Jak zepsuć film w kilku prostych krokach? Tak powstawał polski "Wiedźmin"

"Wiedźmin" Andrzeja Sapkowskiego to fenomen polskiej kultury. Na jego podstawie powstało kilka rewelacyjnych gier, jeden dyskusyjny serial TVP, międzynarodowy przebój Netfliksa, a także bardzo, bardzo nieudany film ze świetną obsadą i przekomicznym złotym smokiem. 20 lat po jego premierze na zdjęcia z planu filmowego i promocji produkcji patrzy się z niemałą nostalgią.

Wiedźmin Geralt to obecnie nasz najlepszy towar eksportowy i jeden z najskuteczniejszych ambasadorów polskiej kultury. Miliony widzów na całym świecie czekają na drugi sezon serialu Netfliksa bazującego na książkach Andrzeja Sapkowskiego. Choć pierwsza seria bardzo podzieliła wielbicieli, to i tak pobiła swego czasu rekord oglądalności na międzynarodowej platformie. Poza tym jest o niebo lepsza od tego, co w 2001 roku widzom zaserwował Marek Brodzki w polskiej ekranizacji. 9 listopada minęła 20. rocznica premiery filmu, który z licznych powodów do dziś budzi politowanie. 

Zobacz wideo "Wiedźmin" to nie jest produkcja na polski rynek. Możemy się rozczarować?

Michał Żebrowski i Komitet Obrony Jedynie Słusznego Wizerunku Wiedźmina

Polski "Wiedźmin" powstawał głównie z myślą o serialu telewizyjnym. Nim jednak produkcja trafiła na antenę, widzowie dostali film kinowy, który został sklejony z najlepszych fragmentów wybranych z aż 13 odcinków. Za produkcję odpowiadało TVP i Heritage Films z Lwem Rywinem na czele. Jak się okazuje, miało to swoje liczne konsekwencje. 

Obsada była całkiem obiecująca — pojawili się w niej: Michał Żebrowski, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Andrzej Chyra, Maria Peszek, Agata Buzek, Olgierd Łukaszewicz czy wspaniała Anna Dymna. Obsadzenie w głównych rolach Żebrowskiego i Wolszczak wywołało pewien opór — jak opisywała Ewa Wituska w "Przeglądzie", miłośnicy książki Andrzeja Sapkowskiego byli oburzeni tym wyborem i pisali w sieci komentarze takie jak "Ten lalusiowaty Żebrowski sprawdza się jako paniczyk Skrzetuski czy maminsynkowaty Pan Tadeusz, ale niech się nie bierze za Wiedźmina". Ba, założyli nawet "Komitet Obrony Jedynie Słusznego Wizerunku Wiedźmina". Pod ich protestem podpisało się 650 osób, co zupełnie nie zrobiło wrażenia na samym Żebrowskim, którego występ uważany jest za najjaśniejszy punkt całego filmu. Jego reakcję na doniesienia o protestach relacjonował Onet w tekście "'Wiedźmin" wkrótce na ekranach kin":

Zauważyłem, że tak na tydzień przed zdjęciami, ekipa chodzi wokół mnie i tak dziwnie patrzy smutnymi oczami. Mówię: "Co wam? O co wam chodzi? No, powiedzcie wreszcie". "No wiesz, są takie protesty. Ja nie chcę, żebyś się denerwował" - usłyszałem. "No, ale o co chodzi?! Powiedz!". "Tu są takie protesty."
I przeczytałem to wszystko, ale pomyślałem sobie: moi drodzy, przecież ja mam przytyć jeszcze 5 kilo przez kilka miesięcy, na głowie mam ważniejsze problemy i naprawdę nie będę się załamywał przed czasem. Jestem młodym człowiekiem, ale dość odważnym i pewnym siebie.

Dodajmy, że Michał Żebrowski specjalnie na potrzeby filmu przez siedem miesięcy po sześć godzin dziennie ćwiczył sztuki walki pod okiem mistrza aikido, Jacka Wysockiego. Po to, żeby sceny walki wyglądały przekonująco i atrakcyjnie na ekranie filmowy wiedźmin używa japońskiej katany, a nie półtoraręcznego miecza jak w książkowym oryginale.

Kadr z filmu 'Wiedźmin'Kadr z filmu "Wiedźmin" (reż. Marek Brodzki, prod. Héritage Films)

To nie brak pieniędzy był problemem

Producenci potrząsnęli sakiewką i nie pożałowali grosza na film, który był wówczas jednym z najdroższych polskich projektów — jego budżet wyniósł prawie 19 mln złotych. Dowodem na ich rozmach niech będzie np. fakt, że muzykę do "Wiedźmina" pisał sam Grzegorz Ciechowski — na potrzeby filmu powstała m.in. rzewna ballada "Nie pokonasz miłości", którą z przejęciem zaśpiewał Robert Gawliński. Niestety, tuż przed samą premierą misterna budżetowa układanka producentów zaczęła się sypać — wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak, było wycofanie się z projektu scenarzysty Michała Szczerbica, który nie zgodził się, żeby jego nazwisko pojawiło się w napisach końcowych.

 

Tłumaczył, że zrobił to dlatego, że twórcy zbytnio odbiegli od jego scenariusza. Po tym, jak film trafił do kin, krytycy i tak nie zostawili na nim suchej nitki i twierdzili, że produkcja jest tak zła właśnie przez jego pisanie. Fabuła znacząco odbiegała od książek Sapkowskiego, więc czytelnicy zgrzytali zębami, a ludzie, którzy książek nie czytali, po prostu nie mogli zrozumieć, co się dzieje, bo sceny z serialu zmontowane były w sposób boleśnie chaotyczny.  

Polski pisarz Krzysztof Piskorski w rozmowie ze Stopklatką przypominał, że klapa filmu miała dla polskiego kina długofalowe skutki. - Niektórzy mówią, że porażka poprzedniego "Wiedźmina" zabiła w Polsce kino gatunkowe na wiele lat i odcięła mu finansowanie - twierdził. Przy okazji opisał, że przy premierze gry "Wiedźmin 3" trafił na Reddicie na wątki związane z produkcją. "Zachodni fani, którzy nie mieli pojęcia, że powstał serial, dowiadywali się o nim i byli zaciekawieni. Polacy od razu zasypywali ich komentarzami, żeby tego nie oglądali, bo to najgorszy śmieć. Ale niektórzy zachodni fani mimo tego sięgali po serial. I ze zdumieniem stwierdzali, że jednak nie jest taki zły. Tragicznych efektów specjalnych się spodziewali, bo w końcu to polska produkcja. Ale chwalili klimat, muzykę, aktorów. Odbiór był cieplejszy, niż u nas" - wspominał Piskorski. Bo faktycznie, zrobienie filmu z czegoś, co w zamyśle miało być serialem, nie jest szczególnie taktycznym posunięciem.  

GNOMYGNOMY Kadr z filmu 'Wiedźmin'- (reż. Marek Brodzki, prod. Héritage Films)

"Chociaż Marek Brodzki pracował na planie jako asystent takich sław, jak Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, a nawet Steven Spielberg, przed nakręceniem Wiedźmina miał na koncie tylko jedną samodzielną, dużą produkcję - zapomniany dawno temu serial "Miasteczko". To by tłumaczyło, czemu wiadomemu filmowi udzieliła się telenowelowa aura" - wspominał w 2016 roku Barnaba Siegiel w swoim jubileuszowym tekście. 

"Preferowali wizję osoby od gumowych potworów"

Przy efektach specjalnych do "Wiedźmina" pracował m.in. Janusz Bocian, który jest twórcą pamiętnego złotego smoka. Magiczny stwór do dziś uchodzi za jeden z najbardziej żenujących przykładów wykorzystania technologii cyfrowych w polskim kinie. Jak opowiedział Bocian w udzielonym 16 lat po premierze produkcji wywiadzie z tech.wp.pl, pracę w branży zaczął w 2000 roku, a kiedy brał się za efekty do ekranizacji książki Sapkowskiego, miał 23 lata.

Kadr z filmu 'Wiedźmin'Kadr z filmu "Wiedźmin" (reż. Marek Brodzki, prod. Héritage Films)

Obecnie jest zawodowym scenarzystą i twardo twierdzi, że scenariusz do "Wiedźmina" jest "najgorszym, jaki w życiu czytał": 

Film był popsuty przede wszystkim pod względem fabuły i scenariusza. Efekty jak na tamte czasy były, powiedzmy, średnie. Nie byliśmy gorsi niż "Xena: Wojownicza Księżniczka", ale zdecydowanie nie dociągnęliśmy do poziomu "Władcy Pierścieni". Zdania są dalej podzielone, bo krytykuje się przede wszystkim efekty praktyczne, czyli te wszystkie gumowe maski i potwory.

O pamiętnym złotym smoku powiedział z kolei:

Z mojego punktu widzenia, jako twórcy tego efektu, wiem, że był bardzo źle zrobiony. Pod wieloma względami nie dociągał on do projektu, który był nam narzucony z góry. (...) Największym błędem, jaki popełniliśmy, właśnie przez brak wiedzy było to, że ten smok jest po prostu bardzo źle oteksturowany. Kiedy dowiedzieliśmy się rok później, jak można było to zrobić, pukaliśmy się w czoło, że na to nie wpadliśmy.

Bocian przyznał, że w jego ekipie nie było żadnej doświadczonej osoby — wszyscy się ciągle uczyli i praktycznie na poczekaniu wymyślali, jak robić poszczególne efekty. Filmowiec zaprzeczył też, że niski budżet był w tym przypadku elementem kluczowym. Producenci płacili całkiem nieźle i byli na tyle zadowoleni z ich pracy, że wręcz rozszerzyli ilość efektów w filmie.

Kadr z filmu 'Wiedźmin'Kadr z filmu "Wiedźmin" (reż. Marek Brodzki, prod. Héritage Films)

W ocenie Janusza Bociana animacja wyszła całkiem znośnie, ale podkreśla on, że z wizualnego punktu widzenia "projekt w całości był po prostu słaby", bo "postawiono na design rodem ze Smoka Wawelskiego", zupełnie niezgodny z książkowymi opisami. Zdarzało się, że kiedy animatorzy tworzyli ciekawsze i bardziej nowoczesne projekty, producenci cofali ich końcowe efekty, bo w ich ocenie źle wyglądały:

Mieli pewną blokadę na nowości i pomysł na estetykę rodem z filmów z Panem Kleksem. Preferowali wizję osoby, która robiła gumowe potwory.(...) Producenci mieli naprawdę dużo pieniędzy. Cały czas wszystko rozbijało się o ich myślenie. Przecież to był wtedy najdroższy film w Polsce, ale budżet był marnowany.

Jak się okazuje, cały zespół grafików uznał, że kinowy film jest "koszmarem" i wszyscy byli szczerze przerażeni tym, że przez następny rok będą musieli jeszcze pracować nad efektami do długiego, 13-odcinkowego, serialu. - Widzieliśmy, że nasza praca jest marnowana, nie dało się robić fajnych rzeczy, tylko takie, których żądali producenci - wspomina i dodaje, że wielu jego kolegów nie chce się przyznawać do tego, że przy "Wiedźminie" pracowali. Do tego, co powstało, sceptycznie nastawiony był także sam Andrzej Sapkowski: - Ekranizacje utworów literackich pokrywające się z zamysłem pisarza zdarzają się rzadko, równie rzadkie są ekranizacje równie dobre, jak literackie pierwowzory - stwierdził dość dyplomatycznie. 

Na sam koniec przypomnijmy, że z adaptacją "Wiedźmina" chciał się też zmierzyć Tomasz Karolak i wystawić sztukę w prowadzonym przez siebie teatrze IMKA. Po miesiącu jednak wycofał się z pomysłu i "schował go do szuflady".

<<Reklama>> E-booki i audiobooki z serii o Wiedźminie są dostępne w Publio.pl >>

Więcej o: