Serial "Planeta Singli. Osiem historii", jak łatwo wywnioskować z samego tytułu, składa się z ośmiu epizodów. Nad każdym z nich pracowały inne ekipy filmowe, inni reżyserowie i obsada. Każdy z tych odcinków poświęcony jest zupełnie odmiennym bohaterom i bohaterkom, którzy inaczej podchodzą do miłości. Są w różnym wieku, mieszkają w różnych zakątkach Polski i Europy. Łączy ich wszystkich jednak to, że używają aplikacji randkowej Planeta Singli. Antoni Królikowski zagrał razem z Maszą Wągrocką w epizodzie pt."Detektor".
Antek Królikowski: Film, o którym pomyślałem, może nie do końca jest taką typową komedią romantyczną — to "Annie Hall" Woody’ego Allena. Bardzo mnie ten film bawi, wzrusza, rozczula. Wydaje mi się, że w pewnym momencie stał się wzorem dla komedii, a już na pewno romantycznych. Z bardziej klasycznych tytułów — lubię "Notting Hill".
Wieczorne zdjęcia w okolicach Placu Teatralnego, gdzie krążyliśmy samochodem, żeby nakręcić w nim rozmowę w sposób, który nie znuży widzów. Oglądamy wiele filmów, których akcja rozgrywa się w samochodzie, dlatego za każdym razem przy pracy nad takimi filmami człowiek myśli: "okej, teraz nakręcimy naprawdę świetną scenę w tym samochodzie", ale zazwyczaj wszystko to wygląda podobnie. To zazwyczaj te same ustawienia kamery, więc różnicę mogą zrobić tylko bohaterowie i ich teksty. W przypadku "Planety Singli" te teksty były bardzo dobre i mieliśmy dużą frajdę z przygotowań do tego odcinka. Przegadywaliśmy na próbach ten tekst kilkakrotnie, kosmetycznie go zmieniając — nie sens, tylko "dekoracje". To była przyjemność pracować z Maszą [Wągrocką — przyp. red.] - uważam, że ona jest bardzo dobrą aktorką i ma ogromny potencjał komediowy, potrafi być bardzo zabawna. Zdecydowanie jest gwiazdą tego odcinka — mam nadzieję, że na tego mojego bohatera, chociaż odrobinę się czeka [śmiech].
Ostatnio zauważyłem, że mam taką prawidłowość, że na ekranie oczekuje się ode mnie emocji i poczucia humoru. Staram się balansować między prawdą i takim wczuciem w mocniejszych scenach dramatycznych, ale nie zapominam też, że w niektórych gatunkach fajnie jest odpuścić, sprawić, żeby niektóre sytuacje miały trochę oddechu i luzu, pokazać, że bohaterowie — o ile są inteligentni — są w stanie wysilić się na jakiś dowcip. W naszym odcinku "Planety Singli" urzekło mnie najbardziej to, że ten dialog prowadzony przez chłopaka i dziewczynę jest trochę na siłę cool. Usiłuję być zabawny, koleżanka odpowiada jeszcze zabawniej — to taki sparing na to, kto ma fajniejsze teksty, kto wykaże się większym poczuciem humoru i dystansem. Urocze było to, jak staraliśmy się pokazać najśmieszniejszą wersję siebie na randce, która swoją drogą kończy się w sposób dosyć dramatyczny, drastyczny, ale nie zdradzajmy więcej.
Twoje pytanie tak naprawdę odpowiada na pytanie, dlaczego się zajmuję tym, czym się zajmuję. Przy każdym filmie jest okazja do poznania innego świata, nowych ludzi — jest to szalenie fascynujące, ta sposobność, żeby w świecie, który zaraz wykreujemy, być autonomiczną jednostką, która ma swoją historię, uczucia, słabości, mocne strony… Za każdym razem mogą one być inne w zależności od gatunku, w którym się poruszamy. To świetna przygoda.
To zabawne, bo wszyscy mówią mi o moim debiucie — pamiętam niektóre momenty. Najbardziej zapadł mi w pamięć dzień, gdy na planie był duży dmuchany balon, którym my jako bohaterowie filmu mieliśmy odlecieć za granicę, i ten fragment został wycięty z filmu, więc tym bardziej przez lata trzymałem w sobie to wspomnienie, bo wiedziałem, że nigdy tego nie zobaczę. Chyba nigdy nie udało się napompować tego balona na tyle, żeby poleciał [śmiech]. Grałem wtedy młodszą wersję mojego stryjka. Potem przez lata rodzice nie pchali mnie do tego świata w żaden sposób — poza tym, że siedziałem z mamą w teatrze albo z tatą w telewizji, bo tworzył wtedy programy dla dzieci w TV Wrocław i właśnie tam zdarzało mi się funkcjonować przed kamerą. Jako dzieciak byłem, że tak powiem, do usług mojej rodziny i bliskich.
Jeśli pytasz mnie o ulubioną rolę, takim przełomem, chociaż niedawnym, był "Bad Boy" Patryka Vegi, gdzie mogłem pokazać, że potrafię się zmienić charakterologicznie. To była fajna szansa, którą dał mi Patryk, i jestem mu za to wdzięczny. Jestem też bardzo, chyba nawet najbardziej zadowolony z filmu, do którego zdjęcia skończyłem dopiero parę dni temu — już niedługo będę o tym mówił. Gram główną rolę i takiego bohatera, że wiem, że będę mógł pokazać ten film rodzinie, młodszemu bratu — bo wiadomo, na "Pętlę" bym go nie zabrał [śmiech]. Mam dość filmów, których nie chce mi się oglądać — chcę występować w takich produkcjach, które sam chętnie obejrzę i będę mógł je pokazywać innym. Potem role na człowieku wiszą — może mówi się, że to bez znaczenia, że aktor schodzi z planu i zapomina, ale w świadomości ludzi to jednak zostaje. Różnych ludzi udawało mi się z różnym skutkiem grać — teraz chcę grać bohaterów jaśniejszych.
Jakiś czas temu myślałem o tym, żeby obejrzeć ten film — znam książkę, znam bardzo dobrze historię Grzegorza Przemyka, bo to był mój pierwszy kontakt z prawdziwym filmem. Miałem wtedy 16-17 lat; odezwał się do mnie reżyser, bo ktoś mu powiedział, że jestem podobny i na spotkaniu powiedział mi: "poznaj się z przyjaciółmi Grzegorza, poznaj jego wiersze, historię". I tak zrobiłem, wkręciłem się w ten świat — poznałem przyjaciół Przemyka, udało mi się poznać jego dziewczynę… Potem okazało się, że w filmie mam trzy sceny, w zasadzie niewiele mówię, a jednak cały background za sobą. Już wtedy myślałem, że Przemyk zasługuje na osobny film, dlatego cieszę się, że udało się zrobić "Żeby nie było śladów". Uważam, że jest bardzo dobrze obsadzony, cieszę się, że chłopaki dają radę.
Premiera serialu "Planeta Singli. Osiem historii" odbyła się 19 listopada w CANAL+ PREMIUM i w serwisie CANAL+ online na canalplus.com.