Ile seriali oferuje Netflix? Znalazłam dane sprzed dwóch lat, które mówią o ponad tysiącu. Nic dziwnego, że czasem dłużej schodzi nam na przeglądaniu menu i wybieraniu tytułu niż na oglądaniu. Jest też druga strona medalu - choć biblioteka jest duża, nie jesteśmy w stanie zobaczyć całej - algorytm szybko uczy się, co podpowiadać danemu użytkownikowi, przez co czasem jakaś interesująca propozycja przechodzi nam koło nosa.
Najlepsze seriale Netfliksa? Te niewymagające, ale i niegłupie, na poprawę humoru
Nikt nie chce tracić czasu na złe seriale, tym bardziej gdy ma go tak mało, że nie widział jeszcze wszystkich naokoło chwalonych (przyznaję, seans "Wielkiej wody" jeszcze przede mną). Dlatego postanowiliśmy w redakcji podzielić się swoim doświadczeniem i zrobić listy, na których znajdą się naszym zdaniem najlepsze seriale, jakie oferuje Netflix. Czyli niekoniecznie ambitne i nagradzane, ale na pewno te, które widzieliśmy i które lubimy lub/i cenimy (i które zapamiętaliśmy). U mnie - w pierwszej części cyklu - kolejność będzie alfabetyczna:
- "Bridgertonowie" - tak, wiem, to nie jest artystyczne kino, ale naprawdę dobrze zrobiony serial z gatunku guilty pleasure. Któż z nas nie lubi czasem się "odmóżdżyć", poprawić sobie humor i przy okazji zobaczyć kilka gorących scen? "Bridgertonowie" nie udają, że są czymś więcej niż operą mydlaną z trochę wyższej półki, tyle że w kostiumach. Z rzeczywistością scenariusz ma niewiele wspólnego, ale jak już się zacznie oglądać, wsiąka się łatwo.
Zobacz wideo
Filmy, które oglądamy, chociaż się tego wstydzimy [Popkultura Extra]
- Nie jestem jedną z tych osób, które zbierają miesiącami, żeby pojechać do restauracji z gwiazdką Michelina, ale z apetytem obejrzałam serial dokumentalny "Chef's table". Filmowcy w każdym odcinku opowiadają historię jednego szefa kuchni, który z ambicją, zaangażowaniem i pasją doprowadził do tego, że udało się stworzyć wyjątkowe miejsce z niepowtarzalną kuchnią. Nawet jeśli nie do końca rozumie się ich wszystkie poświęcenie i wybory, ogląda się z zaciekawieniem.
- Kiedyś nie myślałabym o sobie, że będę oglądać fantasy, ale wiadomo, pojawiła się "Gra o tron", która była na początku serialem o polityce, tyle że ze smokami. "Cień i kość" to także ekranizacja książek, ale bardziej dla "young adults". Jeśli kojarzycie "Igrzyska śmierci", to na pewno bliżej tej produkcji do nich niż do hitu HBO. Mamy tu młodą dziewczynę, która okazuje się być "wybraną", mamy trójkąt miłosny, wojnę i magię. No i Bena Barnesa, który przyjmując rolę generała Kirigana spełnił - o czym dowiedziałam się już po premierze - wieloletnie marzenia tysięcy fanów, którzy od czasów ekranizacji "Opowieści z Narni" wprost wielbią aktora i wielokrotnie w sieci mówili, że byłby idealny w tej roli. I rzeczywiście, jest.
- Bardzo lubię dobry stand up, więc nie mogę sobie odmówić polecenia jakiegoś pod przykrywką najlepszych seriali Netfliksa. Cykl "Daniel Sloss na żywo" to bowiem dwa odcinki wypuszczone w 2018 roku. A propos jednego z nich szkocki komik mówi, że przyczynił się do ponad 120 tysięcy zerwań, 300 rozwodów i setek zerwanych zaręczyn. Oglądacie więc na własną odpowiedzialność.
- Osiem półgodzinnych odcinków serialu "Heartstopper" oglądałam już trzy razy. Produkcja zawsze poprawia mi nastrój, bo chociaż pojawiają się w niej też trudne momenty, wydźwięk jest pocieszający. To taki ciepły serial o młodzieńczej miłości (choć z tego, co słyszałam, w drugim sezonie ma być trochę mroczniej - scenariusz powstaje na podstawie niezwykle popularnej powieści graficznej). Jestem pod ogromnym wrażeniem dwójki młodych aktorów, którzy grają nastolatki, sami naprawdę - a to rzadko się zdarza w tego typu produkcjach - będąc nastolatkami. Joe Locke i Kit Connor mają po 18-19 lat, są uroczy i bardzo, bardzo utalentowani. Jeśli chodzi o najlepsze seriale, jakie Netflix ma w ofercie jeśli chodzi o te młodzieżowe, polecam też "Sex Education" i moje najnowsze odkrycie - "Ginny & Georgia".
- Do niedawna nie wiedziałam, dlaczego "The Office" to fenomen i najchętniej oglądany serial Netfliksa w Stanach Zjednoczonych. Gdy kilka lat temu wprowadził go do swojej oferty Amazon Prime Video, zrozumiałam i stałam się wierną fanką. Teraz historię pracowników firmy handlującej papierem można oglądać też w Netfliksie i każdemu, kto lubi się pośmiać, polecam spróbować. Ostrzegam, recenzenci w większości uważają, że prawdziwa jazda bez trzymanki zaczyna się w drugim sezonie, ale pierwszy też jest dobry, a poza tym to tylko sześć krótkich odcinków, mija błyskawicznie.
- Twórców "The Ranch" cenię za kilka rzeczy - po pierwsze, udało im się zrobić zabawny - ale nie prześmiewczy - i mądry zarazem serial o ludziach, z którymi serialom zazwyczaj nie po drodze. Bohaterami są bowiem hodowcy bydła, którzy głosują na Republikanów i każdą wolną chwilę spędzają z piwem w ręku. Po drugie, świetnie zadziałała tu chemia między członkami obsady, duet ojciec-syn Sam Elliott-Ashton Kutcher jest świetny. Po trzecie, kiedy pojawiły się oskarżenia o gwałt w stosunku do Danny'ego Mastersona, który grał w nim jedną z głównych ról, scenarzyści i producenci od razu zareagowali. Nawet za cenę pewnego spadku jakości.
- "The toys that made us", a także odnoga "The movies that made us", to godziny ciekawostek i powrotu do dzieciństwa. Dokument Briana Volk-Weissa zadebiutował w 2017 roku odcinkami poświęconymi zabawkom z "Gwiezdnych wojen", Barbie, He-Manowi oraz G.I. Joe. Potem dołączyły opowieści o m.in. Hello Kitty, My Little Pony i klasykach filmowych takich jak "Kevin sam w domu", "Dirty Dancing", "Obcy" czy "Szklana pułapka". W fascynujący świat rozrywki służącej robieniu pieniędzy wprowadzają w każdym odcinku ludzie naprawdę powiązani z tymi rzeczami: rysownicy komiksów, projektanci konkretnych modeli, reżyserzy czy aktorzy. Gdyby nie ten serial, nie wiedziałabym, że pierwowzorem Barbie była lalka zdecydowanie dla dorosłych, a w "Powrocie do przyszłości" na początku podróże w czasie miały odbywać się dzięki lodówce. Fascynujące.
The Toys that Made Us Netflix
- Co miesiąc pojawia się na Netfliksie tyle nowości, że jeśli ktoś jest nowym użytkownikiem albo dopiero dorasta do pewnych produkcji, może na nie po prostu nie trafić. W przypadku hitowego miniserialu "Unorthodox" z 2020 roku byłaby to wielka strata. Fascynująca opowieść o kobiecie, która wybija się na niepodległość, uciekając z ortodoksyjnej społeczności nowojorskich Żydów do Berlina, jest oparta na faktach. Czytałam książkę, jest bardzo dobra, ale moim zdaniem scenarzyści zrobili jeszcze lepszy serial. Główną rolę gra przykuwająca uwagę Shira Has, a w niewielkiej rólce sprzedawczyni pojawia się Deborah Feldman, której historię opowiada "Unorthodox".
'Unorthodox' Anika Molnar/Netflix / Anika Molnar/Netflix
- "Wednesday" to serial, który zdobywa u mnie tytuł najbardziej zaskakującego serialu 2022 roku. Nigdy bowiem nie byłam ogromną fanką rodziny Addamsów, a tymczasem Tim Burton i Jenna Ortega sprawili, że stałam się superfanką Wednesday. To jest świetna rozrywka, dopracowana estetycznie w każdym szczególe, a Ortega i reszta młodych aktorów grają tu tak, że oczu nie można oderwać. To zdecydowanie nie jest serial do oglądania przy jednoczesnym scrollowaniu mediów społecznościowych w telefonie. Szkoda by było przegapić te smaczki, które przygotowali twórcy!