Lee Konitz nie żyje. Jazzman miał 92 lata

Saksofonista jazzowy Lee Konitz nie żyje. Muzyk, który współpracował m.in. z Milesem Davisem, zmarł w wyniku komplikacji po zakażeniu koronawirusem w wieku 92 lat.

Lee Konitz zmarł w szpitalu w Nowym Jorku. Media poinformował jego syn, który potwierdził, że przyczyną śmierci było zapalenie płuc wywołane koronawirusem.

Lee Konitz nie żyje. To on grał na "Birth of the Cool"

Muzyk urodził się w 1927 roku w Chicago, jego ojciec urodził się w Austrii a matka na Ukrainie. Uczył się początkowo gry na klarnecie, który potem zmienił na saksofon altowy.

Amerykański saksofonista jazzowy był laureatem NEA Jazz Masters Award. W 1949 roku nagrał z Milesem Davisem nowatorski jazzowy album "Birth of the Cool", nad którym trębacz i jego Nonet pracowali pomiędzy styczniem 1949 a marcem 1950. Płyta została wydana w całości dopiero w 1957 roku. W rozmowie z Jazz Forum, artysta tak wspominał tę współpracę z Davisem:

Był po prostu sidemanem, jak inni. Nie był jeszcze wtedy tak znany, jak później. Po prostu zainteresował go pomysł, którego autorem był chyba Gil Evans. I zachwyciły go aranżacje Johna Carisiego, Johna Lewisa, George’a Russella, Gila. Powtórzę to, co mówiłem już wiele razy: rzeczywiście, to był bardzo interesujący projekt, a być jego uczestnikiem wiele dla mnie znaczyło. Ale to zarazem tylko pewien przykład zespołu kameralnego. A zespoły kameralne grają z zasady muzykę zapisaną w nutach. Natomiast w jazzie na pierwszym miejscu jest improwizacja.

Konitz był jednym z najważniejszych artystów współczesnego jazzu. Grał z Charlim Parkerem, Stanem Kentonem, Warne'em Marshem, z Lennim Tristano współtworzył podwaliny pod style cool i free.

Więcej o: