Nie chciał grać w "Czterech pancernych", bo był pacyfistą. Na planie poznał żonę. Są razem od 56 lat

Włodzimierz Press zasłynął z roli Gruzina Grigorija Saakaszwilego w serialu "Czterej pancerni i pies". Mało brakowało, a nie zjawiłby się na przesłuchaniu, nie miał bowiem ochoty na granie w serialu wojennym. Zmienił jednak zdanie, a produkcja dała mu nie tylko sławę, lecz także miłość. Na planie poznał bowiem swoją żonę.

Włodzimierz Press urodził się 13 maja 1940 roku we Lwowie. Jego ojciec, Grzegorz Press, zginął w obozie w Treblince, wcześniej trafił do getta warszawskiego. Matce udało się uciec. Gdy miał dwa lata, w czasie ucieczki ze Lwowa matka i syn rozdzielili się przez napierający tłum, a Włodzimierz trafił do domu dziecka. Janina Planer odnalazła syna, ale razem z nim znalazła się na Syberii. Po wojnie matka Pressa pracowała w TVP jako redaktorka programów młodzieżowych, w 1968 roku, w obliczu rosnącej fali antysemityzmu, wyjechała z Polski do Francji, wcześniej zatrzymując się w Izraelu.

Zobacz wideo Seriale, które na zawsze zmieniły telewizję [RANKING]

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Włodzimierz Press aktorstwem zaczął interesować się już w dzieciństwie. Pierwsze kroki stawiał w amatorskich i szkolnych teatrach. Po ukończeniu liceum zdał do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Ukończył ją w 1963 roku, w tym samym roku trafił do obsady stołecznego Teatru Ludowego. Debiutował w sztuce opartej na powieści Jaroslava Haska, "Przygody dobrego wojaka Szwejka", w tym samym roku po raz pierwszy stanął także przed kamerą w komedii romantycznej "Rozwodów nie będzie".

Nie chciał iść na przesłuchania do "Czterech pancernych i psa". "Cienko prządłem, więc poszedłem"

Dwa lata później Press postanowił wziąć udział w przesłuchaniach do głównej roli w filmie "Faraon" Jerzego Kawalerowicza. Tytułowego faraona ostatecznie zagrał Jerzy Zelnik, o czym Press dowiedział się dopiero wtedy, gdy ruszyły zdjęcia. Ten zawód mocno podkopał jego morale. Wtedy pojawiła się kolejna okazja - casting do serialu "Czterej pancerni i pies". Aktor poszedł niechętnie. Mało brakowało, a wcale by się na nim nie zjawił, dyrektor Teatru Ludowego nie chciał go bowiem zwolnić na przesłuchanie, tłumacząc, że to popsuje mu repertuar. W końcu wyraził zgodę. - To było krótko po niepowodzeniu z "Faraonem", kiedy straciłem resztki wiary, że do czegokolwiek się w tym zawodzie nadaję - opowiadał Włodzimierz Press w "Gazecie Wyborczej". - Na zdjęcia próbne do "Pancernych" poszedłem, żeby zarobić parę złotych. Nie chciałem w tym grać. Chodziło przecież o serial wojenny, a ja jestem z natury pacyfistą, nigdy nic wspólnego z wojskiem nie miałem. Ale cienko prządłem, więc poszedłem - dodał.

"Czterej pancerni i pies" dali mu sławę i... miłość. Na planie poznał swoją żonę

Wątpliwości okazały się niepotrzebne, Włodzimierz Press otrzymał bowiem jedną z głównych ról, gruzińskiego czołgisty Grigorija Saakaszwilego i mechanika kultowego czołgu Rudy 102. To na planie serialu Włodzimierz Press poznał swoją przyszłą żonę. Renata była studentką Akademii Sztuk Pięknych, do ekipy serialu dołączyła, by dorobić trochę grosza. Pomagała kostiumolożce i już wtedy była zauroczona Pressem. - Zakochałem się jak wariat - wspominał po latach. W 1967 roku wzięli ślub, w tym samym roku na świat przyszedł syn pary, Grzegorz. Niektórzy żartowali, że nazwano go na cześć czołgisty z serialu, imię otrzymał jednak na cześć ojca aktora. Po zakończeniu zdjęć do "Czterech pancernych i psa" urodziła się także córka, Tania. - Dzieci mi się udały, choć wcale nie jestem pewny, że dobrze się spisałem w roli ojca - oceniał na łamach "Wyborczej". Produkcję wciąż można oglądać w telewizji lub na vod.tvp.pl.

Gdy zaczął się stan wojenny, Włodzimierz Press wyjechał do Francji. Dziś gra z żoną w karty

Stan wojenny Pressowie spędzili we Francji, gdzie mieszkała matka Włodzimierza. Po powrocie do Polski współpracował z Teatrem Dramatycznym i Teatrem Studio w Warszawie, ale gościnnie pojawiał się także na deskach innych teatrów. Grał również w filmach i serialach, a jego głos dobrze znają fani nie tylko gier jak "League of Legends" czy "Diablo III". W serii o Harrym Potterze dubbingował Petera Pettigrew, w animacjach o galu Asteriksie - Julisza Cezara, a w serii "Zwariowane melodie" grał kota Sylwestra. Dziś pojawia się w niewielkich rolach. W filmie "Czarna owca" z 2021 roku zagrał dziadka Walentego. Razem z żoną mieszka w Warszawie i po 56 latach od ślubu wciąż się kochają. Wolny czas spędzają na czytaniu, oglądaniu telewizji i... grze w karty. - Gramy sobie w brydża. To dla mnie prawdziwy relaks - zdradził jakiś czas temu w "Tele Magazynie".

Więcej o: