Jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie jednej z platform streamingowych, blisko trzy czwarte respondentów twierdzi, że binge watching wywołuje u nich pozytywne uczucia. To nic dziwnego — streaming wygrywa z telewizją przede wszystkim dlatego, że zamiast, jak to zazwyczaj bywało, dozować po jednym odcinku tygodniowo, serwuje cały sezon serialu i zapewnia natychmiastową zwiększoną dawkę rozrywki. Czerpiemy z oglądania przyjemność, dlatego mózg uwalnia dopaminę, która sprawia, że nie chcemy przestawać, bo po prostu jest nam dobrze. Niestety — wszystko, co dobre szybko się kończy, dlatego szybko obejrzana seria nierzadko zostawia nas z poczuciem pustki. Żeby ją wypełnić, sięgamy po kolejny serial... i tak w kółko.
Najprostszym sposobem na to, żeby uprawiać rozważny binge watching, jest założenie konkretnych, twardych limitów. Przesuwanie czasowej granicy w nieskończoność i zarywanie nocy na rzecz serialu nigdy nie jest dobrym pomysłem. Warto więc z góry ustalić czas, który rzeczywiście możemy przeznaczyć na oglądanie lub wyznaczyć określoną liczbę odcinków. Tuż po zakończeniu seansu warto zrobić inną przyjemną rzecz, aby nie wpaść od razu w dopaminowy dołek. Cały proces wymaga samodyscypliny — to szczególnie trudne, jeśli mamy tendencję do wspomagania się serialami w sytuacjach stresowych czy utożsamiania się z bohaterami i wyjątkowo głębokiego wchodzenia w ich świat. Choć to oczywiście wspaniałe, kiedy na ekranie pojawia się ktoś, kogo rozumiemy; ktoś, kto potrafi oddać nasze własne myśli czy emocje, musimy pamiętać, że ciągle mówimy o świecie nierzeczywistym i że na co dzień warto być tu i teraz. Stawiając odpowiednie granice, możemy z powodzeniem (i z pewnością, że nie ucierpi na tym nasze zdrowie!) pochłaniać serialowe perypetie.
Żeby nie przesadzić z binge watchingiem (albo powoli się rozkręcić), warto wybierać seriale, które liczą sobie jeden czy dwa sezony. Wśród takich propozycji znajdują się np. produkcje oryginalne CANAL+, m.in. "Klangor", "Kruk" czy "Król" — zbieżność pierwszych liter tytułów przypadkowa. Każdy z wymienionych seriali tworzy emocjonującą, podszytą mrokiem i — co najważniejsze — zamkniętą historię, która po zakończonym oglądaniu nie pozostawi nas z uczuciem niedosytu. W przypadku "Klangoru" i "Króla" mówimy o jednej serii; "Kruk" natomiast doczekał się dwóch odsłon - "Kruk. Szepty słychać po zmroku" oraz Kruk. Czorny Woron nie śpi".
Wytrawni i doświadczeni pochłaniacze seriali mogą chcieć się zmierzyć z czymś o wiele większym — klasykiem są tutaj sitcomy, które często ciągną się przez lata. Amerykańska wersja "The Office", która niedawno pojawiła się w ofercie CANAL+ online, to dokładnie 201 odcinków (pełnej niezręcznych sytuacji) zabawy z pracownikami firmy papierniczej Dunder Mifflin. Przepaść można też w innym biurze — francuskie "Biuro szpiegów" co prawda liczy sobie o wiele mniej epizodów i opowiada o sprawach kryminalnych, ale z pewnością spodoba się również miłośnikom lżejszych produkcji. Fanów seriali biograficznych może zainteresować 30-odcinkowa przygoda z Ludwikiem XIV - "Wersal. Prawo krwi" to gwarancja przepychu, miłosnych perypetii, intryg i ostrych zakrętów.