Wielu ludziom, w tym również turystom, Indie kojarzą się z bogactwem kolorów i różnorodnością kulturowo-religijną. Na całym świecie znana jest tzw. "święta krowa", która swój kult zawdzięcza ni mniej, ni więcej, jak tylko Hindusom. Od dłuższego czasu Indie kojarzone są także z kinem Bollywood, które stało się symbolem przepychu połączonego z zabawą oraz kiczem. Mimo wszystko jednak obraz Indii nie prezentuje się tak atrakcyjnie jak Taj Mahal. Wszechobecne ubóstwo, brud oraz liczne choroby dają się we znaki zarówno mieszkańcom, jak i turystom. A to tylko kropla w całym oceanie tamtejszych ekskrementów.
Każde państwo posiada swoje blaski i cienie, jednakże w Indiach są one nadto widoczne. Tym bardziej, że nader często szala popularności przechyla się w tę drugą stronę. Społeczeństwo Indii liczy obecnie ponad miliard jednostek i kraj zmaga się z przeludnieniem. Nagle okazuje się, że ilość członków, wchodzących w skład jednej rodziny ma - dosłownie - olbrzymie znaczenie.
Chcesz poczuć klimat Indii? Posłuchaj kultowych audiobooków "Shantaram" i "Cień góry" >>
Warto podkreślić, że Indie jako pierwszy kraj na świecie wprowadziły w 1951 roku kontrolę urodzeń. Polityka ta miała na celu doprowadzenie do znacznego spadku liczby ludności i tym samym wyeliminowanie problemu przeludnienia. Początkowo rozwiązanie miały stanowić programy edukacyjne, a także lepszy dostęp do środków antykoncepcyjnych. Wszystko skomplikowało się, gdy do władzy doszła Indira Gandhi i w kwietniu 1976 roku, w ramach polityki planowania rodziny, zarządzona została przymusowa sterylizacja. Na czele państwowego programu społecznego stanął młodszy syn Gandhi - Sanjay. Zabiegom podwiązywania jajowodów u kobiet oraz wazektomii u mężczyzn często poddawano osoby przymusowo. Mimo, iż była premier i jej syn od dawna nie żyją, praktyki sterylizacyjne nadal funkcjonują. Precedensem stanowiącym ich usprawiedliwienie jest odwieczny problem mnogości mieszkańców.
Warunki, w jakich przeprowadza się sterylizacje są odrażające. Nie dość bowiem, że pomieszczenia są nieprzystosowane do liczby pacjentek, to jeszcze wszelkiego rodzaju sprzęt, począwszy od łóżek i prześcieradeł, a skończywszy na skalpelach, znajduje się w opłakanym stanie. Dla kobiet, dla których szczęściem w nieszczęściu było przejście zabiegu bez większych powikłań, stres się nie kończy, bowiem antybiotyki nabywane na indyjskim rynku farmaceutycznym, a przepisane przez tamtejszy "personel medyczny", bardzo często są wadliwe lub najzwyczajniej podrabiane. Nietrudno się zatem domyślić, jakie mogą być tego konsekwencje.
To jednak nie jedyny problem kobiet w tym, teoretycznie kolorowym, świecie. Na porządku dziennym znajdują się również gwałty. Mowa nie tylko o mieszkańcach, ale także turystach. Jest to problem, który z roku na rok wzrasta i to w zastraszającym tempie. Prawdopodobnie wynika to przede wszystkim z wywodzących się z patriarchatu i głęboko osadzonych stereotypów, według których mężczyźni posiadają przyzwolenie i tym samym pełne prawo do dopuszczania się gwałtów, natomiast kobiety są bezwartościowe i muszą się z tym godzić. Przedstawiciele polityczni państwa indyjskiego za gwałty winią same kobiety, które rzekomo prowokują mężczyzn, przyjmując "zachodni styl życia". Zgwałcone bardzo często zostają potępione, bowiem rodziny wyrzekają się ich. Wiele z tych kobiet umiera w następstwie aktów przemocy seksualnej. Pod tym względem Indie to jeden z najniebezpieczniejszych krajów na świecie.
Ogromna liczba mieszkańców w Indiach to problem który wiąże się z różnego rodzaju następstwami, które dalece odbiegają od pozytywu. Wielu hindusów - jeśli nie większość - żyje w biedzie i zamieszkuje w slumsach. Jedną z największych i najbardziej znanych dzielnic nędzy jest Dharavi w Bombaju. Około miliona ludzi egzystuje tam w sąsiedztwie torowiska kolejowego w ubogich namiotach. Warunki sanitarne panujące w Dharavi pozostawiają wiele do życzenia. Większość mieszkań, na które składają się wspomniane już namioty, czy też skromnie urządzone - wręcz prowizoryczne - domy, zbudowane z kartonów, blachy oraz różnego rodzaju odpadów. Nie dysponują dostępem do toalet. Z tego względu mieszkańcy slumsów zmuszeni są korzystać z bezpłatnych szaletów publicznych, gdzie na jeden przypada kilkaset osób. Pomimo skromnych warunków panujących w slumsach, w tym również w Dharavi, ich mieszkańcy starają się pracować, by nie żyć z żebractwa i trzeba przyznać, że w tym wszystkim niektórzy potrafią wykazać się całkiem sporą przedsiębiorczością. Trudnią się recyklingiem pochodzących z różnych regionów śmieci, ale także garncarstwem, a nawet wypiekiem chleba. Muszą bowiem z czegoś żyć.
Dzielnice nędzy w Indiach to niebezpieczne miejsca, gdzie trzeba mieć się na baczności. Jednak nie tylko tam doświadczyć można zła. Indie są państwem, w którym istnieje ogromna skala przestępczości. Również zorganizowanej. Przez duży procent społeczeństwa mafia jest akceptowana. Ba, wręcz uważana za jedną z nielicznych "instytucji", gdzie można zaznać sprawiedliwości. Chyba nie ma w samym Mumbaju lokalu, którego właściciel nie płaciłby mafii za tak zwaną "ochronę". Doszło do tego, że przedsiębiorcom umożliwiono wrzucanie haraczy w koszt prowadzenia działalności gospodarczej. Każda ze stron ma z tego najwyraźniej jakąś korzyść.
Podobnie jest w przypadku tzw. "mafii wodnej". Wiadomo, że w Indiach, zaliczających się do krajów tzw. trzeciego świata, brakuje wody. Wiele gospodarstw pozbawionych jest dostępu do stałego jej źródła. To stało się podstawą do zapoczątkowania działalności "czarnego rynku", który dopuszcza się nielegalnych odwiertów i tym samym intensywnej eksploatacji źródeł wody, która może poważnie zagrozić bezpieczeństwu wodnemu całego kraju.
Władze Indii próbowały walczyć z przedstawicielami "mafii wodnej", jednakże likwidacja nielegalnych źródeł dystrybucji wody oznaczałaby pozbawienie mieszkańców jakiejkolwiek alternatywy.
Niestety, organa sprawiedliwości zarówno w tym, jak i innym względzie nieprędko nadejdą z odsieczą, tudzież rozwiązaniem. Mateusz Jakubowski, miłośnik orientu i twórca serwisu www.taniezwiedzanie.com, twierdzi, iż kwestia sądownictwa w państwie indyjskim jest nader interesująca. Bowiem z racji braków kadrowych, jak również wspominanej już ogromnej liczby ludności, pierwsza rozprawa ma zwykle miejsce dopiero 10 lat po jej zgłoszeniu. Biorąc pod uwagę powyższe, prowadzone przez kilka lat postępowania w Polsce to w porównaniu do Indii pestka.
Oczywiście, jeżeli ktoś chce załatwić sprawę szybciej, zawsze może zgłosić się do mafii indyjskiej. Większość sędziów oraz pracowników sądowych i tak znajduje się w sidłach mafii i nikogo nie dziwi fakt, iż system wymiaru sprawiedliwości w Indiach jest skorumpowany. Organizacja pewnie zażąda procentu od całości, jednakże zważywszy na skuteczność, finalnie wszystkie strony będą usatysfakcjonowane.
Kiedy w grę wchodzi proces, w którym oskarża się członka mafii, wyznacza się za niego kaucję, która następnie zostaje wpłacona, po czym oskarżony zostaje wypuszczony na wolność. Ponieważ postępowanie w jego sprawie odbędzie się za około 10 lat, pozostaje wystarczająco dużo czasu, aby "zamieść ją pod dywan". Zwyczajni funkcjonariusze, którzy nie wpadli w pułapkę korupcji, dysponują rozwiązaniem w sytuacjach, kiedy przestępca jest wyjątkowo niebezpieczny, a niczego nie można mu zrobić poza ustaleniem kaucji. Posiadają własnych kilerów. Bardzo często dochodzi w ten sposób do publicznych egzekucji, których świadkami są przedstawiciele ludności cywilnej. Schemat zawsze pozostaje taki sam: ustalenie pobytu danej osoby, wybór właściwego miejsca i w końcu "spotkanie", czyli zabójstwo. Suketu Mehta w swojej publikacji, pt. "Maximum City. Bombaj" podkreśla, że "spotkania" to jedyna rzecz, jakiej boją się indyjscy mafiosi.
Chcesz poczuć klimat Indii? Posłuchaj kultowych audiobooków "Shantaram" i "Cień góry" >>