Dmitrij Głuchowski: Bałem się opisywać moskiewską mafię. To nieobliczalni ludzie [WYWIAD]

Po głośnym "Metrze 2033" i "Futu.re" rosyjski pisarz odchodzi od science fiction. W "Tekście" opisuje realne zagrożenia płynące z technologii, które mogą być gorsze niż zagłada nuklearna.

Joanna Szaszewska: Kto jest głównym bohateterem "Tekstu"? Ilja we własnej osobie czy Ilja jako Chazin?

Dmitrij Głuchowski: "Tekst" to historia chłopaka, który został niewinnie oskarżony i zamknięty w więzieniu na 7 lat. Po wyjściu odnalazł i zabił osobę, przez którą się to stało. Przejął jego telefon - początkowo, by nikt go nie znalazł. Później zaczął go używać. Telefon jest odzwierciedleniem naszego życia i tego, jacy jesteśmy naprawdę. Przez Messengera, maile i social media Ilia nie tylko poznał mężczyznę, którego zabił, ale zaczął żyć jego życiem, "ubrał się" w jego osobowość.

Wydaje mi się, że "Tekst" ma dwóch głównych bohaterów. Osobę, która jest żywa, ale nie ma przyszłości i kogoś, to umarł, ale ma bogatą przeszłość. Chazin przez te wszystkie lata miał cudowne życie, a Ilja trafił do więzienia jako bardzo młody człowiek i to go zmieniło. Żaden z nich nie jest do końca pozytywny ani negatywny. Jak w prawdziwym życiu, gdzie każdy ma kilka osobowości. Zaczynamy lekturę od współczucia, jednak później widzimy, jak Ilia wciela się w Chazina. I nie potrafimy jednoznacznie ocenić jego decyzji. Jak w życiu - nie ma jednego dobrego rozwiązania - czasem nie ma go w ogóle.

Dlaczego po wyjściu z więzienia Ilia nie zaczął żyć normalnie?

Rosyjskie więzienie bardzo różni się od amerykańskiego. Łamie charakter więźnia, dlatego jest mu bardzo ciężko wrócić do normalności. Kiedy Ilja tam trafił, był bardzo młody. Po wyjściu dowiedział się, że jego matka umarła, a dziewczyna ułożyła sobie życie na nowo. Świat mu się zawalił. Jego pierwszą myślą było: znaleźć faceta, który mu to zrobił i go zabić. I tak się stało. Policjant był bardzo złą osobą. A jego morderca to normalny chłopak, który chciał się pozbierać. To, co nim kierowało, to chęć powrotu do życia, pragnienie normalności, której nie miał. Dlatego zaczyna żyć życiem innego człowieka, naprawiać jego błędy, czuć to, co on.

Skąd pomysł na taką książkę?

Kilka lat temu rosyjski reżyser zaproponował mi napisanie scenariusza do filmu - o człowieku, który zaczyna żyć życiem kogoś innego. Ja przedstawiłem mu swój pomysł - tę samą historię, która jest w "Tekście". I stwierdził, że dla niego to zbyt wiele. Więc zaproponowałem książkę, a on się zgodził. Przez te 6 lat powstawania "Tekstu" telefony stały się dla nas czymś więcej, niż tylko urządzeniem do dzwonienia. Teraz mamy Messengera, Snapchata, Facebooka. Nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Teraz nawet zakochujemy się przez telefon. Poznajesz kogoś na żywo, ale prawdziwy romans zaczyna się w telefonie. Stąd tytuł książki - “Tekst”, czyli nowy sposób komunikowania się. Jeśli z kimś rozmawiasz, nie mówisz całej prawdy - nie kłamiesz, ale chcesz odseparować ludzi od niektórych rzeczy. Ale informacje, których szukamy w sieci, obawy, sposób, w jaki komuś odpisujemy - to wszystko jest w smartfonie. I jeśli umrzemy, a nasz telefon znajdzie się w rękach innej osoby, to ona może poznać wszystkie nasze tajemnice.

Dmitrij GłuchowskiDmitrij Głuchowski mat. prasowe

Zagładę ludzkości w "Metrze" spowodował atak nuklearny. W "Tekście" największym niebezpieczeństwem dla ludzi jest technologia, z której korzystamy na co dzień. To taka apokalipsa dzisiejszych czasów?

Uważam, że mamy tu bardzo ciekawe zjawisko. Wszystko jest dobrze, dopóki nie musisz sprawdzać telefonu co 15 minut. Smartfony mogą stworzyć z ludzi superkreatury. Dzięki nim jesteś w stałym kontakcie ze swoją rodziną i przyjaciółmi, możesz obejrzeć na żywo wideo z drugiego końca świata. To nigdy wcześniej nie było możliwe. Poza tym zapłacisz telefonem, nigdy się nie zgubisz i jeszcze masz przy sobie latarkę. To o wiele więcej niż telefon. Z drugiej strony, jeśli telefon padnie, wiemy mniej, jesteśmy zgubieni i samotni, a to też nie jest dobre. Ale czy to apokalipsa? Wydaje mi się, że już niedługo nasze paranoje będą skupiać się nie na telefonach, a sztucznej inteligencji.

"Tekst" to Twoja pierwsza powieść realistyczna, kompletnie inna niż “Metro”.

Nie chcę ograniczać się jednym gatunkiem. Jeśli miałbym napisać ultraciekawą historię sci-fi, która mnie pasjonuje, to nie miałbym nic przeciwko. Ale jeśli to historia o tym, jak zmienia nas technologia lub polaroid z dzisiejszej rzeczywistości, to nie potrzebuję do tego fantastyki. Czuję się bardzo swobodnie pisząc realistyczną powieść. Dlaczego miałbym się ograniczać? Bo ludzie myślą, że jesteś autorem sci-fi? Dam im spróbować czegoś innego.

Pisanie daje ci niesamowitą wolność. Żaden rodzaj sztuki nie ma jej tyle, co literatura. Jeśli robisz film, potrzebujesz budżetu, ludzi, którzy muszą zgodzić się na twoją wizję. To długi proces, każdy ma swoje pomysły, rezultat jest nie zawsze taki, jaki sobie założysz. A jeśli piszesz książkę, to jesteś tylko Ty i komputer. To oznacza, że nic Cię nie ogranicza. Możesz poruszyć każdy temat, użyć języka, jakiego chcesz, być nieetyczny, kontrowersyjny, zawstydzić kogoś, pisać o rzeczach, które nie pojawiłyby się w telewizji, w filmie. Nie masz sponsora. Nie musisz nawet mieć wydawcy, możesz opublikować wszystko w Internecie.

Tak, jak zrobiłeś to w przypadku "Metra".

Tak. To jest sposób na stworzenie prawdziwego, oryginalnego dzieła. Dlaczego więc ograniczać się czyimiś oczekiwaniami?

W książce znajduje się mnóstwo ciekawostek o więzieniu i policji. Jak wyglądał proces pisania "Tekstu"? Musiałeś go z kimś konsultować?

Więzienie to w Rosji bardzo specyficzny temat. Duży procent rosyjskiego społeczeństwa była kiedyś w więzieniu. Powstała z tego ogromna subkultura, która ma swoje seriale, piosenki i slang. A historia niewinnego chłopaka, który siedział w więzieniu, to bardzo znany motyw. Dlatego chciałem, żeby coś go wyróżniało. Starałem się umieścić w książce dużo szczegółów, rzeczy, o których normalnie się nie mówi, dlatego konsultowałem się z więźniami, policją i ludźmi, którzy pracują w areszcie. Zależało mi szczególnie na wątkach psychologii więziennej. Nie chciałem, żeby historia była przewidywalna, stereotypowa.

 

Czy są jakieś rzeczy, o których bałbyś się napisać?

W ostatnich rozdziałach "Tekstu" piszę o kryminalistach powiązanych ze śmiercią Borysa Niemcowa i innych polityków. I opisuję bardzo dokładnie, gdzie urzędują. Więc jeśli ktoś w Rosji ma być niebezpieczny, to właśnie oni. Miałem dylemat, zastanawiałem się czy na pewno powinienem to opisywać. Ale pomyślałem: To tylko książka, przeleje to na papier. A to, że policja jest skorumpowana i tak wszyscy wiedzą, nie odkryłem żadnej przerażającej prawdy, to po prostu rzeczywistość.

Twoje książki nie są zbyt optymistyczne. Co mówią o naszym społeczeństwie?

Nie jestem Tołstojem. Nie mam 70 lat, długiej brody i nie będę nikogo pouczał. Ja tylko obserwuję, staram się pokazać czytelnikom swój punkt widzenia, zaprosić ich do dyskusji, obudzić, pokazać to, czego nie widać gołym okiem. Ale nie jestem w tym superambitny. Po prostu piszę o rzeczach, które mnie interesują. Może gdy będę mieć 70 lat, to będę chciał uczyć ludzi - myślę, że to przychodzi z wiekiem. Ale podchodzę do tego raczej sceptycznie. Myślę, że najlepsze wnioski można wyciągnąć ze swojego życia.

Czy gdybyś nie urodził się w Rosji, zostałbyś pisarzem?

Wierzę, że umiejętność zabawy słowem jest wrodzona. Ale chociaż znam jeszcze 4 inne języki, to w żadnym z nich nie mógłbym tak swobodnie konstruować myśli. Poza tym Rosja jest wymarzonym miejscem dla pisarza - to kontrowersyjny, dramatyczny kraj, z historią pełną tragizmu, sekretów i heroizmu, co jest świetnym podłożem dla literatury. Myślę, że gdybym urodził się w Szwajcarii, miałbym mniejsze szanse na bycie pisarzem. Na pewno moje książki nie byłyby aż tak ciekawe.

"Tekst" i inne książki Glukhovskiego są dostępne w formie ebooków w Publio.pl >>

TekstTekst mat. prasowe



Więcej o: