Prokurator (Janusz Gajos) to stary cynik, który wiele w życiu widział. Nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone, nie rusza go trup niemowlaka w dworcowej toalecie. Po przeciwnej stronie barykady stoi terapeutka Anna (Maja Ostaszewska), lecząca bulimiczki i anorektyczki, czyli osoby chore na ciele i duszy. Gdy córka prokuratora (Justyna Suwała) trafi do dorabiającej po godzinach jako medium Anny na leczenie, dojdzie do konfrontacji terapeutki z ojcem pacjentki. Czy prokurator uwierzy w ciała astralne? A może przekona Annę, że jedynymi prawdziwymi bytami są ciała fizyczne?
Ukośników w tytule nowego filmu Małgorzaty Szumowskiej ("33 sceny z życia", "Sponsoring") mogło być jeszcze więcej, bo to film ciału poświęcony i rozpatrujący je od każdej możliwej strony. Poza opisanym przeze mnie tematem przewodnim, wszystko co dzieje się w tym dramacie (niektórzy twierdzą, że to raczej czarna komedia, ale musi to być bardzo głęboki odcień czerni) przywodzi na myśl różne powiedzenia, dotyczące naszej zewnętrznej powłoki (oraz jej wypełnienia): w zdrowym ciele zdrowy duch, jesteś tym, co jesz, itd.
Największy problem z filmem Szumowskiej polega na tym, że autorka nie potrafi choć na chwilę oderwać się od wygłaszania własnych uwag światopoglądowych. Gdyby nie wspomniała o polskim antysemityzmie, pewnie sama byłaby fizycznie chora. Reżyserka nie tyle tworzy jednowymiarowe postaci-typy, co idzie o krok dalej i prawdziwych ludzi ocenia wedle uprawianych przez nich zawodów. Ksi±dz? Pedofil. Lekarz? Śliski złodziej. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby w jednej ze scen Andrzej Chyra molestował na drugim planie ministranta, w imię kontynuowania myśli rozwijanej wcześniej we "W imię...". Największym kuriozum jest jednak mini-wątek, wedle którego matka mordująca w toalecie noworodka jest dobra, a zły jest antyaborcyjny system, który ją do tego zmusił.
"Body/ciało" wykazywałoby więc znacznie więcej oznak choroby, gdyby nie świetne aktorstwo. Nazwisko Gajosa jest synonimem bezbłędnej roboty i za tym bardziej niesamowite uważam, iż muszę napisać, że to nie on zasługuje tu na największe oklaski. Można próbować wyjaśniać to nieco większym polem do popisu, ale to, co wyprawia w "Body..." Ostaszewska, jest naprawdę genialne.
Są w zdobywcy Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszego reżysera na tegorocznym Berlinale (ex aequo z Radu Judem za "Aferim!") momenty obiecujące przeżycia zupełnie innego gatunku. Są chwile przejmującej grozy, w których napięcie narasta niczym w dobrym horrorze i trudno odgadnąć, co czai się za drzwiami. Chętnie zobaczyłbym Szumowską w tak niespodziewanym repertuarze. Byle tylko w jej filmie grozy mordującym z zimną krwią, pradawnym demonem nie okazał się papież.