Wojna między Kapitolem a rebeliantami dobiega końca. Buntownicy muszą wreszcie przeprowadzić ostateczne uderzenie. Katniss (Jennifer Lawrence) rwie się do walki, by pomścić zranionego na duszy i umyśle Peetę (Josh Hutcherson) i osobiście skrócić panowanie prezydenta Snowa (Donald Sutherland). Przewodząca rebelii Alma Coin (Julianne Moore) ani myśli jej na to pozwolić. "Igrająca z Ogniem" to cenna maskotka, ale żeby od razu posyłać ją na front?
Reżyser Francis Lawrence wyciska z materiału, ile się da. W ramach drugiej odsłony cyklu udało mu się zrealizować de facto zdecydowanie bardziej udany remake pierwszej części - jedynej, której nie wyreżyserował - a teraz wykreował być może najlepsze sceny akcji w całej serii. Nie znaczy to, że akcji jest dużo. Finał "Igrzysk..." wciąż ma najwięcej wspólnego z przegadanym pierwszym "Kosogłosem". Po raz pierwszy jednak, polityka jest tu naprawdę brudną i dorosłą grą niczym w "House of Cards", a nie w ekranizacji podręcznika do WOS-u dla klas najmłodszych. Bohaterowie przekonują się, do czego prowadzi wojna i jak różne mogą być metody jej prowadzenia. Przez każdą ze stron. Cel uświęca środki.
Sporemu ładunkowi emocjonalnemu i ciężarowi przesłania "Kosogłosa. Części 2" wyraźnie przeszkadza ograniczenie wiekowe (od lat 12). Gdyby podnieść tę granicę o parę lat, film dałoby się zrealizować o wiele lepiej. Niestety, ponury charakter "Kosogłosa" niemal kompletnie wyklucza występy Haymitcha Abernathy'ego (Woody Harrelson) czy Effie Trinket (Liz Banks). Zdecydowanie największy popis daje Sutherland. Losy miłosnego trójkąta robią się jeszcze bardziej przewidywalne i nieciekawie poprowadzone. Innymi słowy, drugi "Kosogłos" nie zaskakuje: igrzyska zostają zamknięte na podobnym - przeciętnym - poziomie, na jakim prowadzona była cała seria.