teraz za karę zdemolować im, bezbronnym, jakiekolwiek poczucie własnej wartości.
Pisarz konkluduje: I być może życie im się teraz za sprawą waszych szyderstw rozsypuje i jeśli stanie się coś złego, to nie będzie niczyja wina, to będzie wtedy wasza wina.