Bystrego Billa wymyśliła w 1933 r. nowozelandzka ilustratorka Dorothy Wall, która prędko dostrzegła jego potencjał i stworzyła serię książeczek, w których uroczy koala był już głównym bohaterem. My znamy go jednak przede wszystkim ze świetnego serialu animowanego z początku lat 90., który z oryginalnymi przygodami Billa nie miał tak wiele wspólnego. Być może nie należy się więc obruszać, że także filmowy "Bystry Bill" rozmija się nieco z tamtą wersją.
Co rzadko się zdarza, najtrudniej w tym filmie przebrnąć przez początek. Wielki podróżnik, ojciec protagonisty, znika podczas jednej ze swoich eskapad, jego zły konkurent postanawia więc przejąć w tym czasie rządy w okolicy, a niemogący się z tym pogodzić Bill, wbrew woli mamy, wyrusza na ratunek tacie. Doprawdy, ile jeszcze filmów trzeba, żeby nawet najmniejsze dzieci zorientowały się, że pretekst do zawiązania fabuły w co drugiej animacji jest identyczny?
Jeśli przymknąć oko na sferę wizualną - kiepska grafika komputerowa nie może równać się z rysowaną grafiką z serialu sprzed dwóch dekad - dalej jest już tylko lepiej! Bohaterowie przeżywają dość wciągające przygody, pojawia się kilka interesujących postaci epizodycznych (z szalonym wombatem na czele), a polska wersja językowa jest naprawdę świetnie napisana i równie dobrze zagrana. Tych którzy pamiętają "Przygody Bystrego Billa" nowy film na pewno w pełni nie zadowoli, ale to bardzo przyzwoita propozycja - przede wszystkim dla dzieci.