Jeśli spojrzymy na przeszłość Berry'ego Keoghana, niewiele osób wróżyłoby mu światową karierę. Sam aktor podkreśla, że chciałby, aby jego historia była inspiracją dla tych, którym wydaje się, że nie mają szans na dobre życie. Miał niezwykle trudne, smutne dzieciństwo - on i jego brat Eric urodzili się w kiepskiej dzielnicy Summerhill w Dublinie, a ich matka wpadła w narkotyki. Ojca w ogóle nie było w jego życiu.
Aktor w jednym z wywiadów mówił, że gdy w okolicy zaczęli masowo pojawiać się dilerzy, ludzie nie wiedzieli, jak straszne są skutki nałogu:
Narkotyki uderzyły w ten obszar i wpłynęły na wszystkie rodziny, a ona była jedną z nich, która została 'złapana'.
Chłopcy zostali objęci opieką przez państwo i w ciągu siedmiu lat przeszli przez 13 domów zastępczych. Później mieszkali ze swoją babcią ze strony matki, Patricią, i byli z nią, gdy dowiedzieli się o śmierci matki. Kobieta w wieku 31 lat przedawkowała heroinę. Barry miał wtedy 12 lat.
Podobnie jak wiele talentów ekranowych przed nim, Barry Keoghan miał niezwykłą motywację do tego, by coś osiągnąć w życiu. Opowiadając w jednym z wywiadów o stracie matki, wspomniał, jak zdecydował:
Co więcej mogę stracić? Jedyna droga prowadzi do przodu.
Nie było mu jednak łatwo pogodzić się ze stratą matki. Jak przyznaje, w Irlandii panuje stereotyp, że przyjęcie pomocy w żałobie to oznaka słabości. Dlatego on i brat odrzucili propozycję pracy z psychologiem. - Idziesz do baru i zapijasz smutek, ale to działa tylko chwilowo, bo przecież potem musisz wrócić do domu i wytrzymać ze sobą. A to uczucie nie znika, sami siebie w ten sposób rujnujemy - mówi. Dopiero po przeprowadzce do Londynu poszedł na terapię.
Na początku myślał, że będzie bokserem (nadal trenuje amatorsko) albo piłkarzem, ale coraz bardziej wciągał go świat filmu. W szkole mu nie szło, skończył edukację w wieku 16 lat - po prostu został wyrzucony ze szkoły. Twierdzi, że tego, jak grać, uczył się, oglądając filmy przyrodnicze w telewizji. Siedząc na kanapie w domu babci, podglądał zachowania zwierząt, o których mówi, że potrafią powiedzieć wszystko, nie mówiąc nic. Do dziś, wcielając się w kolejne role, wzoruje się na konkretnych gatunkach. Jako dzieciak fascynował się też legendami takimi jak Marlon Brando, James Dean czy Paul Newman i próbował ich naśladować.
Pewnego dnia, gdy miał 16 lat, zobaczył w witrynie sklepowej ogłoszenie zapraszające obiecujących aktorów do dołączenia do nowego projektu filmowego. Długo nękał reżysera filmu prośbami o przesłuchanie (podobno dzwonił do niego regularnie co tydzień) i ostatecznie, trzy lata później, dostał rolę. Potem grał w produkcjach telewizyjnych w Irlandii, a także w filmie o napadzie - "American Animals", "Dunkierce" Christophera Nolana, "Zabiciu świętego jelenia" Yorgosa Lanthimosa' serialu HBO "Czarnobyl" czy "Eternals" Chloe Zhao. Producentka "American Animals" wspomina Guardianowi, że choć taśma z przesłuchaniem, która zobaczyła, była fatalnej jakości nagraniem z telefonu, ciągle wracała do Keoghana myślami. Mówi o nim:
To, co robi, to magia. Jest coś w jego oczach i tym, jak wdziera się w dusze swoich postaci. To fantastyczne doświadczenie, obserwować jego karierę przez ostatnie lata.
Brendan Gleeson, Martin McDonagh, Kerry Condon, Colin Farrell i Barry Keoghan Vianney Le Caer / Vianney Le Caer/Invision/AP
A w "Duchach Inisherin", które zdobyły m.in. trzy Złote Globy, cztery BAFTA i dziewięć nominacji do Oscara, 30-letni aktor gra maltretowanego przez ojca łagodnego, młodego chłopaka z niskim IQ. Barry Keoghan sprawia, że Dominic Kearney staje się postacią, której nie sposób nie współczuć, ale także czasem się z nią lub do niej uśmiechnąć. Rzeczywiście, w jego oczach, ale także dzięki innym środkom wyrazu, na ekranie widzimy niezwykle wrażliwą, skomplikowaną postać, która - moim zdaniem - przyćmiewa we wspólnych scenach Colina Farrella.
To, że na drugim planie potrafi zrobić wrażenie, Keoghan udowodnił też rolą w nowym "Batmanie". Co prawda zabiegał o rolę Człowieka-Zagadki, ale jego wysiłki zapewniły mu występ jako Joker. I chociaż w "Batmanie" Matta Reevesa pojawia się na zaledwie chwilę, media i widzowie mówili o nim niewiele mniej niż o grającym Mrocznego Rycerza Robercie Pattinsonie. Jak zauważył Keoghan, na liście oceniającej siedmiu najlepszych ekranowych Jokerów znalazł się na czwartym miejscu. - Jak na cztery minuty czasu ekranowego to, nieźle, co!? - zażartował.
W sierpniu ubiegłego roku razem z partnerką, ortodontką Alyson Sandro, powitał na świecie syna. Dali mu na imię Brando - na cześć jego ulubionego aktora. Aktor, mówiąc, że to miłość, jakiej do tej poru nie doświadczył, podkreśla:
Możesz się uczyć z tego, jak zostałeś wychowany. Mam szansę zrobić rzeczy, które nie zostały zrobione dla mnie.
Sandro poznał w londyńskim pubie i - jak wspominał w rozmowie z "GQ" - chciał poderwać ją tekstem, że jest aktorem, ale ona nie była pod wrażeniem. Gdy powiedział, że grał superbohatera (chodzi o jednego z Eternalsów z uniwersum Marvela), zażartowała, że pewnie Spider-Mana i na dowód, że nie kłamie, musiał pokazać jej zdjęcia z planu z Angeliną Jolie. Po miesiącach wspólnego życia przyznaje, że bardzo polega na partnerce, bo sam nie miał wzorca prawdziwego rodzinnego życia. Gdy dostał nominację do Oscara, zadedykował ją synkowi. Skomentował:
To dla ciebie, Brando. Tatuś cię kocha.
Chociaż "Duchy Inisherin" mają dziewięć nominacji, nie zdobędę tylu Oscarów. Powód jest prosty: za drugoplanową rolę nominowani się i Keoghan, i Brendan Gleeson, a statuetka jest jedna. W czyje ręce trafi, przekonamy się 12 marca.