Chris Kyle (Bradley Cooper) był zwykłym Teksańczykiem, który marzył o karierze kowboja. Kolejne telewizyjne doniesienia o atakach terrorystycznych na amerykańskie placówki rozsierdziły go jednak tak bardzo, że postanowił zaciągnąć się do wojska i bronić ojczyzny. Trafił do elitarnej ekipy snajperskiej Navy SEALs. Stał się legendą, najskuteczniejszym amerykańskim snajperem w historii. Szacuje się, że jest odpowiedzialny za trzy piąte trafień w Iraku. "Snajper" - albo, jak chce oryginalny tytuł, "Amerykański snajper" - to wojenna biografia Kyle'a.
Z projektem związany był wcześniej Steven Spielberg. Nie zdecydował się w niego zaangażować, bo studio nie chciało zwiększyć budżetu (wyniósł ok. 60 mln dol), by Spielberg mógł sobie pozwolić na spełnienie wszystkie fantazji. Postać wrogiego snajpera, syryjskiego olimpijczyka, to największy wytwór wyobraźni, jaki znajdziecie w filmie i charakterystyczna pamiątka po pomysłach niedoszłego twórcy. "Snajpera" zrealizował 84-letni Clint Eastwood. Nic, tylko chylić czoła przed dalej będącym w kapitalnej formie reżyserem, którego nadal stać na efektowne sceny wojenny z kulminacyjną, rozgrywającą się w centrum burzy piaskowej akcją na czele.
"Snajper" nominowany jest do Oscara w sześciu kategoriach, w tym: najlepszy film, scenariusz adaptowany (Jason Hall oparł go na biograficznej książce o Kyle'u, którą żołnierz pomagał pisać) i najlepsza rola męska, rzeczywiście będąca jedną z najlepszych w nierównej karierze Coopera. Mając za konkurencję Redmayne'a ("Teoria wszystkiego") i Keatona ("Birdman"), na statuetkę nie powinien jednak liczyć. Amerykańska widownia okaże się zapewne bardziej patriotyczna od Akademii - według sondażu przeprowadzonego wśród tamtejszego społeczeństwa, Oscary zgarnąć powinni właśnie "Snajper", Cooper i Reese Witherspoon, która w "Dzikiej drodze" też wciela się w bardzo amerykańską postać. Trudno uwierzyć, żeby podczas niedzielnej gali miały zapaść podobne rozstrzygnięcia.
Chociaż "Snajper" podzielił amerykańską publiczność (jedni twierdzą, że to gloryfikacja amerykańskiej inwazji i mocarstwowych zapędów, inni uważają, że to cała prawda o USA, świecie i wspaniałych, amerykańskich chłopcach), wszystko wskazuje na to, że zostanie najbardziej kasowym filmem wojennym w historii kina. Ja przyłączam się do chóru pochlebców, bo "Snajper" zarysowuje subtelnie amerykańskie problemy i nie daje jednej stronie absolutnego monopolu na rację. Film udanie porusza też kwestię wojennej traumy, która nie pozwala weteranom normalnie funkcjonować po powrocie do zwykłego życia. No i jest to kawał porządnie zrealizowanego, emocjonującego kina wojennego, które, po prostu, świetnie się ogląda.
Ocena: 4/6
"Snajper", biograficzny, akcja, USA 2014, 134 min., reż. Clint Eastwood, występują: Bradley Cooper, Sienna Miller, Luke Grimes, Jake McDorman, Cory Hardrict, Kevin Lacz, Navid Negahban