Jego filmy były czterokrotnie nominowane do Oscara, Wajda ma także na koncie Złotą Palmę z Cannes. W jednej z rozmów stwierdził, że gdy reżyser tworzy film, oczekuje odpowiedzi ze strony widowni.
- Ladies and Gentlemen... Będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku - powiedział chwilę po tym, gdy Jane Fonda wręczyła mu Oscara za całokształt twórczości. Ta wypowiedź z 2000 roku jest chyba najbardziej znaną wypowiedzią Wajdy. Uśmiechnięty reżyser wypowiedział wtedy słowa podsunięte mu przez Stanisława Tyma.
- Tuż przed wyjazdem po odbiór Oscara natknąłem się na niego w Teatrze Powszechnym. Powiedział mi, że ma dla mnie przemówienie, ale z braku czasu mi go nie przedstawi. Poprosiłem, żeby zdradził mi choć pierwsze zdanie. Niech pan zacznie: 'Będę mówił po polsku, ponieważ myślę po polsku'. Podziękowałem mu. I właśnie to zdanie spodobało się najbardziej uczestnikom ceremonii w Los Angeles - wspominał Wajda.
- Nie chodzi jednak o to, by zrobić film, który "podoba się widzowi". To zupełnie coś innego. Film, który "spodoba się widzowi" zamawia producent, mający w głowie finansowe spekulacje, wiedzący, że "ten temat z takimi a takimi aktorami, w takiej a takiej reżyserii, za takie a takie pieniądze zrealizowany" powinien zwrócić się finansowo dwu-, trzy-, a nawet czterokrotnie - tłumaczył. - Filmy, które robię ja, powstają z mojej potrzeby porozumienia się z widownią. Nie tworzę filmów dla siebie i nie chodzi o to, żeby film usatysfakcjonował tylko mnie. Najważniejsze jest, czy on spotkał się z widownią, czy ona tego filmu oczekiwała czy nie - dodał Wajda.
Wajda wielokrotnie podkreślał, że ciągle myśli o kolejnych filmach. - Film życia? Ciągle przede mną. Żyję tym, co będzie jutro, dziś już było - mówił w jakiejś rozmowie. - Kto ma 90 lat, jest prawdziwie starym człowiekiem. Dlatego spieszę się i myślę już o następnym filmie. Jak długo jeszcze stoję, mam dość energii, siły, żeby narzucić swoją wolę ekipie, to mogę kręcić - powiedział w wywiadzie dla "Gazety wyborczej" w tym roku. Jego ostatnim filmem są "Powidoki" - to ten obraz będzie polskim kandydatem do Oscara.
Andrzej Wajda nie żyje. Zostawił "Powidoki" - film podzielił krytyków, ale walczy o Oscara >>
Wajda miał duże poczucie humoru i dystans, także do swoich filmów. - Film się realizuje we wspólnocie – podkreślał mistrz. – Energia fotografuje się na ekranie niezależnie od scenariusza i historii. Zasada jest prosta – jak film jest udany, to jest nasz film. Jak nie – to mój film - mówił, świętując swoje 90. urodziny podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego w Gdyni.
- Są reżyserzy, którzy robią filmy o sobie - mówił w Polskim Radiu pięć lat temu. - Gdybym ja miał zrobić film o sobie – co za nuda! Nie zginąłem w Oświęcimiu, nie byłem w Powstaniu Warszawskim, nie rozstrzelano mnie. W pewnym sensie więc spłacam dług, moje filmy są głosem zmarłych - dodawał.
Andrzej Wajda Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
Niewielu osobom udało się osiągnąć tyle, co Wajdzie. - Nie sądziłem tylko, że dożyję dziewięćdziesiątki. Gdybym to wiedział, może bym się tak nie spieszył - mówił kilka miesięcy temu Januszowi Wróblewskiemu. - W Polsce życie biegło bardzo energicznie. Sytuacja nie była pewna. Każdego dnia zastanawiałem się, czy uda mi się skończyć film, czy zdołam wyjechać ze spektaklem za granicę. A teraz życie starego człowieka jeszcze przyspieszyło. Dzień staje się krótszy, lekko licząc, o połowę. Niby wygląda tak samo, a wszystko mija błyskawicznie. To, co zapisałem w kalendarzu, że powinienem zrobić jutro, robię pojutrze.
W innej rozmowie przyznał, że ma już pomysł na kolejny film.