Dwie syreny - Złota (Marta Mazurek, "Warsaw by Night") i Srebrna (Michalina Olszańska, "Anatomia zła") - dołączają do rodzinnej kapeli (Kinga Preis, Andrzej Konopka, Jakub Gierszał), grającej covery znanych przebojów na warszawskim dancingu. Wystarczy skropić syreny wodą, by ukazały się ich ogony. Wystarczy poprosić, by zatańczyły nago. Nic dziwnego, że świeży, nomen omen, narybek wzbudza w mieście taką sensację. Tylko co się stanie, jeśli Złota nie powstrzyma swego pociągu do basisty zespołu, a Srebrna nie będzie w stanie zahamować żądzy krwi?
Tak, brzmi to dziwacznie, a wypada jeszcze bardziej szalenie! Pewnie nie powinniśmy się temu dziwić, skoro scenarzystą pełnometrażowego debiutu Agnieszki Smoczyńskiej jest Robert Bolesto ("Hardkor Disko"). Niestety, choć ten krwawy musical zaczyna się niesamowicie obiecująco, to dość szybko stacza się po równi pochyłej.
Naprawdę żałuję, że "Córki dancingu" nie okazały się lepsze. Być może nie mogły, skoro autorki oryginalnych piosenek do filmu - siostry Wrońskie, znane lepiej jako duet Ballady i Romanse - wykonały kawał solidnej, kreciej roboty. Linia melodyczna wszystkich utworów brzmi niemal identycznie, a teksty są tak skąpe i złe, że to nie miało prawa się udać. Cały film mógłby być zresztą uznany za "tak zły, że aż dobry", ale "Córki dancingu" od początku w taki efekt celują. I faktycznie, zamierzonego kiczu tu pełno, ale nie przez cały seans można się nim dobrze bawić.