Wiedzą, jak zmiękczyć serce widza. Wystarczy, że w pierwszej sekundzie filmu rozlegnie się "Hello darkness, my old friend...". Tyle że gdy zaczyna się od zrobienia tak dobrego wrażenia, niełatwo je potem utrzymać. Zwłaszcza komuś, kto od razu skojarzy "Lato w Prowansji" z "Absolwentem", również rozpoczynającym się "The Sound of Silence" Simona & Garfunkela. Niestety, gdy dźwięki otwierającego komediodramat Rose Bosch ("Obława") utworu milkną, najlepsze jest już za nami.
Nastoletni Adrien i Lea (początkujący aktorzy Hugo Dessioux i Chloe Jouannet) wraz z małym, głuchoniemym braciszkiem (naprawdę głuchoniemy, debiutujący Lukas Pelissier) zmuszeni są spędzić wakacje z ukochaną babcią (Anna Galiena, "Mąż fryzjerki") i nigdy przedtem niewidzianym dziadkiem (Jean Reno jako Leon Zawodowiec spędzający emeryturę na działce).
"Lato w Prowansji" to typowa "letnia" opowieść - nastolatkowie przeżyją pierwsze zauroczenia, a dziadek okaże się staromodny i nadopiekuńczy. Między jednymi a drugim wyrośnie oczywiście międzypokoleniowa bariera nie do pokonania (czyżby?). Dzieciaki uskarżać się będą na brak zasięgu (choć gdy ten obowiązkowy gag będziemy już mieć za sobą, niezrywalna łączność i idealny Internet nie będą odstępować ich na krok), Lea nie będzie chciała jeść mięsa, którym będzie karmiona, a głuchoniemy Theo... do końca filmu pozostanie słodką maskotką, pojawiającą się na ekranie tylko wtedy, gdy trzeba rozluźnić atmosferę. Dziwne, zwłaszcza że to jego oglądamy w pierwszej scenie filmu, gdy wygląda przez okno pociągu, wsłuchując się w "Dźwięk ciszy".
Jean Reno w nietypowej dla siebie roli podnosi nieco atrakcyjność tego, rzeczywiście, bardzo letniego filmu, ale wypełnianie czasu ekranowego zupełnie nieatrakcyjnymi wykonaniami klasycznych hitów (np. "Knockin' on Heaven's Door") przez bandę podstarzałych hipisów czy sugerowanie, że poważniejsze problemy (np. alkoholizm dziadka) to tak naprawdę dowcipy i błahostki, które w dodatku można rozwiązać pstryknięciem palców, nie sprawiają, że chce się ten francuski film oglądać.
Muszę przyznać, że w trakcie seansu "Lata w Prowansji" miałem ogromną ochotę, by natychmiast na takie wakacje na łono prowansalskiej natury wyjechać. Jedną z korzyści płynących z takiego spędzania lata byłoby uwolnienie się od konieczności oglądania "Lata w Prowansji".