Polski "Sługa narodu". Wiele gwiazd biło się z Hycnarem o tę rolę, sprawdzamy jak wypadł [RECENZJA]

- Wiesz, dlaczego źle nam się żyje? Bo nie mamy na kogo głosować. Tak! Bo zawsze jest tylko jeden pieprzony gnojek kontra drugi, a potem c***j, dupa i kamieni kupa! I tak jest zawwsze, od 30, k***a, lat! - te słowa Ignacego Koniecznego robią z niego niespodziewanie prezydenta. Marcin Hycnar w "Słudze narodu" wchodzi w buty Wołodomyra Zełenskiego, który dziś naprawdę jest prezydentem Ukrainy. Widzieliśmy przedpremierowo cztery odcinki.

- Nie sugerowaliśmy się podobieństwem fizycznym, bardziej tym kto pasuje do roli. Żeby znaleźć aktora do postaci, którą w oryginale grał Wołodymyr Zełenski, zrobiliśmy olbrzymi casting, ponad 150 aktorów brało w nim udział. Gwiazdy i mało znani aktorzy - mówi Okił Khamidov, który odniósł niewiarygodny sukces ze "Światem według Kiepskich", a teraz razem z Maciejem Balińskim wziął się za reżyserię polskiej wersji ukraińskiej produkcji. Khamidow dodaje:

Osobiście zajmowałem się castingiem i przy wyborze sugerowałem się umiejętnościami aktorskimi kandydatów, tym jak dobrze ktoś jest w stanie wczuć się w tę rolę. Najlepiej ze wszystkich zrobił to Hycnar i dlatego on został wybrany. Dla stacji to był szok. Dlaczego bierzemy mniej znanego aktora? Podobno niektórzy aktorzy - powiedzmy gwiazdy -  którzy odpadli mieli pretensje, że nie dostali tej roli. Myśleli, że dla nich casting to formalność. Ale to nie jest formalność i mogę zapewnić, że Hycnar wygrał uczciwie.

Sługa naroduSługa narodu Aleksandra Mecwaldowska

Marcin Hycnar to nie jest drugi Wołodymyr Zełenski

Widać, że Hycnar szuka swojego sposobu na bohatera. Momentami jest niezwykle uroczy, momentami wzrusza, choć są (krótkie i nieliczne) chwile, gdy trochę za bardzo skręca w stronę przaśności i brak mu charyzmy. W pierwszych czterech odcinkach ogromne wrażenie robi choćby jego przemowa, która Ignacemu Koniecznemu, nauczycielowi historii, zmieniła niespodziewanie życie. W trakcie wybuchu w sali szkolnej, powiedział, co myśli o rządzących - i z pewnością wielu widzów pomyśli wtedy, że całkowicie się z nim zgadza. Twórcy podkreślają, że to nie ma być produkcja o polskiej polityce, a serial komediowy. Wiadomo, że hasła Koniecznego są populistyczne, ale nie ma to być nawiązanie bezpośrednie do naszej sceny politycznej, raczej coś do śmiechu, choć czasem i do refleksji.

Od zawsze wmawiamy sobie, że wprawdzie obaj kandydaci są ch***wi, ale ten jeden jest troszeczkę jakby mniej ch***wy niż ten drugi c***! A potem jak taki jeden p***rzony, k***a, dojdzie do władzy, to od razu z miejsca kradnie, ile wlezie. A nam każe zap***dalać z chomątem na szyi i do 90! 
 

Te słowa nagrane przez ucznia stają się wiralem i Konieczny zostaje prezydentem. Twórcy już w pierwszych scenach, choćby wyboru zegarka, pokazują, jak łatwo władza może skorumpować.

Czasami można odnieść wrażenie, że oglądamy powtórkę z wizyty zagranicznej delegacji w kultowym serialu "Alternatywy 4", w którymś momencie skojarzy się nam dużo poważniejsza (i świetna!) "Ekipa" Agnieszki Holland, w której twórcy zmierzyli się z podobnym schematem: starali się pokazać, jak wyglądałaby polska polityka, gdyby premierem został nieznany ekonomista z ideałami. Bardzo jestem ciekawa, jak Hycnar poradzi sobie w momencie, w którym Konieczny wychodzi z pierwszego szoku po wygranej i zacznie być mniej naiwny, a bardziej samodzielny. I jak ułożą się jego relacje z rodzicami, zdecydowanie bardziej niż on narażonymi na uderzenie wody sodowej do głowy. 

Charlie Chaplin Polak i Bułgar ukradli trumnę z ciałem Chaplina. To wcale nie clickbait

Dzisiejszy prezydent Ukrainy, stojący na czele walczącego z agresją Rosji narodu, zyskał dzięki roli w "Słudze narodu" ogromną popularność w 2015 roku - a w 2019 rzeczywiście został wybrany na przywódcę. Warto jednak pamiętać, że Ukraińcy mieli niebywałe szczęście, że trafili właśnie na takiego człowieka jak Zełenski, bo "zbawcą narodu", "człowiekiem spoza układu" może być też kolejny populista, który, grając na emocjach, chce sięgnąć po władzę. W poniższym wideo można zobaczyć fragmenty jego serialowej przemowy:

Zobacz wideo Wołodymyr Zełenski - przez krytyków był nazywany komikiem i klaunem, dziś odważnie przewodzi Ukrainie

"Sługa narodu" - dobre dialogi, absurdy władzy

Choć serial "Sługa narodu" powstał na ukraińskiej licencji i scenariusz jest przeniesiony niemal 1:1, to dobrze spisali się dialogiści. Rozmowy między taksówkarzem i dozorcą domu, między rodzicami Koniecznego (kto nie zaśmieje się z żartu o sałatce jarzynowej z któregoś z pierwszych odcinków?) czy słowa uczniów kierowane do historyka brzmią autentycznie i naturalnie. A tam, gdzie konieczna jest przesada - jak w momentach absurdalnych sytuacji politycznych, pokazujących hipokryzję i idiotyzmy władzy - słowa są uwypuklone jak trzeba. Jeśli miałabym się przyczepić, to nie zawsze patetyczne momenty trzeba podkreślać patetyczną muzyką, by oddziaływały na widza. 

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Majka Jeżowska Majka Jeżowska: Moi rówieśnicy mówią "Majki już nie ma". To strasznie przykre

Duża też w oddaniu tego wszystkiego zasługa aktorów - w obsadzie jest wielu świetnych, choćby: Krzysztof Dracz, Danuta Stenka, Dorota Kolak, Sławomir Orzechowski, Magdalena Popławska, Hanna Konarowska-Nowińska, Wojciech Wysocki, Mirosław Zbrojewicz i Krzysztof Stelmaszyk. Sezon składa się z 24 odcinków, a już wiadomo, że powstanie następny.

Jeśli zdecydujecie się obejrzeć 4 marca o 20:00 dwa pierwsze odcinki "Sługi narodu" (całość już jest dostępna w Polsat Box Go), zwróćcie też uwagę na pracę operatorów w kamienicy, w której mieszka główny bohater, czekają was też smaczki w stylu pojawienia się Tomasza Karolaka, którego obecność w każdej polskiej komedii romantycznej stała się już memiczna, a tu twórcy - tak przynajmniej ja to odbierałam - puszczają z tego powodu do widza oko.

Więcej o: